[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swojego miasta państwa. Byli zapewne przekonani, że Sark leży na tyle daleko na
południu, iż mało prawdopodobne jest, by Anaksymander mógł odegrać znaczącą rolę w
dziejach Qjary. Poza tym przyjęcie wiary w boga mężczyznę Wotantę niemal
gwarantowało w niedługim czasie zmianę dotychczasowego stosunku sił między tronem i
świątynią na korzyść wzmocnionej władzy świeckiej.
Conan podejrzewał, że może to oznaczać rychły kres potęgi Jedynej Prawdziwej
Bogini i tego, co pociągało cymmeriańskiego obieżyświata w obyczajach Qjary. Liczył
jednak, że buntownicza frakcja, z której przywódczynią zawarł intymną znajomość, spróbuje
przeciwstawić się tym zmianom. Nie był pewny, czy opozycjoniści zdołali odpowiednio
rozpowszechnić podczas jego nieobecności prawdę o intencjach Anaksymandra; nie wiedział,
ilu zręcznie posługujących się bronią i językiem sprzymierzeńców zdołali sobie zapewnić. On
sam był po ich stronie, lecz dano mu niedwuznacznie do zrozumienia, by jako cudzoziemiec
trzymał się z daleka od wewnętrznych sporów miasta.
Na razie nic nie wskazywało, by w Qjarze istniała jakaś opozycja. Mieszkańcy
zdawali się być w radosnych, świątecznych nastrojach, odpowiednich do wesela, nie zaś
zbrojnej walki. Trzy segmenty posągu w białych całunach ustawiono wkrótce pionowo na
wzmocnionych rydwanach bojowych. Można było nimi sterować przy pomocy długich
drewnianych dyszli. Oglądane z podziwem i czcią przez mieszkańców, części wyniosłego
metalowego idola czekały przed trzema miejskimi bramami na wwiezienie do Qjary.
Conan zastanawiał się, co mają znaczyć tak wyszukane przygotowania. Jeżeli,
podobnie jak w przypadku większości obrzędów, tkwił w tym jakiś praktyczny cel, nie był on
bynajmniej oczywisty. Oczywiście posąg był zbyt duży, by przewiezć go w całości, lecz
dlaczego przetransportowano go przez pustynię odmiennymi trasami i wwożono do miasta z
trzech różnych stron? Poza tym, po co odlano tak wielką rzezbę? W istocie, po co odlewano
ją w ogóle? Conan wiedział z doświadczenia, że najszczersza wiara przejawia się nie w
rzezbionych idolach, lecz sercach i umysłach żywych ludzi.
Bez wątpienia w procedurze otaczającej wjazd posągu do Qjary i zachowywaniu do
ostatniej chwili jego segmentów oddzielnie krył się jakiś istotny cel. Rola ceremonii była
oczywista: otaczająca przykryte całunami odlewy tajemnica oraz wspaniała procesja przez
wszystkie dzielnice miasta miały przyciągnąć tłumy na kulminacyjny rytuał odsłonięcia
części posągu i ich połączenia. Khumanos dowiódł tym swej przebiegłości. Conan
zastanawiał się, czy arcykapłan planował w sekrecie coś wyjątkowego na chwilę ustawienia
rzezby i jej poświęcenia. Do tej pory Cymmerianin słyszał jedynie niejasne wzmianki o
potędze Wotanty. Czyżby tajemniczy bóg istotnie miał zamiar zstąpić między wiernych, a
przynajmniej dać niezbity dowód swej mocy?
Po dotarciu utrudzonego orszaku z trzecim odlewem pod bramy Qjary Conan nie miał
czasu na zbieranie plotek ani porozumienie się z przyjaciółmi. Ceremonię odsłonięcia posągu
wyznaczono już na następny dzień. Ponieważ gońcy wyprzedzili grupę pozostałych przy
życiu niewolników, przygotowania ruszyły pełną parą. Qjara w pośpiechu szlifowała ostatnie
szczegóły.
Okazało się, że Conan nie może dostać się przed oblicze księżniczki Afriandry a
nawet potajemnie zakraść się nocą do jej komnat. Powiadano, iż skryła się w odosobnieniu z
młodszymi kapłankami w sanktuarium świątyni Sadity, by dokonać rytualnego oczyszczenia
ciała i ducha przed odegraniem roli druhny Jedynej Prawdziwej Bogini.
Nim Conan skończył doglądać chorych i wycieńczonych niedobitków wędrówki przez
pustynię, oporządził swego utrudzonego wielbłąda i wytrzepał piach z ubrania i ekwipunku,
zaczęło się zmierzchać. Ledwie zdążył uzgodnić pewne drobne naprawy ze zbrojmistrzem.
Cały czas rozmyślał o niespodziance, którą planował na dzień święta. Nie nękał Khumanosa
prośbą o zapłatę, ponieważ był pewny, iż kapłan uzna służbę Cymmerianina za zakończoną
dopiero po wwiezieniu segmentów posągu przez bramy Qjary. Cymmerianin spożył sutą,
hojnie zakrapianą wieczerzę w karawanseraju.
Jego snu tej nocy żadną miarą nie można było nazwać błogim.
Następnego dnia pod niemiłosiernie palącym porannym słońcem ciężko obładowane
rydwany ruszyły z hałasem przez ulice Qjary. W asyście tłumów radosnych, rozśpiewanych
mieszkańców jechały tempem wolnego marszu w stronę Agory i świątynnego kompleksu.
Segmenty posągu na skrzypiących pod ich ciężarem wozach górowały znacznie nad głowami
wiernych, a nawet starszymi, osiadającymi z wiekiem domami z pobielanych glinianych
cegieł. Conan towarzyszył Khumanosowi w procesji przez Bramę Kwietną, dlatego też
[ Pobierz całość w formacie PDF ]