[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lorda Hawkstona. Ale nie było go tam. Tylko wodospad i
jezioro skrzyły się w promieniach słońca, a kwiaty nabrały
żywych barw. Można niemal dostrzec, jak rosną" - pomyślała
Dominika. Zapomniała o wszystkim, przyglądając się
kwiatom i rzednącej nad doliną mgle. W pewnej chwili jednak
uświadomiła sobie, że czas płynie, a ona powinna się już
ubrać.
Przeszła więc do łazienki, umyła się i włożyła jedną z tych
ślicznych sukni z cienkiego muślinu, które pani Fernando
określiła jako codzienne. W oczach Dominiki nie były wcale
takie zwyczajne, ale przecież powiedziano jej, że są
odpowiednie na dzień powszedni. Ponieważ chciała zrobić jak
najlepsze wrażenie, upięła włosy zgodnie z panującą modą.
Pozwoliła im opaść miękkimi falami do policzków, a resztę
zebrała do tyłu, splotła w gruby warkocz i zawinęła do góry,
podpinając tuż przy czubku głowy. Przy tak gęstych i długich
włosach nie przyszło jej to łatwo. Efekt jednak był
zadowalający, a poza tym fryzura dodała jej kilka
centymetrów. Skończyła właśnie toaletę, gdy usłyszała
pukanie do drzwi.
- Proszę! - powiedziała.
Weszła służąca, niosąc tacę z dzbankiem herbaty, filiżanką
i dzbanuszkiem mleka.
- Dzień dobry, nona - przywitała ją służąca, używając
portugalskiego słowa w miejsce madam.
- Dzień dobry - odparła Dominika.
- Panienka wcześnie wstać - zauważyła z uśmiechem. - Ja
przynieść herbatę, a śniadanie czekać na werandzie.
- A więc pójdę tam z herbatą - uśmiechnęła się Dominika.
Podążyła za służącą, która poprowadziła ją na sąsiadującą
z jadalnią werandę, gdzie na przykrytym białym obrusem
stoliku przygotowano śniadanie. W pobliżu nie dostrzegła ani
lorda Hawkstona, ani Geralda; nie była pewna, czy nie
powinna na nich zaczekać. Służący jednak rozwiązali ten
problem. Jeden z nich natychmiast nalał jej herbaty i przyniósł
plaster papai na przekąskę. Najwyrazniej oczekiwali, że
zacznie jeść. Zaczęła więc powoli, spodziewając się w każdej
chwili lorda Hawkstona.
Pierwszy jednak pojawił się Gerald. Nadszedł od strony
jeziora. Najwyrazniej pływał, bo miał na sobie tylko szorty.
Wywołało to rumieniec na twarzy Dominiki. Nigdy dotąd nie
widziała na wpół nagiego białego mężczyzny. Nie mogła się
też oprzeć myśli, że Gerald wygląda wyjątkowo niekorzystnie.
Mokre włosy spadały mu na czoło. Miał duży, wystający
brzuch, a całe ciało - pulchne i owłosione - pokrywały
czerwone łatki opalenizny. W ręku trzymał duży, biały
ręcznik. Dominika nie rozumiała, dlaczego się nim nie
przykrył.
- Dzień dobry, Dominiko - powiedział głośno. - Wcześnie
wstałaś! Myślałem, że będziesz zmęczona.
Dominika poderwała się nerwowo.
- Jestem przyzwyczajona do wczesnego wstawania.
- Usiądz, proszę, nie przerywaj sobie śniadania. Ja założę
tylko szlafrok i zaraz przychodzę.
Gerald wszedł do domu, a Dominika usiadła. Zauważyła,
że ma przekrwione oczy i mocno napuchniętą twarz, jeszcze
bardziej niż wczoraj. Wypiła herbatę, ale jakoś straciła apetyt.
Gerald pojawił się po kilku minutach. Miał na sobie długi,
biały szlafrok frotte, odsłaniający częściowo jego klatkę
piersiową. Mimo iż się uczesał, zdaniem Dominiki wciąż
wyglądał nieładnie.
Czuła, że ojciec byłby zszokowany na samą myśl, że jego
córka je śniadanie z mężczyzną odzianym jedynie w szlafrok.
Nie mogłaby jednak stwierdzić, że nie jest ubrany.
Powiedziała też sobie, że nie należy krytykować ludzi
mieszkających na wsi, którzy przyzwyczajeni są do życia na
luzie.
- Może kawy, sinna durai? - zapytał Geralda służący.
Gerald zawahał się przez chwilę, po czym zapytał:
- Gdzie Pędzący Rydwan?
Dominika spojrzała na niego nic nie rozumiejąc.
- To przezwisko świetnie pasuje do wuja - wyjaśnił. - Ale
jeśli ci się nie podoba, mogę powiedzieć szef.
- Jakiś czas temu widziałam, jak jechał konno - odparła.
Jej zdaniem Gerald zachował się bardzo niestosownie,
mówiąc o wuju w ten sposób w obecności służby.
- W takim razie - zwrócił się do służącego - napiję się
whisky. Tylko się pospiesz.
Dominika wpatrywała się w niego zdumiona. Nigdy dotąd
nie przyszło jej do głowy, że ktoś może pić whisky na
śniadanie. Jakby dostrzegając jej zdumienie, Gerald
powiedział:
- Dogadzam sobie, póki mogę. Czy wiesz, co jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]