[ Pobierz całość w formacie PDF ]
d¿insów, wszed³ w morze. Zatrzyma³ siê w miejscu, gdzie woda siêga³a mu
kolan.
£agodne fale przykrywa³ jedynie cienki i postrzêpiony ko³nierz fosfory-
zuj¹cej piany. Choæ noc by³a jasna i przeSwietlona ksiê¿ycowymi promienia-
mi, sto metrów dalej morze grzmia³o nagie, czarne, niewidzialne.
Pozbawiony uspokajaj¹cego widoku, który przyci¹gn¹³ go na sam brzeg,
Joe znalaz³ pociechê w falach napieraj¹cych na jego nogi i w g³uchym, tê-
pym pomruku wodnej maszyny. Odwieczny rytm, bezsensowny ruch, spokój
obojêtnoSci.
Stara³ siê nie mySleæ o tym, co wydarzy³o siê w domu Delmannów. Nie
rozumia³ tego. MySlenie nie mog³o podsun¹æ rozwi¹zania.
Stwierdzi³ zaskoczony, ¿e nie czuje ¿alu z powodu Smierci Delmannów i
Lisy, lecz tylko nieznaczny smutek. Podczas zajêæ grupy terapeutycznej do-
wiedzia³ siê, ¿e wielu rodziców po stracie dziecka odczuwa dziwn¹ obojêt-
noSæ wobec cierpienia innych. Siedzieli przed telewizorami, nieporuszeni i
bez emocji, ogl¹daj¹c sceny katastrof, po¿ary, odra¿aj¹ce zbrodnie. Muzyka,
która niegdyS chwyta³a za serce, sztuka, która niegdyS dotyka³a samej duszy,
teraz nie robi³y na nich ¿adnego wra¿enia. Niektórzy przezwyciê¿ali ten stan
braku wra¿liwoSci po roku czy dwu, inni po piêciu czy dziesiêciu latach, a
jeszcze inni nie wychodzili z niego nigdy.
Delmannowie wydawali siê wspania³ymi ludxmi, ale tak naprawdê wca-
le ich nie zna³. Lisa by³a jego przyjacielem. A teraz le¿a³a martwa. I co z
tego? Ka¿dy prêdzej czy póxniej umiera. Twoje dzieci. Kobieta, która by³a
mi³oSci¹ twojego ¿ycia. Ka¿dy.
Ch³Ã³d w³asnego serca przerazi³ go. Poczu³ wstrêt do samego siebie, ale
nie móg³ zmusiæ siê do odczuwania bólu innych. Czu³ tylko w³asny ból.
W morzu szuka³ tej obojêtnoSci wobec straty bliskich, jak¹ odczuwa³
wobec straty obcych, choæ równoczeSnie zastanawia³ siê, czy gdyby Smieræ
Michelle, Chrissie i Niny nic ju¿ dla niego nie znaczy³y, nie zmieni³by siê w
bestiê. Po raz pierwszy przysz³o mu do g³owy, ¿e ca³kowita obojêtnoSæ mo¿e
przynieSæ nie wewnêtrzny spokój, lecz niepowstrzymane pragnienie z³a.
***
Stacja benzynowa ze sklepem czynnym przez ca³¹ dobê znajdowa³a siê
zaledwie trzy przecznice od jego motelu. Na zewn¹trz, obok toalet, zainsta-
lowano dwa automaty telefoniczne.
103
T³uste æmy, bia³e jak p³atki Sniegu, kr¹¿y³y pod okapem dachu wokó³
sto¿kowatych lamp. Powiêkszone i zniekszta³cone cienie ich skrzyde³ migo-
ta³y na jasnym tynku Sciany.
Joe nie zada³ sobie trudu, by zwróciæ kartê kredytow¹ swojej agencji
telefonicznej. Pos³uguj¹c siê ni¹, odby³ teraz kilka zamiejscowych rozmów,
których nie oSmieli³ siê przeprowadzaæ z pokoju hotelowego. Mia³ nadziejê,
¿e pomieszka tam jakiS czas bezpiecznie.
Chcia³ rozmawiaæ z Barbar¹ Christman, g³Ã³wnym inspektorem nadzoru-
j¹cym Sledztwo w sprawie katastrofy samolotu. Tutaj, na Zachodnim Wy-
brze¿u, by³a jedenasta wieczorem, a w Waszyngtonie ju¿ niedziela, druga
nad ranem. Nie zasta³by jej w biurze i choæ nawet o tej porze móg³ skontak-
towaæ siê z dy¿urnym Rady Bezpieczeñstwa Transportu, nie uda³oby mu siê
zdobyæ prywatnego numeru tej kobiety.
Mimo wszystko uzyska³ w informacji numer Rady i zadzwoni³. Za poSred-
nictwem nowego, automatycznego systemu móg³ przekazaæ ustn¹ wiadomoSæ
jakiemukolwiek cz³onkowi Rady, starszemu inspektorowi od katastrof czy te¿
urzêdnikowi szczebla kierowniczego. Wystarczy³o podaæ inicja³ imienia i cztery
pierwsze litery nazwiska osoby, z któr¹ chcia³ siê skontaktowaæ. Choæ wystu-
ka³ uwa¿nie B-C-H-R-I, uzyska³ tylko nagran¹ na taSmê informacjê, ¿e takie
po³¹czenie nie istnieje. Spróbowa³ ponownie, z identycznym rezultatem.
Albo Barbara Christman nie by³a ju¿ pracownikiem Rady, albo g³osowa
poczta nie dzia³a³a prawid³owo.
Choæ ka¿de Sledztwo nadzorowa³ zawsze starszy Rady w Waszyngtonie,
pozostali cz³onkowie komisji mogli byæ wybierani spoSród specjalistów w
biurach terenowych: Anchorage, Atlanta, Chicago, Denver, Forth Worth, Los
Angeles, Miami, Kansas City, New York City i Seattle. Joe otrzyma³ z kom-
putera w Post listê niemal wszystkich cz³onków Rady, ale nie wiedzia³,
gdzie który z nich mieszka.
Poniewa¿ miejsce katastrofy znajdowa³o siê nieco ponad sto szeSædzie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]