[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Od bardzo dawna nie przebywała tak blisko
żadnego mężczyzny i zapomniała już, jak to
jest, kiedy się czuje ciepło emanujące z jego
ciała. Wyobraznia podsuwała jej obrazy, które
Telefon po północy 61
sprawiały, że na policzki jej wypływał rumie-
niec. Tłumaczyła sobie, że przecież Benedict
nie miał żadnych ukrytych intencji, chciał
tylko nauczyć ją kilku technik samoobrony,
czego nie mógł zrobić bez dotykania jej. Tylko
czemu jego palce delikatnie pieściły miękką
skórę w okolicach jej łokcia? Czy po prostu
chciał w ten sposóbdodać jej otuchy? A może
chodziło o coś innego? Tak czy inaczej, czuła
się z tym nadzwyczaj dobrze. Na tyle dobrze,
że miała ochotę przytulić się do niego, ukryć
twarz na jego piersi i tak pozostać, choć od tak
dawna unikała bliskości z jakimkolwiek męż-
czyzną.
Czas na przerwę oznajmił, puszczając
jej rękę. Skoro aż tak bardzo się upierasz
i boisz się mnie uderzyć, spróbuję załatwić
worek bokserski albo manekina, żebyś mogła
sobie poćwiczyć w weekend.
Posłusznie skinęła głową, starając się jedno-
cześnie zapanować nad niespodziewaną falą
uczuć, jaka ją ogarnęła.
Dzięki, Benedict.
Może zaczęłabyś wreszcie mówić do mnie
po imieniu? zasugerował z uśmiechem.
Dobrze, tylko co to za imię dla takiego
twardziela? Eli... Zupełnie jak dla dziecka lub
jakiegoś staruszka.
Mojemu dziadkowi to imię bardzo się
podoba.
62 Linda Winstead Jones
No właśnie. To by się nawet zgadzało.
Dziadek Eli...
Co takiego? Czyżbyś uważała mnie za
staruszka? Zerknął na nią groznie.
Ależ skąd! Nawet bym nie śmiała.
W takim razie przepraszam, że przez
moment podejrzewałem cię o taką niesprawie-
dliwość. Ja i dziadek! Też coś! oburzał się ze
śmiechem.
Od dwóch lat żaden mężczyzna nie znalazł
się tak blisko niej, jak teraz Eli Benedict. Choć
czuła się odrobinę nieswojo, nie odsunęła się
ani go nie odepchnęła.
Ronnie... Pochylił ku niej twarz. Czy
spanikowałabyś, gdybym cię teraz pocałował?
Tak...
Tak sądziłem. Odsunął się z pełnym
zrozumienia uśmiechem.
Podczas gdy Eli przesuwał meble i inne
sprzęty z powrotem na miejsce, Ronnie kąpała
się, by odświeżyć się po forsownych ćwicze-
niach. Cały czas wyobrażał sobie, jak kropelki
wody spływają po jej pięknym, kształtnym
ciele. Sytuacja stawała się dwuznaczna i naj-
lepiej byłoby, gdyby ktoś inny przejął sprawę,
zanim Eli skomplikuje życie sobie i Ronnie.
Powinien na jakiś czas znalezć się z dala od niej,
jeśli chciał zachować profesjonalny obiekty-
wizm. Z drugiej strony nie ufał nikomu, nawet
Telefon po północy 63
Dale owi, na tyle, by powierzyć mu jej bez-
pieczeństwo. Uważał, że jedynie on jest w sta-
nie ochronić ją przed psychopatą, który zagraża
jej życiu, dlatego nie potrafił nikomu przekazać
tego zadania.
Kiedy przesuwał masywny skórzany fotel,
zadzwięczał dzwonek telefonu.
Benedict warknął do słuchawki.
Ojej. Co się stało? zainteresował się
Dale.
Niewiem, cosięstało. Przecieżtotydzwo-
nisz, a nie ja.
Tak, ale twój głos zabrzmiał... jakoś tak
groznie. Czyżby pani didżejka grała ci na
nerwach?
Coś w tym stylu.
Chcesz, żebym cię zmienił? Albo może
Brandon?
Nie! W łazience ucichło, więc wywnios-
kował, że Ronnie wyszła już spod prysznica.
Jego wyobraznia znów zaczęła pracować na
najwyższych obrotach. Skoro zacząłem, to
i dokończę.
Policja zidentyfikowała ofiarę. Nazywała
się Allison Wayne. Miała dwadzieścia dwa lata,
mieszkała tu, w Laurel.
Czemu to tyle trwało?
Nie miała tu rodziny, mieszkała sama,
a według jej kolegów z pracy potrafiła raz na
jakiś czas zniknąć na parę dni bez uprzedzenia,
64 Linda Winstead Jones
więc początkowo nikt się o nią nie martwił.
Dopiero gdy usłyszeli w radio o morderstwie,
zaczęli się o nią trochę niepokoić.
A gdzie pracowała?
Była kelnerką w barze kawowym... dwie
przecznice od rozgłośni, w której pracuje królo-
wa samotnych serc.
To pewnie Ronnie ją znała... Opadł na
fotel. Jestem pewien, że Ronnie ją znała, ten
typ widział je razem i... Do diabła, ta sprawa
robi się coraz bardziej śmierdząca.
Nie wątpię.
W tym momencie do pokoju weszła Ronnie,
ubrana jak zwykle do pracy, czyli w baweł-
nianą firmową koszulkę rozgłośni, dżinsy i bia-
łe tenisówki.
Oddzwonię do ciebie pózniej powie-
dział szybko Eli i rozłączył się, zanim Dale
zdążył się odezwać. Usiądz, proszę zwrócił
się do Ronnie.
Ale dlaczego? Nic mi nie jest.
Usiądz.
Przysiadła posłusznie na brzegu kanapy,
on zaś usiadł obok, ale nie za blisko, nie
chcąc jej jeszcze bardziej niepokoić niż do tej
pory.
Parę przecznic od twojej radiostacji znaj-
duje się kafejka. Bywasz w niej czasem?
Zwykle chodzę tam przed pracą na kawę,
czasem wpadam, aby zjeść kanapkę. Odkąd się
Telefon po północy 65
to wszystko zaczęło, nie miałam okazji tam
zajrzeć. Czemu pytasz?
Pracowała tam niejaka Allison Wayne.
Znałaś ją?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]