[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaręczona? Tak jest, księże proboszczu odrzekła Katarzyna, wypychając przed siebie
młodego mężczyznę, który dotychczas trzymał się nieco z tyłu. Mój przyszły mąż,
Paweł Melin, z Ecully. Znałem twoją rodzinę, mój synu rzekł ksiądz, po dając mu
rękę. Dzielni ludzie. I na pewno takimi pozostali.
Inaczej nie pozwolilibyśmy na zaręczyny stwierdziła pani Vianney. Gdy
tylko skończy się winobranie, odbędzie się wesele. Bardzo się cieszę, że ksiądz
proboszcz będzie mógł po błogosławić nasz związek wyznała Katarzyna.
Jak Pan Bóg pozwoli. W moim wieku nie można być pewnym nawet jednego
dnia. A to chyba Franek. Pierwszy konsul ucieszy się, gdy za parę lat będzie cię mógł
ubrać w mundur wojskowy.
Mój chłopak jest mi bardzo potrzebny do pracy w polu i w winnicy, a nawet
wprost nieodzowny rzekł, marszcząc czoło, ojciec. Mogą się bić i bez niego.
A to ty, Jasiu? zagadnął proboszcz, wpatrując się w szesnastoletniego
chłopca, który stał przed nim w postawie pełnej szacunku. Oczywiście, nie muszę
pytać, czy jesteś dobry. Musisz jeszcze trochę uróść, zanim zaczniesz wydatnie pomagać
bratu. Ja już potrafię pracować odrzekł nieco zmieszany Janek.
Tak jest, księże proboszczu, ma on mocne ręce stwierdził gospodarz i do
roboty się przykłada. A to nasza Małgosia dodał, wypychając naprzód najmłodszą
córkę, która bez żadnej obawy podała księdzu rękę. A to, wreszcie, nasz beniaminek,
Franciszek Ksawery, nasz pastuch. Ale ja także już potrafię pracować na polu i w
winnicy pośpieszył dodać trzynastoletni chłopak.
No to Pan Bóg wam pobłogosławił rzekł proboszcz, gdy dzieci opuściły izbę.
Nie zdołacie Mu się nigdy dostatecznie odwdzięczyć, że dał wam takie dobre i zdrowe
dzieci. Tak jest dodała matka są bardzo dobre, pobożne i wesołe.
Jedynie Janek wydał mi się jakiś nieco zasępiony, jak by coś wewnątrz
przeżywał, coś, co go dręczy podjął kapłan po chwili. O tak, Janek westchnęła
matka, rzucając okiem na męża. Prawda, Janek jest przedmiotem mego szczególnego
25
niepokoju dodał ojciec. Przybrał sobie coś do głowy, z czego nie chce ustąpić. A
co takiego? Chce zostać księdzem odrzekła matka. A zatem byłoby to dla was
wielkim błogosławieństwem zauważył proboszcz z przejęciem.
Zasadniczo nie powinno być z tym żadnego kłopotu podjął znowu Mateusz,
ale, widzi ksiądz, ostatnie kiepskie lata odbiły się na gospodarce. Wielu rzeczy nam
brakuje, czasy są ciężkie. Kasia chce wkrótce wychodzić za mąż i potrzebne będzie
odpowiednie wiano. Przecież nie może wyjść z tego domu jak jakaś dziadówka. Franek za
parę lat będzie ciągnął los, a jeżeli popadnie zły numer, trzeba będzie opłacić zastępcę,
bo nie na to go wychowałem, żeby się bawił w żołnierza. Janek zaczyna już siedemnasty
rok i musiałby zaczynać naukę od początku. A więc jest to zupełnie niemożliwe,
zważywszy obecną drożyznę. Bardzo bym pragnął, księże proboszczu, aby mu ksiądz
wybił z głowy tę szaloną myśl. Gdyby tak ksiądz proboszcz zechciał się tego podjąć,
oddałby mi wielką przysługę.
Przede wszystkim cała sprawa w tym, żeby się do wiedzieć, czy Pan Bóg
rzeczywiście powołuje twego syna odrzekł ksiądz stanowczym tonem. Toż to i ja
bez przerwy powtarzam wtrąciła się pani Vianney.
Pan Bóg nie może go powoływać, skoro zagradza mu drogę do kapłaństwa
upierał się zaaferowany gospodarz.
, Jeśli go naprawdę powołuje, otworzy mu drogę. A ty, Mateuszu, nie możesz
stawiać mu przeszkód. Przyślij go do mnie, a zaraz będę wiedział, jak się rzeczy mają.
Jeszcze tego samego dnia Janek Vianney stawił się na plebanii i wyznał księdzu
proboszczowi pragnienie swego serca. Niech mi ksiądz proboszcz wierzy: ja bez
przerwy słyszę, jak mnie Pan Bóg woła: w czasie pracy, w kościele, w domu, w dzień, w
nocy... Ciągle słyszę Jego głos: chodz i ty do mojej winnicy.
Czy się przypadkiem nie mylisz, moje dziecko? Czy nie pociągają cię wygody życia,
jakich duchowieństwo może się dzisiaj znowu spodziewać? A gdyby tak zaczęto nas
znowu prześladować, jak to robiono do niedawna, a gdyby nas znowu zaczęto wtrącać
do więzienia, prowadzić na szafot, Janku, czy twoje pragnienie pozostałoby tak samo
żywe?
Nie zawahałbym się ani chwili, by pójść za głosem Bożym odrzekł młodzian z
takim zapałem, że kapłan nie miałjuż żadnych wątpliwości.
A jak wyobrażasz sobie studia? Musiałbyś przecież na uczyć się łaciny i jeszcze
wielu innych rzeczy, zanim mógłbyś zostać przyjęty do seminarium. Czy będzie to
możliwe? Janek opuścił głowę i odpowiedział cicho: Nie wiem. Ale Pan Bóg jakoś
zaradzi. %7łeby tylko ojciec powiedział: tak. Porozmawiam z nim. Powiedz mu, że chcę
się z nim zobaczyć w niedzielę po sumie.
Kiedy gospodarz zjawił się o umówionej godzinie, stary kapłan powiedział z wielką
[ Pobierz całość w formacie PDF ]