[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mnienie ust na policzku, palców na skórze. Czy jestem tak niedojrzała, że po-
wstrzymuje mnie jakieś niemądre uczucie? A jednak tak właśnie było. I coś jesz-
cze. Wspomnienie, że sama była królem geblingów. Czuła, jakby życie milionów
stworzeń mieszkających w Spękanej Skale zależało od niej. Odpowiadała za nie,
były w jej władzy. Wyraznie pamiętała, że niegdyś  kiedy jeszcze tylko kilka
tysięcy geblingów zamieszkiwało górę  rządziła nimi. Nie potrafiła odrzucić
odpowiedzialności, w każdym razie nie tak łatwo. Więc nic nie powiedziała.
Angel odłożył nożyczki.
 Zliczna  stwierdził.
 Wyglądasz jak więzień, który wyszedł właśnie z Radosnych Piekieł 
175
stwierdziła Sken.
 Dziękuję  odpowiedziała Patience.  Uważam to uczesanie za twarzo-
we.  Założyła perukę i znowu stała się kobietą.  W co się gra w tym domu?
 Właściwie to jest bardziej miejsce widowisk.  Angel poprawił z tyłu jej
włosy.  Mają scenę i trupę gauntów, z gier hazardowych  zawody między
ślizgawcami i robalami. Stawki bywają wysokie.
 Nigdy nie widziałam takiej walki  powiedziała Patience.
 To nic ładnego  stwierdziła Sken.
 Powinniśmy na coś postawić, inaczej pomyślą, że nie przyjechaliśmy tu
dla hazardu, i zaczną się zastanawiać, czy nasza obecność nie oznacza kłopotów.
 Angel podrzucił ciężką sakiewkę w powietrze i złapał ją. Sken ani na moment
nie spuszczała z niej wzroku.
 Ale bardziej mam ochotę na widowisko. Co takiego pokazują?
 Nie wiem. Jest to prawdopodobnie demonstracja rozrzucańca.
 Może powinniśmy poszukać czegoś gdzie indziej.
Angel zmarszczył brwi.
 Jeśli masz zamiar wybrać się do teatru, to znalazłyby się pewno lepsze
miejsca niż Wolne Miasto.
 Jestem tutaj w interesach  powiedziała Patience.  Tak więc nie mam
specjalnego wyboru.
Usłyszeli pukanie do drzwi. Will wsunął głowę do środka.
 My jesteśmy gotowi, co z wami?
 My też  odparł Angel.
W pomieszczeniu, gdzie odbywały się walki, było dość tłoczno. Angel po-
prowadził ich najpierw do miejsca, gdzie przyjmowano zakłady. Wszystkie lśnią-
ce kolorami ślizgawce przyczepione były do swych szklanych pudełek, w czasie
odpoczynku odrastały im nowe członki. Nie miały więcej niż pięć centymetrów
średnicy.
 Myślałam, że są większe  powiedziała Patience.
 Będą, ale podczas walki  poinformowała ją Sken.  Głodzą je, by nie
ważyły zbyt wiele w czasie transportu. Ale wszystkie ślizgawce są takie same.
Liczą się robale.
Robale trzymane były w rojach, do każdej walki przygotowywano po kilkana-
ście. Na razie poruszały się powoli i bez celu. Patience wkrótce przestała się nimi
interesować i rozejrzała się po pokoju gry.
Dziwne, jak łatwo w takim miejscu mieszali się ludzie z geblingami. Nie czu-
ło się podziałów ani szowinizmów. Dostrzegła nawet kilka dwelfów, które nie
były służącymi, i parę gauntów, które niekoniecznie musiały być prostytutkami,
chociaż trudno to było stwierdzić z pewnością. Gaunty nie radziły sobie najlepiej
w grach losowych  zawsze przegrywały. Chyba ludzie nie mogli się zachowy-
176
wać tak niesportowo, żeby okradać te biedne stworzenia, które nie potrafią się
obronić.
Każdy człowiek w tym pomieszczeniu był piękny, a przynajmniej chciał za
takiego uchodzić. Stroje kilkunastu grubych dam i zażywnych mężczyzn miały
podkreślać ich zamożność. Wszędzie błyskały klejnoty i złote łańcuchy. Broka-
ty lśniły na szerokich ramionach, welwety spływały z rozłożystych bioder. Ale
przy gauntach wyglądali oni jak własne karykatury. Ideałem urody wśród ludzi
byli masywni, silni mężczyzni oraz kobiety o pełnych kształtach. Twierdzono, że
to dobrze odżywiona rasa, i mówiono to z prawdziwym uznaniem. Ale zarówno
mężczyzni, jak i kobiety stąpali tak ciężko, jakby pod ubraniem nosili zbroje z brą-
zu. Za to gaunty poruszały się posuwiście, bez wysiłku, niby tancerze. Zdawało
się, że ich nogi nie są połączone z tułowiem, tak że głowa pozostawała zawsze na
tym samym poziomie.
Kiedy ruszają się, ich ciała są pieśnią ziemi.
Kiedy mówią, ich głosy są pieśnią powietrza.
Kiedy kochają! Och, rozkosz, jaką dają,
Jest tak silna, jak kołysanie morza.
Tak brzmiał  Hymn do gauntów , na wpół satyryczny, na wpół szalony utwór
napisany przez starożytnego poetę, który okazał się nazbyt ekscentryczny, by za-
pamiętano jego imię lub by zapomniano jego wiersze.
A ojciec powiedział jej tak: ludzie nie odczuwają braku maszyn na Imaculacie,
ponieważ gaunty są równie użyteczne i o wiele piękniejsze.
Teraz szczególnie jeden gaunt rzucił się jej w oczy. Młodziutki, o jasnych
włosach, szczupły. Był nieproporcjonalnie wysoki w stosunku do swojej wagi.
Patience zauważyła, jak tu i tam pojawia się w tłumie obstawiających zakłady.
Jakoś zawsze tak się składało, że ręką, a czasem ramieniem bardzo delikatnie
ocierał się o krocze któregoś z bogato wyglądających kupców. Homoseksualista? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl