[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pieluchę.
Nicki zasnęła o ósmej. Lily z niepokojem myślała o
nadchodzącej nocy. Chwilę posiedziała przy ogniu, po czym położyła
się na materacu i podciągnęła koc pod samą brodę. Była bardzo
zmęczona, lecz nie mogła zasnąć. Dręczyły ją rozmaite myśli,
związane z Quistem. Wierciła się niespokojnie na swoim posłaniu.
165
RS
Quist zachowywał się tak samo. W pewnej chwili, gdy nabrał
podejrzeń, że Lily zaczęła przysypiać, odezwał się głośnym szeptem:
- To ręka?
- Co  ręka"? - spytała.
- Dokucza ci ból i nie możesz zasnąć?
- Nie.
- Chcesz wyjść do toalety?
- Nie. Jestem po prostu niespokojna. To wszystko.
- Podniecasz mnie.
- Sam siebie podniecasz - odpowiedziała, obracając się na drugi
bok.
Quist nie potrafił znalezć sposobu, by zmniejszyć odczuwane
napięcie. Targała nim nie zaspokojona namiętność; przyszło mu płacić
nielichą cenę za swą witalność.
Po kilku minutach spędzonych na rozmyślaniu o ranczu, stadach
bydła i pastwiskach, wreszcie zasnął. Gdy się obudził, była czwarta
rano. Nicki zawodziła donośnie, a jego nie opuściła namiętność.
Starał się zignorować swój stan, choć nie mógł powstrzymać
bolesnego jęku przy wstawaniu. Podszedł do dziecka, wziął je na ręce
i przekazał w wyciągnięte ramiona matki. Wiedziony nagłym
impulsem usiadł, opierając plecy o krzesło i przyciągnął Lily ku sobie.
- Zrób to tutaj - powiedział chrapliwym szeptem, w sposób,
który nadawał wiele znaczeń jego słowom. - Dla mnie.
- Quist...
Przywarł do niej całym ciałem.
166
RS
- Nic się nie stanie. Masz Nicki.
Prawdę mówiąc, miał rację. Lily podciągnęła bluzę i przyłożyła
dziecko do piersi. Rzeczywiście nic się nie stało. Minęła połowa
karmienia, a Quist trwał nieporuszony.
Kłopoty zaczęły się dopiero wówczas, gdy skończyła.
167
RS
Rozdział 7
Quist ostrożnie odłożył Nicki do zaimprowizowanego łóżeczka i
spojrzał na Lily. Gdy chciała się położyć, chwycił ją za rękę i
płynnym ruchem przyciągnął ku sobie.
Zdążyła zaledwie wydać zduszony okrzyk, nim nakrył jej usta
pocałunkiem. Pękła tama uczuć. Lily poczuła obezwładniającą falę
namiętności. W zachowaniu Quista nie było nic z uprzedniej
delikatności. Głęboki, natarczywy pocałunek uzewnętrzniał siłę
pożądania drzemiącego w ciele mężczyzny.
Czuła wargi Quista na swoich ustach. Czuła moc jego
namiętności. Była zaskoczona siłą jego pragnienia, tym bardziej że po
raz pierwszy pomyślała o sobie z dumą jako o kobiecie. W przeszłości
starała się przede wszystkim myśleć o swym partnerze. Jarrod nie
interesował się tym, czy osiągnęła satysfakcję i, prawdę mówiąc, ona
także nie przywiązywała do tego większego znaczenia. Akt oddania
uważała za wystarczająco przyjemny.
Teraz doświadczyła czegoś zupełnie nowego. Rozchyliła usta i z
chciwością chłonęła pocałunek Quista. Gdzieś pod czaszką kołatały
jej słowa ostrzeżenia, lecz nie zwracała na nie uwagi. Zapomniała o
rozsądku,ogarnięta emocją i irracjonalnym przekonaniem, że
postępuje właściwie.
Quist nie miał żadnych wątpliwości. Spijał słodycz z warg Lily,
smakował dotyk jej gorącego ciała. Tulił ją tak mocno, że wydała
cichy okrzyk.
168
RS
Natychmiast rozluznił uścisk.
- Wszystko w porządku?
- Myślę, że tak - odpowiedziała i zaśmiała się nerwowo. Quist
znowu usiadł na krześle i pociągnął ją za sobą.
- Może... nie powinniśmy - wyszeptała, zarzucając mu ręce na
ramiona. Oddychała z trudem, lecz patrzyła prosto w oczy mężczyzny.
