[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się w fotelu, puszczając kłęby dymu ze swego cygara. Usłyszałem skrzypnięcie drzwi i
odgłos kroków na żwirze. Ktoś szedł ścieżką po drugiej stronie muru, pod którym
czatowałem. Wyjrzałem zza muru i zobaczyłem, że to przyrodnik. Zatrzymał się u
drzwi szopy w rogu sadu.
Klucz zgrzytnął w zamku, a gdy Stapleton wszedł do środka, z wnętrza dobiegł
mnie dziwny odgłos jakby brzęk łańcucha. Stapleton przebywał tam nie dłużej jak
minutę, po czym dosłyszałem znów zgrzyt klucza. Stapleton minął mnie i wszedł do
domu. Widziałem, jak usiadł znów przy stole. Wtedy z całą ostrożnością powróciłem
do swoich towarzyszów i opowiedziałem im, co zobaczyłem.
A więc mówisz, Watsonie, że pani Stapleton nie było w pokoju? spytał
Holmes, gdy skończyłem swoje sprawozdanie.
Nie.
Gdzież może być zatem, jeśli w żadnym innym pokoju, oprócz kuchni, nie ma
światła?
Nie mam pojęcia.
Wspomniałem, że nad wielkim Trzęsawiskiem Grimpen zawisła gęsta biała
mgła. Posuwała się z wolna w naszą stronę, tworząc jak gdyby mur niski, ale
nieprzenikniony. Oświetlona blaskiem księżyca, z przezierającymi jej powierzchnię
szczytami skał, robiła wrażenie bezbrzeżnego, lśniącego lodowca.
Holmes przyglądał się nadciągającej mgle i mruczał coś niecierpliwie.
Mgła idzie ku nam, Watsonie.
Czy to może mieć jakieś znaczenie?
Bardzo poważne... jest to jedyna rzecz na świecie, która może pokrzyżować
moje plany. Sir Henry na pewno wyjdzie wkrótce. Już dziesiąta. Nasze powodzenie, a
nawet jego życie zależy od tego, czy wyjdzie, zanim mgła zasnuje ścieżkę.
127
Noc była cicha i pogodna. Gwiazdy migotały chłodnym blaskiem, a cały
krajobraz tonął w bladym świetle księżyca. Przed nami wznosiła się ciemna masa
domu, z dachem najeżonym kominami, odcinającym się ostro na tle nieba usianego
gwiazdami. Szerokie, złote smugi padały z okien na sad i moczary. Nagle jedna z nich
zgasła. To służba opuściła kuchnię. Pozostała tylko lampa w jadalni, gdzie dwaj
mężczyzni, gospodarz-morderca i gość, nieświadom grożącego niebezpieczeństwa,
gawędzili jeszcze, paląc cygara.
Z każdą minutą gęsta biała mgła, zakrywająca połowę moczarów, przysuwała
się coraz bliżej domu. Już pierwsze fale zaczynały się kłębić na tle złotej smugi
padającej z oświetlonego okna. Dalsza część muru otaczającego sad była już niewido-
czna, a tylko wierzchołki drzew wystawały sponad białych oparów. Niebawem obłoki
mgły podpełzły z obu stron domu i złączyły się niby dziwaczny okręt na jakimś
fantastycznym morzu.
Holmes uderzył z pasją pięścią w skałę, która nas zasłaniała, i tupnął
niecierpliwie nogą.
Jeśli sir Henry nie wyjdzie za kwadrans, mgła zakryje ścieżkę. Za pół godziny
nie zdołamy dojrzeć nawet własnych rąk.
Może byśmy się cofnęli nieco dalej na wzgórze?
Dobrze... tak będzie lepiej.
Tak więc, w miarę jak morze mgły zbliżało się do nas, cofaliśmy się przed nim,
aż wreszcie znalezliśmy się o pół mili od domu. A gęsta biała fala, osrebrzona
księżycem, posuwała się za nami leniwie, lecz nieubłaganie.
Cofamy się za daleko rzekł Holmes. Nie możemy dopuścić do tego, aby
sir Henry'emu stała się jakaś krzywda, zanim zdoła dojść do nas. Musimy za wszelką
cenę pozostać tu, gdzie jesteśmy.
Ukląkł i przyłożył ucho do ziemi.
Całe szczęście! Zdaje mi się, że już idzie.
Odgłos szybkich kroków przerwał ciszę panującą na moczarach. Ukryci wśród
głazów patrzyliśmy uważnie przed siebie usiłując wzrokiem przebić wznoszący się
biały mur. Kroki stawały się coraz bliższe i poprzez zasłonę mgły ukazał się wreszcie
ten, na którego czekaliśmy.
Znalazłszy się nagle poza obrębem mgły, pod czystym, wyiskrzonym
gwiazdami niebem, sir Henry rozejrzał się ze zdziwieniem dookoła, a potem szybkim
krokiem przeszedł ścieżką tuż obok naszej kryjówki i zaczął wchodzić na stok wzgórza,
128
wznoszącego się za nami. Idąc rozglądał się z niepokojem na wszystkie strony.
Uwaga! zawołał Holmes, po czym usłyszałem trzask odwodzonego kurka
pistoletu. Zbliża się!
Gdzieś z głębi pełznącego w naszą stronę morza mgły dobiegł nas odgłos
szybko biegnącego zwierzęcia. Już tylko pięćdziesiąt jardów dzieliło nas od białych,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]