[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ależ skądże! - odparł obojętnie.
Potem odwrócił się i ruszył przed siebie. Kay stała w miejscu niczym
sparaliżowana, obserwując odchodzącego mężczyznę. Jego spodnie układały się
miękko na szczupłych biodrach. Potem jej wzrok powędrował ku szerokim, kan-
ciasto zarysowanym barkom. Aopatki wydawały się uniesione lekko, jakby
Sullivan wzruszał ramionami, zastanawiając się nad czymś.
Kay przygryzła wargę. To nie mogło się udać. Niezadowolony Sullivan
sprawi, że ich pierwszy show zamieni się w żałosną farsę. Czuła to. Nie mogli
pracować razem. Nigdy nie powinna była tu wracać.
Dwie minuty przed szóstą Kay, podobnie jak i Sullivan w drugim końcu
korytarza, wyszła ze swego maleńkiego gabinetu, kierując się w stronę studia
30
R S
nagrań. Sullivan pchnął ciężkie drzwi, skinieniem głowy nakazując Kay, by
weszła do środka.
Również bez słowa Kay kiwnęła głową, wchodząc do pokoju, gdzie
czekał na nich blady i zmęczony Dale Kitrell.
- A teraz żegna już was Mroczny Dale. Słuchajcie, kiedy znów odezwę się
na antenie, by pomóc wam spędzić kolejną bezsenną noc. - Mężczyzna nastawił
ostatnią płytę, a potem wstał, by ustąpić miejsca swoim zmiennikom.
- Cześć - powitał ich głośnym ziewnięciem, przeciągając się jednocześnie.
- Dzień dobry, Dale - pozdrowiła kolegę Kay, gdy Sullivan mocno
potrząsał jego dłonią. Kiedy wyszedł, Sullivan postawił drugie krzesło obok
miejsca zwolnionego przed chwilą przez Dale'a i spojrzał na Kay.
- Sądzisz, że poradzisz sobie z zapisywaniem czasu, jeśli ja zajmę się
innymi rzeczami?
Kay minęła powoli postawione przez Sullivana krzesło i zajęła miejsce
dokładnie na wprost konsolety. Odwracając się swobodnie, spojrzała prosto w
oczy swojego partnera i odparła ze spokojem:
- Poradzę sobie nie tylko z tym, Sullivanie. Potrafię także obsługiwać
konsoletę. Będę zapowiadać płyty, nastawiać odpowiednie taśmy i puszczać
reklamy. - Uśmiechnęła się słodko i dodała: - Siedz po prostu obok i staraj się
oczarować słuchaczy. Bez problemu mogę zająć się resztą - zakończyła,
szerokim gestem wskazując otaczające ich półki płyt, taśm oraz cały
zgromadzony wokół najnowocześniejszy sprzęt elektroniczny.
- Dobrze - odparł krótko Sullivan, kładąc przed nią kartki z tabelami.
Potem rozparł się wygodnie na krześle obok, krzyżując przed sobą ramiona. Nie
zwracając na niego uwagi, Kay pokręciła karuzelą z taśmami, rozszyfrowując
gorączkowo kod kolorowych kropek oznaczający piosenki A, B i C. - Gdzie jest
lista nagrań? - zwróciła się do Sullivana.
- Po co, Kay? - zdziwił się - Tu jest Q102. Nie odtwarzamy przebojów,
lecz kreujemy je. Czyżbyś zapomniała?
31
R S
- Tak, wiem, ale co mam...
- Zostało ci jeszcze trzydzieści sekund. Lepiej wybierz coś. - Sullivan
powoli pochylił się do przodu, przyciągając bliżej mikrofon. Z bijącym sercem
Kay chwyciła oznaczoną niebieskimi kropkami taśmę i szybko wsunęła ją do
kasetki magnetofonu. W tej samej chwili usłyszała głęboki, seksowny głos
swojego partnera.
- Dzień dobry, śpiochy. Tu wasz stary kumpel Sullivan Ward. Dzień, na
który wszyscy czekaliśmy, wreszcie nadszedł. O, tak, wiem, że każdy dzień
w naszym pięknym stanie Kolorado jest wyjątkowy i niepowtarzalny, lecz
dzisiejszy ranek ma w sobie szczególny czar.
Sullivan patrzył teraz na Kay.
- Jestem pewien, że wielu z was pamięta piękną i utalentowaną Kay
Clark. W dawnych, dobrych czasach Kay prowadziła wraz ze mną poranną
audycję w Q102. Teraz wróciła, szczęśliwa, że znów może być z nami w Mile
High City. Wszystko jest jak dawniej. Z myślą o tych, którzy przeprowadzili się
do Denver w ciągu ostatnich pięciu lat, spróbuję opisać moją uroczą
towarzyszkę. Ma ona około metr siedemdziesiąt wzrostu i waży... powiedzmy,
pięćdziesiąt kilo, a każdy dekagram znajduje się w jak najwłaściwszym miejscu.
- Kiedy mówił, jego wzrok prześlizgiwał się po figurze Kay.
- Po jej ramionach rozsypują się lśniące blond włosy. Nietrudno jest
zatracić się w szmaragdowoniebieskich oczach mojej partnerki. Lekko zadarty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]