- Musimy - odparł. Nie potrafił już dłużej kryć swego pożądania.
- Musimy - powtórzył. - Nie potrafię ci wyjaśnić dlaczego... - Był
podniecony emocjonalnie i fizycznie, choć wciąż nie znał
prawdziwych przyczyn swego stanu. - To silniejsze ode mnie.  Ujął
jej twarz w obie dłonie. - Pragnę cię, Lily. Chcę, byś była moja.
Mówił z niesłychaną siłą, dorównującą energii pocałunku. Nie
prosił. Nie błagał. Jasno wyraził swe uczucia. Lily nie zamierzała mu
się sprzeciwiać. Nie potrafiła, jej ciało zaczęło drżeć z oczekiwania.
Kolejny pocałunek trwał tak długo, że zatamował jej dech w
piersiach. Quist ściągnął jej bluzę przez głowę. Siedziała teraz na
wpół naga. Mężczyzna obrzucił ją długim, pożądliwym spojrzeniem.
Oddech Lily stał się płytki i przerywany. Była całkowicie
świadoma swej nagości, lecz coś, co zobaczyła w oczach kowboja,
powstrzymało ją przed naturalnym odruchem, by zakryć piersi. Jego
wzrok sprawiał, że czuła się wprost cudownie... i seksy. To było coś
całkiem nowego. Przyjemnego. Quist nie powiedział ani słowa, a
przecież uczynił ją dumną ze swej kobiecości.
Wydała ciche, zadowolone westchnienie, gdy położył dłonie na
jej ciele. Gdy pochylił głowę i chwycił zębami sutek, jęknęła głośniej.
169
RS
Przerwał, przestraszony, że sprawił jej ból, lecz w tej samej
chwili Lily wplotła mu palce we włosy i nie pozwoliła unieść głowy.
Krótkie jęki wyrywały się jej z głębi gardła. Quist pieścił ją, przesunął
usta z jednej piersi na drugą. Czuła, że fala namiętności pomału
przesuwa się w dół jej ciała. Zciskanie ud nic nie pomagało.
Zmusiła mężczyznę, by spojrzał jej prosto w oczy. Chciała
jeszcze raz wyczytać z jego twarzy, że naprawdę jej pragnie, że chce
ją mieć wyłącznie dla niej samej. Namiętność, którą wyczytała z oczu
Quista, sprawiła jej ogromną satysfakcję.
- Cała płonę - wyszeptała z trudem. - Pomóż...
Nie potrzebował kolejnej zachęty. Pośpiesznie ściągnął jej
spodnie. Najpierw odsłonił uda, pózniej resztę smukłych nóg. Płasko
ułożoną dłonią musnął brzuch, biodra, pośladki...
Lily nigdy dotąd nie przeżyła prawdziwej ekstazy, więc nie
miała pojęcia, co się z nią właściwie dzieje. Wiedziała tylko, że zbliża
się moment, gdy nie będzie już mogła dłużej panować nad własnym
ciałem. Czekała z niecierpliwością, kiedy Quist zanurzy się w jej
wnętrze.
- Zdejmij sweter - poprosiła bez tchu.
Och, ile by dała teraz, by mieć dwie zdrowe ręce. Postawił Lily
na nogi, wstał i zrzucił ubranie. Jego nagość była imponująca.
Przyklęknął, zsunął majtki z bioder Lily i przycisnął twarz do kępki
włosów, które nie zdążyły jeszcze w pełni odrosnąć.
170
RS
Pod Lily ugięły się kolana. Wolno osunęła się na materac. Czuła
na swej skórze gorący oddech mężczyzny. Ogień ogarniał całe jej
ciało, wdzierał się w każdą komórkę.
- Szybko - szepnęła, przesuwając się w stronę Quista. Chciała
czym prędzej się z nim połączyć.
Mężczyzna nie śpieszył się. Spojrzał jej prosto w oczy, zajrzał w
głąb duszy, aż wreszcie znalazł to, czego szukał. Wiedział już, że Lily
należy do niego. Była obnażona dosłownie i w przenośni. Czuł się za
nią odpowiedzialny.
Lily drgnęła, gdy wtargnął w jej wnętrze.
- Sprawiam ci ból? - szepnął Quist.
- Nie... - odpowiedziała. - To... po dziecku. Jestem bardzo... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl