[ Pobierz całość w formacie PDF ]

próżno. Walczył ze złem i jego dzieło trzeba prowadzić
dalej. Trzeba pokonać zło, ale już nie to zło powodowane
przez wojnę, a zło wyrządzane przez jednego złego
człowieka, jaki by on nie był grozny. Pokonamy go,
drodzy przyjaciele, jeśli zjednoczymy nasze siły i po-
wstaniemy przeciw niemu solidarnie, ramię w ramię.
 Ed, przeczytaj to, proszę.
Doświadczony redaktor szybko przebiegł oczami
zapisaną stronicę.
 Panno Tess...
 Jutro ma się to ukazać. Na pierwszej stronie.
 Panno Tess, on potem nie spocznie, dopóki...
 Nie dbam o to. Już raz zostawił mnie na prerii
na niechybną śmierć.
 Ale, panno Tess...
 Ja nie odstąpię, Clancy, macie to wydrukować
186 Heather Graham
na pierwszej stronie. A teraz niech pan opowiada,
cóż to się działo wczoraj w saloonie.
 W saloonie?  powtórzył ze zdumieniem Ed-
ward.  Byłem tam, owszem, wczoraj wieczorem,
panno Stuart. Zapragnąłem posiedzieć sobie trochę
wśród ludzi. Czy to...
 Ależ, Clancy! Przecież ja rozumiem, że każdy
potrzebuje czasami się zabawić! Ciekawa jestem
tylko, cóż tam wczoraj porabiał porucznik.
 Porucznik?
 Slater! Porucznik Slater! Podobno byli też tam
ludzie von Heusena, ktoś strzelał...
 A, o to chodzi! O, panno Tess! To było coś,
naprawdę coś...
 Ale co? Niechże pan mówi dokładniej!
 Było tak. Doktor Martin i ja graliśmy sobie
w karty, a tu drzwi się otwierają i do saloonu
wchodzi porucznik. Wszyscy powitali go pięknie...
 Pewnie gapili się na niego, bo jeszcze nie
wiedzieli, czym on pachnie?
 No... może tak było, ale tylko na początku.
W każdym razie Martin i ja zaprosiliśmy porucznika
do nas, na whisky. Pogadaliśmy trochę, porucznik
zaczął nas podpytywać o różne rzeczy i wtedy do
saloonu weszli oni, te bandziory von Heusena.
Podeszli do baru i jeden z nich zaczął szarpać
barmana, Hardy ego. Porucznik Slater powiedział,
że ma przestać. A ten wcale nie przestał, tylko śmiał
się i oni zaczęli grozić porucznikowi, że go zastrzelą.
A wtedy porucznik... Panno Tess! Zanim człowiek
zdążył pomyśleć, oni leżeli już rządkiem, cała
Z nadzieją w sercu 187
czwórka. Jęczeli, stękali, popiskiwali jak niemow-
lęta. A porucznik, zimny jak skała, przestąpił przez
ich ciała i poszedł sobie do balwierza, ogolić się
i wykąpać. Te bandziory odgrażały się potem, ale
ledwo doktor zdążył ich jako tako opatrzyć, oni
wszyscy, jeden po drugim, pouciekali z miasta.
Trzech odjechało, czwarty sunął na piechotę, jako
że kula trafiła go w najbardziej intymną część ciała.
Pani rozumie, co mam na myśli, panno Stuart?.
 Rozumiem, rozumiem!  odparła z uśmiechem
rozbawiona Tess. Ucałowała Eda w policzek, uśmiech-
nęła się do Harry ego i nieśpiesznym krokiem wy-
szła na ulicę, zmierzając z powrotem do biura pana
Barrymore a.
Hm... Wygląda na to, że życzenie panny Stuart
spełniło się z nawiązką. Chciała rewolwerowca, a ma
absolutnego mistrza w strzelaniu. Najpierw przygoda
z grzechotnikiem, teraz czterech bandziorów za
jednym zamachem. A ona, idiotka, napadła na
Jamie ego, bo wyjechał z rancza i zostawił ją samą! On
tymczasem jednego wieczoru zdążył kilku bandzio-
rów von Heusena posłać do diabła. Mało tego, po
powrocie na ranczo z kilku następnych zrobił komplet-
nych durniów. I jak upokorzył samego von Heusena!
Von Heusen zapewne szaleje z wściekłości. Chce
zemsty, chce krwi. Chce głowy Tess Stuart. Ale
teraz Tess Stuart ma u swego boku porucznika
Slatera i jego kolty.
Jeszcze jedno życzenie się spełniło... Tess zaprag-
nęła nie tylko koltów porucznika i jego umiejętności
strzelania. Tess zapragnęła samego porucznika.
188 Heather Graham
No i dostała porucznika.
Palce Tess zacisnęły się nerwowo na sznurku
aksamitnego woreczka. Boże wielki... Ta noc...
w szopie, na lucernie. Jak mogła tak się zapomnieć,
jak mogła być tak bezwstydna, wyuzdana, jak mogła
przyzwolić na tak wielką intymność! On ją ostrze-
gał, mówił, żeby odeszła, że powinna być z mężczyz-
ną, którego pokocha i który odwzajemni jej miłość.
Bo Jamie jej nie kocha, choć wymienił tyle jej
zalet, które go ujęły. To niczego jednak nie dowodzi,
to tylko miłe słówka, sączy się je do ucha każdej
kobiecie. Kobiecie ciepłej, chętnej, takiej, która sama
rzuca się mężczyznie w ramiona. Jak Eliza. Jak Tess.
Pewnego dnia Jamie Slater odejdzie od niej.
Odejdzie, tak jak odszedł od Elizy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl