[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nalał sobie odrobinę czerwonego płynu do jednego z kieliszków i wypił jednym łykiem. Usiadł z
powrotem na krześle i zmrużył oczy, zastanawiając się nad słowami Jessiki. Obiecała mu, że
jeszcze kiedyś będą razem. Wiedział, że miała na myśli obcięcie sobie skrzydeł i dołączenie do
niego po tamtej stronie. Chciał, żeby byli razem, ale nie mógł pozwolić, żeby ona poniosła taką
cenę. Musiało być jakieś inne wyjście.
A w dodatku ta sprawa z Samanthą. Cholera, nie mogła wybrać sobie gorszego czasu na
ujawnienie się ze swoim demonicznym planem zabicia jego i Gabriela. Miała całe stulecia, żeby to
zrobić, ale oczywiście musiała akurat teraz& A jeśli będzie chciał go skrzywdzić tak, jak on kiedyś
skrzywdził ją, to jej pierwszym celem będzie Jessica.
No i pozostawał jeszcze problem Gabriela i wszystkich aniołów. Teraz, kiedy akurat znalazł
sposób na dostanie się wraz ze swoją armią do Nieba, okazuje się, że celuje w niego także kolejny
wróg Krwawy Zakon a nie może sobie pozwolić obecnie na walkę na dwa fronty. Potrzebował
sprzymierzeńca. Potężnego sprzymierzeńca, który zajmie się Krwawym Zakonem, kiedy on
zaatakuje Niebo.
- I po randce?
Siedział tyłem do drzwi, więc nie widział właściciela głosu, ale, jak zawsze, od razu go
rozpoznał.
- Co ty tutaj robisz?
W ułamku sekundy Rachel stanęła przed nim z irytującym uśmieszkiem na twarzy i ręką, na
której jak zwykle pobrzmiewały srebrne bransoletki, na biodrze.
- Och, więc teraz, kiedy już masz swoją kochaną anielicę przy sobie, starzy przyjaciele poszli w
odstawkę? Tak się nie robi, Lucyferze.
Lucyfer prychnął ironicznie i posłał jej lodowate spojrzenie.
- Ty, mówisz mi, co się robi, a czego raczej nie? A to nowość. Jednak chcesz w najbliższym
czasie stracić głowę?
Wampirzyca skrzywiła się.
- Wyluzuj. Wiesz, że nikomu o niej nie powie, niespieszno mi do śmierci. No, drugiej śmierci
zachichotała.
Władca piekieł wzniósł oczy w geście irytacji i zniecierpliwienia.
- Co tutaj robisz? powtórzy pytanie.
- Pomyślałam, że może zainteresuje cię pewna wiadomość, którą przekazał mi jeden z moich
ludzi& - Przerwała, a kiedy skinął głową, kontynuowała. Ten anioł, którego tak bardzo chciałeś
wykończyć, Ian Skyle, jeśli się nie mylę, i kilku innych aniołów węszyło po centrum Warm Springs.
Zadziwiająca aktywność, czyż nie?
Lucyfer zesztywniał. Szukali jej. Szukali Jessiki. Nie było innego wytłumaczenia. Rada musiała
coś podejrzewać i dlatego wysłali aniołów na jej poszukiwania. Skrzywił się lekko i skinął powoli
głową.
- Coś jeszcze?
Rachel pokręciła głową.
- A więc możesz już wyjść warknął, odwracając od niej wzrok. Kiedy jednak nie usłyszał ani
odgłosu kroków, ani cichego szelestu, który świadczyłby o tym, że wampirzyca opuściła
pomieszczenie w nadnaturalnym tempie, podniósł na nią wściekły wzrok.
- Wiedz, że nikomu nie powiem, ale sam powinieneś to wiedzieć, Lucyferze. Masz ogromny
autorytet i potęgę. Ta dziewczyna uczyni cię słabym. Sprawi, że nie będziesz już bezwzględny. Ona
była śmiertelniczką, a jest anielicą. Jest dobra. Będzie powstrzymywać cię od robienia złych rzeczy.
Myślisz, że pozwoli ci tak po prostu zaatakować Niebo, gdzie teraz są jej przyjaciele? Nie jesteś
głupi, więc prawda moich słów powinna do ciebie dotrzeć. A może przez nią już nawet nie myślisz
racjonalnie? Zmieniłeś się, Lucyferze, bardzo się zmieniłeś. Gdzie ten władca piekieł, który bez
chwili wahania potrafił zabić niewinne dziecko? Sądzisz, że ona będzie tak po prostu patrzyć jak
zabijasz niewinnych ludzi, którzy nic nie zrobili? Będzie chciała cię powstrzymać. A ty, przez swoją
głupią miłość do niej, pozwolisz jej na to.
- Moja miłość do niej nie jest głupia wysyczał Lucyfer, wstając z krzesła. Przez twarz
wampirzycy przemknął strach, ale po chwili zajęła go miejsce zwykła pewność siebie. Uśmiechnęła
się szeroko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]