[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poprosić o pomoc? Czułam się bezsilna i coraz bardziej przerażona.
Czekałam na mamę całą noc. Drzemałam pod drzwiami w korytarzu,
żeby nie przespać jej powrotu. Mama chodziła jak kot, prawie bezszelestnie,
jakby zastanawiała się nad każdym krokiem, jakby się wahała, czy iść dalej
czy zatrzymać się w miejscu. Usiadłam w korytarzu naprzeciwko drzwi. Jak
otworzy, to zobaczy, że czekam, że jestem tu, pod drzwiami, jak wierny
piesek, i niech się przede mną wytłumaczy. Bardzo chciałam z nią
porozmawiać i zrozumieć. Byłam wściekła.
Co robisz o tej porze pod drzwiami, dlaczego nie jesteś w łóżku?
powiedziała ostro. Rzadko jej się zdarzało tak podnosić głos.
Czekam na ciebie, mamo. Postanowiłam, że nie pozbędzie się mnie
tak szybko. Martwiłam się.
Byłam u znajomych burknęła na odczepkę. Idz spać, ja też się
kładę.
Dobrze się czujesz? Widziałam jej napuchniętą twarz i skaleczony
policzek.
Nic mi nie jest. Oparła się o ścianę i stała bez ruchu. Trochę kręci
mi się w głowie.
Pomogę ci. Wyciągnęłam rękę.
Idz syknęła przez zęby. Idz i zostaw mnie w spokoju.
Jak położysz się do łóżka, to cię zostawię. Stałam uparcie obok.
Ale przedtem się rozbierz, bo masz brudną sukienkę.
Sama sobie poradzę, daj mi spokój! warknęła. Nic ci do mojej
sukienki, rozumiesz?! Wbiła wzrok w podłogę i stała dalej.
Nie możesz iść, nie masz siły i zobacz, jak wyglądasz! Straciłam
panowanie nad sobą i krzyknęłam: Coś ty, mamo, robiła?! Ten krzyk już
dawno miałam w sercu. Naprawdę jesteś taka nieszczęśliwa? Tak ci
ciężko, tak ci z nami zle, że musisz się upijać? Mamo!
A ona podniosła głowę i powoli, jakby w zwolnionym tempie, otworzyła
oczy, a potem znowu je zamknęła.
Tata mówił mi, kiedy jeszcze żył, że nie czujesz się wolna. Czy to
prawda? Odpowiedz! Czy to, co nam teraz robisz, jest twoją wolnością, o
której marzyłaś? Czy takiej wolności ci brakowało?
Mama kiwała się na palcach raz do przodu, raz do tyłu i nie
odpowiedziała. Milczała i milczała, nawet nie wiem, czy cokolwiek słyszała
z tego, co do niej mówiłam. Potem złapała się za głowę, zgięła wpół i
wymamrotała:
Muszę iść do łazienki.
Usłyszałam po chwili, jak wymiotuje.
* * *
Mama rano bardzo długo spała. Kiedy weszłam do łazienki, po nocnym
kataklizmie nie zostało śladu. Była sobota, dzień wolny, kiedyś nasz
ulubiony, a teraz przeklęty dzień. Snuliśmy się z Jaśkiem po domu markotni.
Kiedy mama wstanie? pytał co dziesięć minut, jakbym była
wszechwiedząca.
Nie mam pojęcia, ale chyba nie tak prędko.
Jak się obudzi, to zapytam ją o pieniądze. Może ich jeszcze nie wydała.
Wydała powiedziałam stanowczo.
Skąd wiesz, powiedziała ci? A na co wydała?
Nie wiem na co, ale wydała.
I nie odda?
Nie, nie odda.
Szkoda powiedział i zmartwiony podrapał się w głowę.
* * *
Przez kilka dni miałam nadzieję, że to, co się zdarzyło nocą miało na
mamę zbawienny wpływ. Cieszyłam się, patrząc, jak rano rozczesuje swoje
lśniące włosy i maluje twarz. Kiedyś robiła to codziennie, ostatnio prawie
wcale. Błogi spokój zagościł w moim sercu, bo widok zadbanej mamy
upewnił mnie, że najgorsze ma już za sobą. Znów powyciągała z szafki
swoje gazety, oglądała modę, przymierzała stare sukienki, narzekając, że
schudła. Zaczęła się interesować własnym wyglądem. Pomyślałam, że to
dobry znak, może zdarzy się cud i odzyskam dawną mamę.
Niestety, radość trwała bardzo krótko. Po kilku dniach znowu zaczęły się
nocne wypady trwające do rana, powroty o świcie, podejrzane telefony.
Najbardziej bałam się tego, skąd bierze na to pieniądze, bo nie mieliśmy już
ani grosza. Co prawda w domu raz po raz pojawiały się jakieś artykuły
kiełbasa, sery, świeży chleb, ale to było tylko zamydlanie oczu. Mama
starała się, żeby nie dać mi powodów do narzekania, a potem robiła swoje.
Siedziała w domu w ciągu dnia, a na noc znikała.
Nie potrafiłam się pogodzić z tym i zrozumieć, jak można tak bardzo się
zmienić. Była moją kochaną mamą, a jednocześnie kimś okrutnym i
zupełnie obcym. Nie poznawałam jej, gdy wracała nad ranem. Ukryta za
drzwiami swojego pokoju patrzyłam, jak wkrada się do domu, boso bo tak
ciszej dziwnie zmieniona i nieprzytomna. Ta straszna metamorfoza nie
mieściła się w mojej głowie. Czułam się samotna i zupełnie bezradna.
Na szczęście Jaś był zbyt mały, żeby coś podejrzewać, miał pretensje do
mamy, że z nim nie rozmawia, że ciągle śpi albo siedzi zamknięta w pokoju,
ale jego chłopięcy świat miał jeszcze wiele innych uroków. Za to ja
umierałam ze strachu. Wyobrażałam sobie różne rzeczy i bałam się, że
oprócz ojca stracę również matkę. Tylko tym razem chyba tego nie
wytrzymam. Gdyby nie spotkania z Filipem i obowiązki wobec Marty,
pewnie bym zwariowała. Bo czy da się wytrzymać, kiedy cały świat się
człowiekowi wali, a wszystko, na co w życiu stawiał, okazuje się wielką
pomyłką?
Mama marniała w oczach. Schudła okropnie, bo prawie nic nie jadła.
Trzęsły jej się ręce i ciągle czegoś szukała. Raz w nocy gdzieś zadzwoniła i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]