[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomarszczonego, ale krzepkiego jeszcze starca z kędzierzawą brodą i owłosionymi naroślami na twarzy i rękach.
Spojrzała na drzewo buku, pod którym stała. Ach, ono byłoby najwspanialsze! Byłoby pełną wdzięku i godności
34
gładkolicą boginką, panią lasu.
 Och, drzewa, drzewa, drzewa!  powiedziała głośno Aucja (chociaż wcale nie zamierzała mówić).
 Och, drzewa, obudzcie się, obudzcie się! Nie pamiętacie tego? Nie pamiętacie MNIE? Driady i hamadriady,
wyjdzcie, przyjdzcie do mnie!
Nie było najlżejszego wiatru, a jednak wszystkie drzewa wokół niej nagle poruszyły się, a szelest liści zabrzmiał
jak słowa. Słowik urwał swoją pieśń, jak gdyby się wsłuchał w ich szum. Aucja poczuła, że jeszcze chwila i
zacznie rozumieć, co drzewa chcą jej powiedzieć. Ale ta chwila nie nadeszła. Szelest liści ucichł, słowik znowu
zaczął śpiewać. Drzewa nawet w świetle księżyca znowu wyglądały bardzo zwyczajnie. A jednak Aucja miała takie
uczucie, jakie się miewa czasami, kiedy się próbuje przywołać w pamięci jakieś imię lub datę i już, już ma się je
wypowiedzieć, gdy nagle to poszukiwane słowo znika. Było tak, jakby przemówiła do drzew o jedną sekundę za
wcześnie lub za pózno, albo jakby wypowiedziała o jedno słowo za mało, albo jakby w tym, co powiedziała, jakieś
jedno słowo nie było właściwe.
Nagle poczuła zmęczenie. Wróciła do obozowiska, wśliznęła się między Zuzannę i Piotra i w kilka minut pózniej
już spała.
Przebudzenie nie należało do najprzyjemniejszych momentów w ich życiu. Było zimno i ponuro, a w głuchej ciszy
szary świt sączył się między drzewami; słońce jeszcze nie wzeszło.
 Hej, hej, jabłuszka!  zawołał Zuchon, szczerząc zęby w nieco ponurym uśmiechu.  Muszę przyznać, że wy,
starożytni monarchowie, potraficie zadbać o to, aby wasi dworzanie się nie przejadali.
Wstali, wstrząsając się z zimna i rozglądając dookoła. Grube drzewa rosły tak gęsto, że trudno było cokolwiek
zobaczyć dalej niż na kilka metrów.
 Mam nadzieję, że wasze wysokości dobrze znają drogę?  zapytał karzeł.
 Ja nie znam  powiedziała Zuzanna.  Nigdy w życiu nie byłam w tym lesie. Jeżeli już o to chodzi, to od
początku wydawało mi się, że powinniśmy popłynąć w górę Rzeki.
 Mogłaś przynajmniej powiedzieć nam o tym we właściwym czasie  zauważył Piotr uszczypliwie.
 Och, nie zwracaj na nią uwagi  wtrącił Edmund.  Zawsze lubi wylewać na nas kubeł zimnej wody. Masz
swój kieszonkowy kompas? No, to jesteśmy w domu. Musimy tylko trzymać kurs na północny zachód, aż
dojdziemy do tej małej rzeczki, jak jej tam, Bystrej czy...
 Wiem  przerwał mu Piotr.  Do tej, co wpada do Wielkiej Rzeki przy Brodach Bemny albo Moście Beruny,
jak to się teraz, według KMP, nazywa.
 No właśnie. Trzeba przejść przez rzeczkę, wspiąć się pod górę i już będziemy przy Kamiennym Stole, to znaczy
przy Kopcu Aslana. O ósmej lub dziewiątej powinniśmy być na miejscu. Mam nadzieję, że król Kaspian poczęstuje
nas dobrym śniadaniem!
 Mam nadzieję, że się nie mylisz  powiedziała Zuzanna.  Jeśli o mnie chodzi, to mam kompletną pustkę w
głowie.
 To jest właśnie najgorsze z dziewczynami  powiedział Edmund do Piotra i karła.  Nigdy nie mają mapy w
głowie.
 To dlatego, że my już coś w głowach mamy  odezwała się Aucja.
Z początku wszystko wydawało się bardzo proste. Sądzili nawet, że trafili na jakąś starą ścieżkę, ale jeśli macie
jakie takie pojęcie o lesie, to dobrze wiecie, że zawsze się znajduje jakąś nie istniejącą w rzeczywistości ścieżkę.
Niestety, ścieżka taka zwykle znika po pięciu minutach. Potem zdaje się wam, że znalezliście inną (i macie
nadzieję, że to dalszy ciąg tej pierwszej), a potem ona znowu znika i kiedy już dawno zgubiliście właściwy
kierunek, przychodzi wam do głowy, że tak naprawdę żadnej ścieżki nie było. Chłopcy i karzeł byli jednak
przyzwyczajeni do leśnych wędrówek i nie dawali się nabierać na takie leśne kawały dłużej niż przez kilka minut.
Brnęli tak przez las około pół godziny, gdy nagle Zuchon szepnął:  Stać! i wszyscy się zatrzymali.
 Coś za nami idzie  wyjaśnił karzeł stłumionym głosem.  Albo raczej coś trzyma się blisko nas, raz po jednej
stronie, raz po drugiej.
Zamarli bez ruchu, nasłuchując i wytrzeszczając oczy.
35 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl