[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pona & Irena
scandalous
- Postanowiłeś spędzić w biosferze dwa lata?
- Tak - odrzekł bez cienia wahania.
- To dla ciebie teraz najważniejsze, prawda?
- Przyznaję się bez bicia. - Roześmiał się głośno.
Im bardziej zapalał się do nowego projektu, tym silniej
korciło ją, by zaproponować mu układ. Chciała go poprosić,
by został ojcem jej dziecka.
Wszystko wspaniale się składało. Gabe pojawił się w jej
życiu jak na zawołanie. I nie zamierzał w nim zostać. Byłby
tylko dawcą, jak ktokolwiek inny z ogłoszenia. Ona sama
wychowałaby dziecko. Jej dziecko.
- Dlaczego chciałeś się ze mną zobaczyć? - wpadła mu
w słowo.
- Chodzi o projekt.., - W pewnym sensie byÅ‚a to pra­
wda. - Fakt, że jestem właścicielem firmy, nie zwalnia mnie
z przestrzegania pewnych zasad i przepisów. Firma ubezpie­
czeniowa przed podpisaniem z nami umowy chce mieć pew­
ność, że cały zespół przeszedł pomyślnie przez badania.
- Masz na myśli badania lekarskie?
- Tak.- Zmarszczył brwi. - Ciała i psychiki.
- Potrzebujesz kogoś, by za ciebie poręczył? - usiłowała
zgadywać.
Gabe był wyraznie zbity z tropu.
- W pewnym sensie. - Wyprostował plecy i pochylił się
w jej stronę. - Widzisz, Emily, lekarka, która mnie badała,
jest zdania, że mam pewne problemy emocjonalne, i ty jesteś
ich przyczynÄ….
Emily poczuła się nieswojo. Czyżby Gabe obciążał ją winą
za kłopoty, jakich przysparzała mu lekarka? Czyżby była żona
stanowiła zagrożenie dla jego ukochanego projektu?
- O co chodzi, Gabe?
- O nasze małżeństwo.
Pona & Irena
scandalous
- Nazywasz to małżeÅ„stwem, Gabe? - zapytaÅ‚a, nie kry­
jÄ…c drwiny.
- Emily?!
Jak śmiał udawać zaskoczonego i zranionego?!
- Byliśmy małżeństwem zaledwie kilka dni, Gabe.
- Byliśmy małżeństwem ponad dwa lata!
- Dwa lata byliÅ›my ze sobÄ… formalnie - wyjaÅ›niÅ‚a bezli­
tośnie. - Ale to nie było prawdziwe małżeństwo.
- Dla mnie było. - Jego głos brzmiał bardzo poważnie.
- W takim razie powiedz mi, jak wyobrażasz sobie pra­
wdziwe małżeÅ„stwo. - Skinęła na kelnerkÄ™ i poprosiÅ‚a o na­
stępną filiżankę kawy.
- Mówisz jak doktor Weber.
- A zatem już jÄ… lubiÄ™. - ZamieszaÅ‚a cukier. - Czy rów­
nież na jej pytania unikasz odpowiedzi?
Popatrzył na nią jak na roślinę, która niespodziewanie
uległa mutacji. Emily małymi łykami piła kawę i czekała na
odpowiedz.
- MałżeÅ„stwo to taki zwiÄ…zek, w którym dwoje ludzi ra­
zem buduje życie.
- Razem, Gabe - powtórzyła za nim. - My byliśmy ze
sobą tylko pięć dni.
- Ależ, Emily! Każde z nas budowało naszą przyszłość.
- Czy byÅ‚a to jednak wspólna przyszÅ‚ość?-zapytaÅ‚a spo­
kojnie.
- UważaÅ‚em, że tak. - WytrzymaÅ‚ jej spojrzenie. - Dzia­
łaliśmy co prawda na innych polach, ale obydwoje staraliśmy
się wykorzystać zawodową szansę.
- Nie daliÅ›my jednak szansy naszemu zwiÄ…zkowi - od­
parowała.
- PrzyznajÄ™, że komunikacja miÄ™dzy nami nie byÅ‚a naj­
lepsza.
Pona & Irena
scandalous
- W ogóle jej nie było.
- Nie małem pojęcia, że nie będę mógł przyjechać...
- A próbowałeś przynajmniej, Gabe?
- To nie było takie proste, jak ci się teraz wydaje.
- W ciągu dwóch lat ani razu mnie nie odwiedziłeś!
Zmarszczył brwi.
- JeÅ›li pozwolisz mi wyjaÅ›nić, nasza rozmowa może za­
owocować...
- Och, jeÅ›li chcesz posÅ‚ugiwać siÄ™ jÄ™zykiem botaniki, sÅ‚u­
żę uprzejmie - przerwała mu ze zjadliwym uśmiechem.
Na twarzy Gabe'a odmalowało się szczere zdumienie. Nie
miał już do czynienia z małą, roztrzepaną i uległą Emily.
Nie jesteÅ› sympatyczna, Emily, podpowiadaÅ‚ jej wewnÄ™­
trzny głos. Ale dokąd zaprowadził ją łagodny charakter
i ustępliwość?
- Pomyśl, co się dzieje - ciągnęła - gdy rzucasz ziarno
w glebę, podlewasz je i wystawiasz na słońce. Ono kiełkuje,
nieprawdaż? Ale jeśli potem wstawisz sadzonkę do szafy
i nigdy więcej jej nie podlejesz, roślinka wyschnie i umrze,
o ile znam siÄ™ na botanice, prawda?
- Wiesz, Emily, właściwie to wyhodowaliśmy rośliny,
które potrafiÄ… przetrwać nawet w tak niesprzyjajÄ…cych wa­
runkach...
Emily spojrzała z dezaprobatą na mężczyznę siedzącego
po przeciwległej stronie stołu. Jak mogła choć przez chwilę
uznać go za idealnego ojca dla swoich dzieci! A zatem on
nadal niczego nie rozumiaÅ‚. I nigdy już nie zrozumie. Wie­
działa, że powinna skończyć z nim raz na zawsze. Im prędzej,
tym lepiej.
Dopijając kawę, zerknęła na zegarek. Wstała i wyciągnęła
dłoń w geście pożegnania.
- Miło było znów cię zobaczyć - powiedziała chłodno.
Pona & Irena
scandalous
- Mam nadziejÄ™, że dobrze wypadnÄ™ przy podpisywaniu kon­
traktu z twoją firmą. Jeśli będziesz miał jakieś pytania czy
wątpliwości, skontaktuj się z moją asystentką.
- Emily, na Boga, usiądz! - poprosił, nie podając jej ręki.
- Do widzenia, Gabe. - Cofnęła wyciÄ…gniÄ™tÄ… dÅ‚oÅ„ i ode­
szła od stolika.
- Emily, zaczekaj!
Zaczekać? Czyżby nie czekała wystarczająco długo?
Gabe dogonił ją przy recepcji. Zatrzymała się, by uniknąć
publicznej sceny.
- Chcę, żebyś poszła ze mną na następną sesję do doktor
Weber - powiedział.
- Dlaczego?
- Uważam, że potrafisz odpowiedzieć jej na pytanie, na
które ja nie znam odpowiedzi.
- Na jakie pytanie?
- Co się z nami stało, Em.
SpojrzaÅ‚a na niego z zainteresowaniem. W jego brÄ…zo­
wych oczach dostrzegła skupienie i powagę.
- Dlaczego nie spytałeś o to dziesięć lat temu? - Wtedy
miałoby to jeszcze znaczenie, pomyślała z goryczą.
- Nie spodziewaÅ‚em siÄ™ takiego koÅ„ca naszego małżeÅ„­
stwa, Em. Mówię to z ręką na sercu. Nie sądziłem, że się
rozstaniemy.
Niemal zrobiło jej się go żal.
- Ach, wiÄ™c nie sÄ…dziÅ‚eÅ›... - Westchnęła z niedowierza­
niem.
- Chodz ze mną do doktor Weber, proszę. - Patrzył na
nią w napięciu.
- Dlaczego miałabym to zrobić?
- Ona może ci pomóc... - DotknÄ…Å‚ jej ramienia, ale od­
sunęła się gwałtownie.
Pona & Irena
scandalous
- Mnie? Przecież to ty masz problemy emocjonalne. -
Była już zmęczona dyskusją. - Zresztą, jakie toma teraz
znaczenie?
- Emily, jesteÅ› zÅ‚a; ByÅ‚aÅ› na mnie zÅ‚a przez ostatnie dzie­
sięć lat...
OczywiÅ›cie, że byÅ‚a zÅ‚a. ByÅ‚a wÅ›ciekÅ‚a. Co on sobie wy­
obrażaÅ‚? OdwróciÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ drzwi i pchnęła je z rozma­
chem. Owionęło ją wilgotne, nocne powietrze.
- Gabe, mówię to nie przez złośliwość, ale z potrzeby
szczerości - odezwała się po chwili wahania. - Zwiat nie
krÄ™ci siÄ™ wokół ciebie i twoich projektów badawczych. Prze­
ceniasz znaczenie naszego związku w moim życiu.
- Kłamiesz! Jestem pewien, że kłamiesz. Tylko nie wiem,
dlaczego.
PosÅ‚aÅ‚a mu cierpki uÅ›miech i razno ruszyÅ‚a w stronÄ™ ho­
telowego parkingu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl