[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jak wielu mężczyzn, tylko stwarza pozory. - Ziewnęła. - Idę spać. Dobranoc. - Gdy milczał,
powtórzyła głośniej. - Dobranoc, Piętro.
-Co?
- Powiedziałam dobranoc, ale ty gdzieś się zapatrzyłeś. Słyszałeś mnie?
- Nie. Tak. Dobranoc.
W drodze do pokoju uśmiechnęła się. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego, ale kilka ostatnich minut
sprawiło jej wielką przyjemność.
Jej dni były teraz wypełnione pracą. Za dnia siedziała w biurze, a wieczorem nad tłumaczeniem.
Postanowiła nie rozmyślać o Ginie i trzymała się tego, bo tak łatwiej jej się żyło. Od czasu do czasu
powracały do niej strzępy wspomnień, fragment po fragmencie, ale wciąż była daleka od ostatecznej
odpowiedzi.
- Może nie będzie ostatecznej odpowiedzi - mruknęła do siebie. - Może będę musiała stworzyć nową
wersję swojego życia.
Kiedyś ta myśl by ją przeraziła, teraz przyjęła ją ze spokojem, wierząc, że da sobie radę. W Wenecji
odnalazła ostatnią rzecz, jaką miała nadzieję znalezć: poczucie bezpieczeństwa. Miało to coś
wspólnego z Piętrem, który stale był gotów jej pomóc.
Bez kłopotu znalazła wspólny język z jego biznesowymi partnerami, a zwłaszcza z baronem Frankiem
Farinim. Ten pełen wigoru mężczyzna zaczynał jako portier, zbił fortunę na kuchennych utensyliach,
aż wreszcie zapragnął zapewnić sobie lepszy status. W tym celu kupił pałac na jednej z wysp na
lagunie i zdobył dla siebie tytuł szlachecki.
Wśród jego nabytków znajdowała się także o wiele młodsza żona, która go poślubiła dla jego
nieuzasadnionego tytułu i z uwielbieniem pławiła się w jego chwale.
Ruth nie potrafiła brać poważnie człowieka, który tak naiwnie cieszył się swoimi zabawkami, a z
drugiej strony jego naiwność i otwarte serce wydały jej się czarujące.
- Jakim cudem on zrobił karierę w biznesie? - spytała Pietra po ich pierwszym spotkaniu.
- Wykorzystał inną część swojego mózgu, nie tę, która dostała bzika na punkcie Serafiny - wyjaśnił z
uśmiechem. - Ta, która zajmuje się interesami, jest twarda i potrafi kombinować. Skoro znasz tyle
języków, wiesz pewnie, od czego pochodzi słowo barom.
- Aaciński rdzeń to bara, czyli głupek. - Zaśmiała się. - Biedny Franco.
- Będzie biedny, jak Serafina go zostawi i zażąda milionów.
- Skąd wiesz, że tak zrobi?
- Jeszcze jej nie poznałaś - odparł złowrogo Piętro. Franco zamierzał także podszlifować swój
angielski.
W tym celu wciągał Ruth w długie rozmowy o swojej wyspie i spektakularnym balu, jaki planował
wydać w karnawale. Piętro sprzedawał bilety na to wydarzenie.
- To będzie coś - tłumaczył. - Wszyscy się tam pojawią, wszyscy ważni ludzie. Będziemy pływać
gondolami, a moja Serafina będzie wyglądać najpiękniej ze wszystkich kobiet.
- Wydał majątek na biżuterię, a ona nie może się doczekać, żeby się nią pochwalić - zauważył pózniej
Piętro. - Drugie tyle wydał na bal.
- Wybierasz siÄ™?
Piętro wzruszył ramionami.
- Nie. Doradziłem mu we wszystkim, w czym mogłem, na co zresztą zasłużył, biorąc pod uwagę zysk,
jaki mam z biletów. Ale ten hałas to nie dla mnie. Chyba się starzeję.
Można by o nim powiedzieć wszystko, lecz nie to, że jest stary. Był ubrany tak samo jak tego ranka,
gdy widziała go na pomoście. Patrząc na niego obiektywnie, musiała przyznać, że przyćmiewał
innych mężczyzn, choć najwyrazniej nie był tego świadomy. Trudno by znalezć drugiego człowieka,
który mniej interesuje się swoją powierzchownością, i to właśnie była jedna z jego najbardziej
atrakcyjnych cech.
Ale to nie wszystko. Każda kobieta, żyjąc tak blisko niego jak Ruth, dostrzegłaby, że gdzieś w środku
kryje się całkiem inny Piętro. Ten inny Piętro stronił od świata, bo tylko w ten sposób odnajdywał
spokój, choćby posępny i jałowy. Ruth uważała, że kontrast między jego dwoma obliczami wyjaśnia,
dlaczego często sprawiał wrażenie, że żyje na skraju wulkanu.
ROZDZIAA SZÓSTY
Przez kilka dni Piętro był milczący, aż pewnego popołudnia stanął w progu biura i oświadczył:
- Muszę coś załatwić w mieście.
- Pójdę z tobą - rzekła Ruth. - Chętnie się przejdę.
- Nie tym razem. Zresztą już wychodzę.
- Jestem gotowa.
- Powiedziałem nie. Zobaczymy się pózniej. Oddalił się szybkim krokiem. Ruth dopiero po chwili
zdała sobie sprawę, że zrobił jej afront.
- Nie przejmuj siÄ™ - rzekÅ‚ Mario. - Pewnie wybiera siÄ™ do San Michèle. To maÅ‚a wyspa na lagunie, jest
tam cmentarz, gdzie leżą jego żona i dziecko. Jezdzi tam co miesiąc. Nigdy nic nie mówi, ale zawsze
wiem, że tam był, bo jest wtedy bardzo małomówny.
- O mój Boże - jęknęła Ruth. - Jestem taka nietaktowna.
- Skąd miałaś wiedzieć?
- Kiedyś zacząłeś mi opowiadać o jego żonie, ale nam przerwano. Znałeś ją?
- Tak. Nazywała się Lisetta Allucci. Dorastali razem. Często tutaj zaglądała, była bardzo miła. Kiedy
się zaręczyli, wszyscy się cieszyli. Potem zaszła w ciążę, co też było powodem do radości, bo Piętro
miałby następcę.
- Ludzie wciąż myślą w tych kategoriach?
- Jeśli mają tytuł szlachecki. Książę musi mieć następcę. Zlub odbył się w bazylice Zwiętego Marka, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl