[ Pobierz całość w formacie PDF ]
którego kocha.
Ponieważ lady Millicent ukrywała swoje uczucia, odkąd przyjechała do
Ollerton, teraz wydawało się, że wybuchły. Po raz pierwszy zaczęła
rozmawiać z ożywieniem i podnieceniem, a wówczas okazało się, że wygląda
na znacznie ładniejszą niż dotychczas.
- Kochaliśmy się ponad rok - wyznała Anicie.
- Najpierw papa powiedział, że to śmiechu warta partia i nie miał wcale
zamiaru pozwolić mi związać się z kimś, kto nie ma żadnych szans na
odziedziczenie tytułu. - Zamilkła, a po chwili ciągnęła:
- Potem, ponieważ Stephen był w stosunku do niego taki ujmujący, zaczaj
mięknąć i nabraliśmy pewności, że będziemy mogli pobrać się przed Bożym
Narodzeniem.
- I tak właśnie się stanie - powiedziała Anita z uśmiechem.
- A ty musisz mi obiecać, że przyjedziesz na ślub! Musisz tam być!
- Będę szczęśliwa, jeśli mnie zaprosisz - odparła Anita.
Gdy wróciły do pałacu, pora lunchu była już tak blisko, że Anita nie
zdążyła porozmawiać z księciem, zanim znalezli się w jadalni.
Podczas lunchu z ulgą stwierdziła, że tym razem siedzi daleko od lorda
Greshame'a, a jej sąsiadem jest pewien par w średnim wieku, posiadacz kilku
znakomitych koni, więc podczas całego posiłku porównywali stajnie jego i
księcia. Gdy opuścili jadalnię, zauważyła, że lady Millicent rzuciła jej
niespokojne spojrzenie, więc postanowiła porozmawiać z księciem jak
najszybciej, bo było prawie wpół do trzeciej. Manewrując zręcznie, aby być
ostatnią damą, która opuści pomieszczenie, zbliżyła się do niego.
- Czy mogłabym z księciem porozmawiać przez chwilę? To bardzo pilne -
powiedziała szybko.
Spojrzał na nią zaskoczony, lecz odrzekł natychmiast:
- Oczywiście, Anito. Przyjdz za dziesięć minut do mojego gabinetu.
Uśmiechnęła się do niego i podążyła za księżną, która, jak zwykle po
lunchu, poszła odpocząć w swoim pokoju. Widząc, że Eleanor, pokojówka
księżnej, pomaga swojej pani położyć się na szezlongu przy oknie, gdzie
mogła cieszyć się słońcem i korzystać ze świeżego powietrza, Anita pobiegła
w dół bocznymi schodami do gabinetu księcia.
Dzięki temu nie musiała przechodzić przez główny hol. Gabinet był
pokojem, którego używał wyłącznie książę i nikt nie miał prawa zakłócać mu
tam spokoju, chyba że był specjalnie zaproszony.
Otworzyła drzwi i zobaczyła go stojącego przed kominkiem. Wyglądał
nadzwyczaj elegancko z orchideą w butonierce.
- Wejdz, Anito! - powiedział. - Cóż to za doniosła sprawa, o której chcesz
ze mną rozmawiać? Mam nadzieję, że to będzie trwało krótko, bo o trzeciej
mam zabrać lady Millicent Cłyde na, przejażdżkę powozem.
Anita ostrożnie zamknęła drzwi i zbliżyła się do niego.
- O tym właśnie chcę pomówić z Waszą Wysokością.
Książę spojrzał na nią zdziwiony, ona zaś ciągnęła:
- Milly jest zrozpaczona i nieszczęśliwa. Kocha kogoś innego i wie, że jeśli
książę się jej oświadczy, rodzice zmuszają, aby za niego wyszła. - Książę nic
nie odpowiedział, więc dodała po chwili: - Powiedziałam jej, żeby się nie
martwiła, ponieważ książę to zrozumie i znajdzie usprawiedliwienie, aby po
południu nie zabierać jej na przejażdżkę. Wtedy jej rodzice przestaną żywić
nadzieję, że książę zostanie ich zięciem, a ona będzie mogła poślubić
człowieka, którego kocha. - Zamilkła i spojrzała na księcia z uśmiechem. -
Wiedziałam że książę... - zaczęła.
Przerwała nagle, widząc wyraz jego twarzy. Gdy zrozumiała, że stało się
coś złego, książę przemówił:
- Jak pani śmie! Jak ma pani czelność mieszać się w moje prywatne sprawy
i dyskutować o mnie z moimi gośćmi!
- Ja... bardzo mi... przykro...
- Nigdy jeszcze nie spotkałem się z taką impertynencją, aby ktoś, w moim
własnym domu, mieszał się w moje plany i przygotowania. To jest absolutnie
niewyobrażalne; żeby pani ośmielała się mówić innym, co bym zrobił, a
czego bym nie zrobił! Niech to diabli, myśli pani, że kim, u licha, jest!?
Jego głos wydawał się grzmieć w wielkim pokoju. Być może dlatego, że
książę tak bardzo górował nad nią wzrostem, a jego wściekłość była tak
przemożna, Anita krzyknęła przestraszona i pobiegła ku drzwiom. Dotarłszy
do nich odwróciła się i książę zobaczył, jak bardzo jest blada. A potem już jej
nie było. Wybiegła na korytarz, pozostawiając za sobą otwarte drzwi.
Księżna niemal już zasypiała, gdy Anita wpadła do pokoju.
- Ach, to ty, moja droga - mruknęła.
- Jeśli Wasza Wysokość pozwoli, chciałabym natychmiast wyjechać! -
powiedziała Anita.
Księżna zdumiała się. Wydało jej się, że zle usłyszała.
- Wyjechać - dokąd?
- Dokądkolwiek... do domu - odparła Anita.
- Co się stało? Co cię tak wzburzyło?
Księżna przebudziła się już całkowicie i dostrzegła, że Anita jest bardzo
blada. W jej oczach widać było udrękę, chociaż nie płakała.
- Co cię wzburzyło? - spytała ponownie.
- Nie mogę tego wyjaśnić - odpowiedziała Anita - ale, proszę, Wasza
Wysokość, proszę pozwolić mi wrócić do domu. Obawiam się, że nie mam...
pieniędzy, żeby opłacić podróż... ale jeśli księżna pożyczyłaby mi je, zwrócę
wszystko.
- Tak, oczywiście - powiedziała księżna. - Ale jest niedziela i tak pózno po
południu nie ma już pociągów. Jeśli naprawdę chcesz wyjechać, będziesz
musiała poczekać do jutra rana.
- Wolałabym... wyjechać teraz... od razu.
- Jestem pewna, że to niemożliwe - odparła księżna.
Z piersi Anity wyrwał się szloch. Odwróciła się bez słowa i wyszła z
pokoju. Księżna zadzwoniła na pokojówkę i gdy pojawiła się stara kobieta,
która służyła u niej od lat, powiedziała: - Coś bardzo przygnębiło pannę Anitę,
Eleanor. Czy możesz dowiedzieć się, co się stało. Bardzo się o nią martwię.
- Zobaczę, co się da zrobić, Wasza Wysokość. Księżna na powrót położyła
się na poduszkach.
Niewiele mogło wydarzyć się w domu, o czym Eleanor prędzej czy pózniej
by się nie dowiedziała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]