[ Pobierz całość w formacie PDF ]

handlu, który mieszkał z całą rodziną w pałacu. Amin niczym nie różnił się od swoich rówieśników,
co najwyżej wysokim wzrostem i muskulaturą. Pewnego dnia ba-
-45-
wiąc się z jednym z synów doradcy - walczyli drewnianymi mieczami - zadał cios, z pozoru
nieszkodliwym, tępym drewnianym  ostrzem" w brzuch chłopca z taką siłą, że wepchnął je aż po
rękojeść i okrwawiony miecz przebił ciało nieszczęsnego chłopca na wylot. Biedak umarł, a
winowajca zupełnie się tym nie przejął. Szach osobiście zajął się tą sprawą i przekonał doradcę, że
Amin nie jest niczemu winien, gdyż nie zdaje sobie jeszcze sprawy ze swojej siły i nie umie nad nią
panować. Doradca za swoją stratę otrzymał od Dżumala szczodre wynagrodzenie w złocie, Amina
zaś umieszczono w osobnym pokoju obok koszar pałacowej ochrony. Opiekę nad nim poruczono
kapitanowi Ratarchowi - dowódcy straży. Od tej pory każdy dzień chłopiec spędzał na specjalnym
podwórcu, gdzie strażnicy doskonalili się we władaniu różnego typu bronią, w walce wręcz, albo po
prostu ćwiczyli mięśnie. Dwunastoletni Amin ćwiczył z dziwną zawziętością. Poza bronią i własną
siłą niczym innym się nie interesował.
Minęło pół roku. Siwowłosy kapitan Ratarch zjawił się u szacha i nie kryjąc zdziwienia powiedział,
że jego trzynastoletni wychowanek pokonuje w ćwiczebnych walkach każdego z jego żołnierzy, bez
względu na rodzaj broni, którą walczą i każdego rozkłada na łopatki w walce wręcz.  Nawet mnie" -
dodał Ratarch i było widać, że to wyznanie nie przyszło mu lekko.
Szach poszedł popatrzeć na zadziwiające dziecko i nie poznał tego, który był jego synem i którego
nie widział już prawie pół roku. Amin podrósł jeszcze o głowę, rozrósł siew barach, zmężniał.
Wyglądał na co najmniej osiemnaście, a może nawet dwadzieścia lat.
- Tego dzieciaka spokojnie można włączyć do straży - powiedział kapitan. Dżumal pomyślał:  A
dlaczego by nie?" i mianował Amina jednym ze swoich ochroniarzy.
Minęły dwa miesiące. Na szacha próbowano dokonać zamachu.
Podczas audiencji w pałacu, zabójca, który przeniknął w przebraniu cudzoziemskiego kupca, z
odległości pięciu kroków rzucił w Dżumala zatrutym kindżałem. %7ładen ze strażników szacha nie
zdążył nawet drgnąć. %7ładen - oprócz Amina, który nie wiadomo jak zdołał podstawić pod lecący
kindżał swoją pierś. Mało tego, z kindżałem sterczącym z ciała tuż obok serca, rzucił się na zabójcę.
Ten próbował zabić się dokładnie taką samą bronią, wyjętą z szerokiego rękawa kupieckiej szaty, ale
nie udało mu się. Amin złapał fanatyka za rękę. Na pokrytą mozaiką posadzkę brzęknęła zatruta stal i
... Chłopiec o wyglądzie mężczyzny sam zabił fałszywego kupca - po-
-46-
tężnymi rękami, jakby od niechcenia, skręcił mu kark. W ciszy, jaka zapanowała, dał się słyszeć
chrzęst łamanego kręgosłupa. Dopiero po tym wszystkim odważny strażnik padł, przykrywając ciałem
trupa wroga.
Amin nie umarł w wyniku utraty krwi, wewnętrznych obrażeń czy trucizny, ale już następnego dnia
stał obok szacha, gotów chronić jego życie. Stał tak, jak stać miał od tej pory już zawsze - przed
wszystkimi strażnikami.
Wkrótce dla całego turańskiego dworu, a co za tym idzie, również dla namiestników imperatora we
wszystkich prowincjach, nastały czarne dni. Intrygi i knowania, organizowane przede wszystkim
przez państwa rywalizujące z Turanem o panowanie na zachodzie, wstrząsały krajem.
W ciągu trzech lat jedenaście razy nastawano na życie Dżumala. Próbowano go zabić i z bliska, i ze
znacznej odległości. Ale dzięki instynktowi, błyskawicznej orientacji i odwadze młodego strażnika
skończyło się tylko na próbach. Amin zasłaniał sobą szacha, wybijał mu z ręki kielich z zatrutym
winem, walczył z zabójcami bez względu na ich liczbę, odbijał wypuszczone z dalekich kryjówek
strzały, zgadywał przestępcze zamiary, wpijając swoje przenikliwe spojrzenie w przybliżających się
do szacha, i tym samym wywołując u niektórych zdenerwowanie, co nieodmiennie ich zdradzało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl