[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wyciągnął dłoń ze szkatuły. Trzymał równo cięty kryształ, tak przezroczysty, \e na tle czarnego materiału
wydawał się czarny. Zdradzała go tylko oprawa ze starego złota. Zdaniem Conana, kamień mógł kiedyś
zdobić rękojeść miecza lub hełm, ale gdy mu się przyglądał, poczuł dziwny niepokój.
 Nic wielkiego  prychnął pogardliwie Bowenu.  Za mało w nim złota, by wart był zachodu.
 Za mało oleju w twojej głowie, byś znał się na tym  ofuknął go Kubwande.  Jeśli nie przyjdzie nam
ochota, \eby go zostawić, damy go Lyseniusowi. Mo\e on oceni, ile jest wart.
 Z pewnością wiele, skoro stra\e biły się, by go uratować  powiedział Conan.  Ktokolwiek go stracił,
bez wątpienia byłby gotów zapłacić przyzwoity okup.
Miał wielką ochotę pozbyć się kryształu jak najszybciej, ale nie był pewien, czy powinien trafić w ręce
Lyseniusa. Klejnot pachniał mu magią, a to znaczyło, \e im dalej będzie i od uczciwych ludzi, i od Lyseniusa,
tym lepiej.
A co z uczciwą kobietą? Scyra zdawała się nie popierać niektórych knowań ojca. Conan ufałby jej bardziej,
gdyby wyjawiła mu coś więcej. Ale i tak zaufanie, jakim ją darzył w porównaniu z jego zaufaniem do
Strona 52
Green Roland - Conan i wrota demona
Lyseniusa, miało się jak sztuka złota do miedziaka. Z zasady nie wierzył czarownikom, lecz dla dobra swoich
Bamula gotów był okazać Scyrze tyle zaufania, na ile według niego zasługiwała.
 Takie kryształy są w mojej ojczyznie  powiedział Conan.  Mają moc, ale to kobieca magia. Vuona
jest kobietą, lecz nie zna się na czarach. Jednak\e Scyra to zarówno kobieta, jak i czarodziejka. Ona
powinna dostać kryształ.
 A jak Lysenius się rozzłości?  spytał Bowenu.
 Więc musimy trzymać języki za zębami, dopóki nie damy kamienia Scyrze  odpowiedział mu Govindue
takim tonem, jakby pouczał małe dziecko (choć Bowenu musiał być co najmniej pięć lat starszy od niego).
XIII
Lysenius nie przypominał wyglądem typowego czarownika, ale te\ Conan poznał ich wielu (choć niewielu
polubił) i zdą\ył się przekonać, \e ró\nią się od siebie tak jak wszyscy inni ludzie.
Ojciec Scyry niemal dorównywał Conanowi wzrostem i gdyby wiódł równie ruchliwy \ywot, mógłby prawie
dorównać Cymmerianinowi budową ciała. Tymczasem na jego wielkim brzuchu opinała się jedwabna
koszula, która niegdyś miała zapewne słu\yć za odzienie barachańskiemu \eglarzowi. Inne oznaki
wygodnego \ycia wyzierały z błękitnych rajtuzów skrojonych według ostatniej aquilońskiej mody. Z szerokich
ramion zwieszała się krótka, zielona, myśliwska opończa w bossońskim stylu. Barwnego obrazu dopełniał
szeroki pas z niewyprawionej skóry, ani chybi piktyjski, zza którego sterczał równie\ piktyjski sztylet z brązu.
Okrągła twarz górująca nad dziwaczną postacią wydawała się niemal za młoda dla człowieka będącego
ojcem kobiety w wieku Scyry. Teraz Lyseniusza postarzała tylko całkiem łysa czaszka i wspaniała, siwa broda
przetykana czarnymi pasemkami. Oczy miały tę samą głęboką, niebieską barwę, co oczy córki i przypominały
trochę kolorem oczy Cymmerianina. Ale pytanie, co się za nimi kryje, niepokoiło Conana tak samo jak to, co
spoczywało na dnie jego własnej sakiewki.
 Dobrze mi słu\ycie  powiedział Lysenius z akcentem, który Conan rozpoznał jako aquiloński. 
Bardzo dobrze.
Powtórzył te słowa jeszcze trzy razy. Conan poczekał, a\ skończy i przetłumaczył je Bamula tylko raz. Nie
miał na razie powodu, by dzielić się z nimi podejrzeniami co do Lyseniusa. Instynkt nakazywał mu ostro\ność
i on temu instynktowi wierzył; gdyby było inaczej, nie \yłby ju\ od dawna. Ale nie był ani bogiem, ani
kapłanem, więc nie mógł nazwać swego instynktu nieomylnym czy doskonałym.
Wątpliwości Conana rosły wolno niczym mech, gdy dalej słuchał Lyseniusa. Z pomrukiwania czarownika
wynikało, \e przybył na Pustkowie Piktów, uchodząc najpierw z Aquilonii, a potem z ojczystej Bossonii. W
ka\dym z tych krajów jego praktyki magiczne obraziły mo\nych tego świata, a w Bossonii ich gniew dosięgnął
jego \ony, matki Scyry.
Znalazł siew kraju Piktów tylko ze swą wiedzą magiczną. Conan przysiągł sobie, \e w to uwierzy, jak
zobaczy latające statki.
Stygijscy kapłani mieli rozległe wpływy i dość złota, by kupować sobie przyjaciół. Lysenius zaprzyjaznił się z
Piktami, u\ywając swych czarów tak, by nie podwa\ały wiary w moc magiczną ich szamanów. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl