[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W głębi jej ciała narastał płomień. Nigdy przedtem Leslie nie
czuła tak palącej potrzeby oddania. Ale też nigdy nie doznała dotyku
tak wspaniałego ciała. Wyginała się ku niemu w łuk, chłonąc każdą
wypukłość. Wodziła po nim rękami do woli, nanosząc na mapę
doznań rozległy zarys ramion, odwrócony trójkąt torsu, przechodzący
w smukłą strzelistość bioder, zwieńczonych solidnym masywem ud.
Tam zabłądziła na dłużej, przebiegając palcami wzdłuż węzlastych
wypukłości mięśni, rysujących się pod napiętym materiałem spodni.
Czuła ukryte drżenie, z satysfakcją stwierdzając, iż udało jej się
obudzić uśpione moce. Niemal w tej samej chwili doznają uczucia, że
ogień, podsycony w jego ciele, przepala na wylot jej członki,
ogarnięte równie płomienną żądzą. Skądś wypłynął niski, namiętny
głos Olivera i Leslie zadrżała z wrażenia.
- Jesteś naga pod tą suknią, Les?
Odchylił się, by lepiej widzieć jej twarz, subtelną i bezbronną w
srebrnej otoczce księżycowego blasku.
112
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Tak - odparła szeptem, mierząc go wyzywająco niewinnym
spojrzeniem.
- Dla mnie?
Wstydliwie skuliła ramiona.
- Chciałam być... seksowna.
- I nadal chcesz?
- Tak, och, tak -wydyszała niemal niedosłyszalnie.
- I.. .będziesz, jeśli zdejmę to z ciebie?
Puls Leslie załomotał tak gwałtownie, że zdołała jedynie bez
słowa skinąć głową. Tego chciała, tego pragnęło jej ciało. A pytanie
zadane przez Olivera dodatkowo podniosło erotyczną temperaturę.
Sięgnęła do węzła sukni na karku, lecz ciepłe dłonie natychmiast
udaremniły jej zamiar.
- Zostaw to mnie - nakazał, obdarzając ją długim, leniwym
pocałunkiem. Wpatrzony w jej oczy, sprawnymi ruchami palców
rozluzniał splot materiału, aż końce tkaniny opadły, odsłaniając piersi.
W tym momencie zawahała się. Nie miała ciała które mogłoby
wprawić w zachwyt. I właściwie nie stanowiło już dla niego tajemnicy
- poza jedynym fragmentem, który miał ujrzeć po raz pierwszy. Ale w
jej pojęciu to właśnie miało szczególne znaczenie. Było już jednak za
pózno -i wiedziała o tym. Nie musiała nawet widzieć niecierpliwego
wyrazu twarzy mężczyzny; wystarczyło, że podniecenie zaczęło
przenikać w głąb jej brzucha.
113
Anula
ous
l
a
and
c
s
Powolnym ruchem uniósł ręce, rozwijając zawój i pozwalając
mu zsunąć się na piasek. Natychmiast, jakby wyczuwał, że Leslie
potrzebuje potwierdzenia, położył jej
dłonie na ramionach, zachłannym spojrzeniem obejmując całą
postać.
- Och, Les...-wykrztusił. Wstrzymała oddech.
- Czy...czy ja...?
Wtedy dopiero dostrzegł jej niepewne spojrzenie.
- Naprawdę się martwiłaś? - zapytał z niedowierzaniem, jedną
ręką sięgając ku szyi Leslie, a drugą przytrzymując ją za ramię.
- Daleko mi do doskonałości...
Złocisty połysk opalonej skóry jak magnes przyciągał wzrok
Olivera. Jego oczy i dłoń rozpoczęły powolną wędrówkę. Na tle
kremowej gładkości piersi ta dłoń wydawała się ciemna i niemal
szorstka. Silne palce delikatnym ruchem podkreślały wąskość talii,
miękki zarys bioder i smukłość kobiecych ud. Gdy jednak ulotnym
ruchem musnęły złote kędziorki, Leslie poczuła, że te ręce kryją w
sobie żądzę, jak ładunek dynamitu grożącą eksplozją.
W reakcji na ten pokaz łagodnej siły, poszukała oparcia,
zarzucając mu ręce na ramiona.
- Oliverze! - wyszeptała.
- I ty się martwiłaś?... - powtarzał nieprzytomnie, wodząc jak
szalony dłońmi po jej ciele. Każde z dotkniętych miejsc drżało w
oczekiwaniu. Znów wyszeptała jego imię.
Ujął twarz Leslie w dłonie i uniósł, by popatrzeć jej w oczy.
114
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Kochana, jesteś wspaniała. Taka ciepła - musnął wargami jej
nos - i taka miękka - powiódł koniuszkiem języka wzdłuż linii
policzka - i zaokrąglona tam, gdzie trzeba -i słodka tu...
Rozedrgane wargi dopadły jej ust z pasją, która była o wiele
bardziej wymowna od słów. Natychmiast uległa tej argumentacji i
upojona szaleństwem chwili, zapragnęła nagle uwierzyć, że jest tak
piękna, jak mówił Oliver.
Tuliła się do niego bez tchu, doznając dziwnej przyjemności w
zetknięciu nagiej skóry z ubraniem. Czuła się przez to jeszcze bardziej
naga, bezwstydna i zmysłowa. Kiedy jednak wtuliła twarz w
zagłębienie u nasady jego szyi, wyłaniającej się z rozcięcia koszuli i
chłonęła wargami żar skóry, wiedziała już, że chce więcej. Zmysłowy
bezwstyd i nagość mogły wspaniale podbudować samozadowolenie,
lecz to, co czuła będąc z Oliverem, dalekie było od narcyzmu.
Całowała jego brązową skórę, gorączkowo szarpiąc i odpinając
guziki koszuli, aż wydarła jej poły ze spodni i rozgarnęła na boki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]