[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Rory poprosił Jane, aby w jego zastępstwie czytała dzieciom.
Czasami, dla odmiany, dzieci czytały, a ona słuchała.
- Nie jesteś głodna?
- Trochę - odpowiedziała automatycznie Jane, pogrążona po
pona
ous
l
a
d
an
sc
uszy w lekturze powieści sensacyjnej, którą zaczęła czytać w
wolnej chwili. Kiedy podniosła głowę, ze zdziwieniem zobaczyła
Maca, który stał oparty o regał z książkami i wpatrywał się w nią z
zainteresowaniem.
- Hej, co ty tu robisz? - zapytała niepewnie.
- Dochodzi ósma. Rory już dwie godziny temu pojechał do
domu. Jimmy, jego najstarszy wnuk, sprawdza teraz kasę i zaraz
będzie chciał zamknąć sklep.
- Och, rzeczywiście, zupełnie straciłam rachubę czasu -
przyznała.
Mac wyjął jej z ręki książkę i spojrzał na tytuł.
- Dobra?
- Nie mogłam się oderwać.
- Umieram z głodu. Chodzmy coś zjeść - powiedział Mac,
podszedł z książką do kasy i zapłacił.
Jaki to miły gest, pomyślała Jane, przyjmując z uśmiechem
książkę.
- Nic dotąd nie jadłeś? - zapytała, gdy wychodzili ze sklepu.
- Nie. Pracowałem dziś do pózna. Kiedy wreszcie dotarłem
do domu, nie zastałem cię, więc przyjechałem tutaj. No tak, Mac
obiecał, że gdy Jane dłużej zostanie w sklepie, będzie po nią
przyjeżdżał.
- Zrobię dla nas kolację - ofiarowała się Jane.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- Nie trzeba. Zjemy na mieście. W najlepszej knajpie w
okolicy.
- Pewnie powinnam się przebrać? - zapytała Jane, która miała
na sobie swoje stare dżinsy i skromną bluzkę.
- Ależ skąd - odparł Mac i pomógł jej wsiąść do samochodu.
- Jesteś świetnie ubrana, w sam raz.
- Cykor cię obleciał?
Jane przysiadła na bagażniku samochodu Maca za-
parkowanego przed Colorado Chuck's i machając nogami
pałaszowała z kartonowego pudełka hamburgera z korniszonami i
plasterkami pomidora. Mac wybrał monstrualnego burgera z chili,
serem, cebulą i Bóg wie czym jeszcze. Na widok tego potwora
żołądek Jane groznie zaburczał.
- Wcale nie, po prostu mam trochę oleju w głowie i unikam
niestrawności.
- Nie martw się, mam strusi żołądek - powiedział Mac,
odgryzając olbrzymi kęs burgera.
- Jeśli ten kolos cię nie zabije, to frytki z pewnością dokończą
dzieła.
- Trudno o piękniejszy koniec - zaśmiał się Mac. - Dużo
straciłaś, nie próbując burgera, z którego słynie Winchester.
Wielka szkoda, Jane.
- Może następnym razem. No, jeśli tu jeszcze przyjadę...
pona
ous
l
a
d
an
sc
kiedyś.
Mac spojrzał na nią, a ona na niego. Oboje unikali tego
tematu.
- Czy wiesz, ile jest we Włoszech małych miasteczek i
wiosek? - zapytał Mac, połykając ostatni kęs hamburgera. -
Tysiące.
- No, no - zdziwiła się Jane zadowolona, że zmienił temat
rozmowy. Nie chciała opuszczać Winchester ani Maca,
przynajmniej na razie, ale jednocześnie nie mogła się doczekać,
kiedy wreszcie odzyska pamięć, kiedy się dowie, kim jest
naprawdę. Miała wrażenie, że znalazła się między młotem a
kowadłem. - Domyślam się, że nie udało się odnalezć naszego
poczciwego szewczyny?
Mac potrząsnął przecząco głową.
- Ale się nie poddajemy. Bardzo by nam pomogło, gdybyśmy
znali jego nazwisko. Albo jakiekolwiek inne szczegóły. Nic ci się
nie przypomina?
- Niestety nie, chociaż myślę o tym w kółko - westchnęła
Jane, popijając na deser koktajl truskawkowy.
Zeskoczyła z bagażnika samochodu i poszła wyrzucić do
śmieci oba pojemniki po kolacji.
Kiedy się odwróciła, ujrzała, jak Mac rozmawia z jakąś
młodą, zgrabną i ładną brunetką, która w familiarnym geście
pona
ous
l
a
d
an
sc
położyła mu rękę na ramieniu. Widać nie traciła czasu, gdy tylko
spostrzegła, że droga jest wolna. Jane zawahała się, ale zaraz
potem podeszła do nich zdecydowanym krokiem i wyciągnęła do
nieznajomej rękę.
- Cześć, jestem Jane.
Brunetka uścisnęła jej rękę i spojrzała na nią z lekkim
zdziwieniem.
- Nazywam się Lola. Jestem... przyjaciółką Maca.
- To miło, obie więc jesteśmy jego przyjaciółkami
-uśmiechnęła się do niej Jane.
- Mac i ja przyjaznimy się od wielu lat, prawda, szeryfie? -
zwróciła się do niego Lola. Mac niezobowiązująco wzruszył
ramionami i pociągnął łyk swojego koktajlu owocowego. - Oboje
urodziliśmy się w Winchester i tu się wychowaliśmy.
- A, czyli jesteście kolegami ze szkoły? - zaciekawiła się
Jane.
- No, może kimś trochę więcej - zachichotała Lola. - Prawda,
Mac? - Przechyliła kokieteryjnie głowę, tak że jej długie lśniące
włosy opadły na jego ramię.
- To już prehistoria - bąknął Mac, otwierając drzwi
samochodu.
- Nie chciałam przeszkadzać - powiedziała Lola, rzucając mu
spojrzenie spod rzęs. - Miło cię było zobaczyć. Odezwij się kiedyś.
pona
ous
l
a
d
an
sc
Mac skinął bez entuzjazmu głową i siadł za kierownicą.
- Trzymaj się, Lola.
Gdy Jane usiadła na swoim miejscu, Mac ruszył z piskiem
opon w drogę do domu. Dopiero gdy znalezli się na podjezdzie,
Jane pod wpływem impulsu pocałowała go w policzek.
- Porozmawiaj ze mną, dobrze?
- O czym? - Mac uniósł brwi.
- O Loli. Widzisz, obawiam się, czy nie zakłócam twojego
życia prywatnego. Nie chciałabym, by przeze mnie ucierpiało.
- O to się nie martw - roześmiał się Mac. - Jeśli masz na
myśli Lolę, to jesteśmy tylko przyjaciółmi, nikim więcej.
Spotykaliśmy się przez pewien czas po moim rozwodzie, ale to już
stare dzieje. Każde poszło swoją drogą.
- A inne kobiety, Mac? O ile wiem, nie umawiasz się z
nikim, nie masz żadnej przyjaciółki od serca. Trudno mi w to
uwierzyć, bo jesteś taki... taki przystojny - dodała, kiedy weszli do
salonu.
Mac usiadł naprzeciw niej na kanapie i spojrzał na nią z
błyskiem w oku.
- Prawisz mi komplementy, Jane. Dziękuję. Prawdę mówiąc,
czasami któraś z moich znajomych dzwoni do mnie. I czasami
umawiam się na różne spotkania, ale one nie prowadzą do
ściślejszych związków. Nie szukam niczego trwałego. Małżeństwo
pona
ous
l
a
d
an
sc
mam już za sobą. I wiem, że to nie dla mnie.
Co za strata, pomyślała Jane. Mac ma tyle różnych zalet.
Powinien je wykorzystać, dzieląc swoje życie z kobietą.
- Wielka szkoda - powiedziała.
- Ale mnie się dobrze żyje samemu, Jane. Dlaczego tyle
kobiet stara się mnie wpakować w to, czego wcale nie pragnę? I to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl