[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razem wziętych. Szedłem, omijając latarnie i wypatrując w bocznych uliczkach swojego
szczęścia. Stare kamienice nie straszyły mnie wysokością drapaczy chmur, bezdusznym
kształtem okien i smętną obojętnością. Każdy dom coś do mnie mówił o dawnej świetności
królewskich powozów, bogactwie i zaradności mieszczan, wrogich najazdach zaborców,
oryginalnych pomysłach inteligencji, o Powstaniu Warszawskim i komunistycznych aspiracjach
byle kogo. Teraz wszystko to uśmiechało się i tętniło życiem, pokazywało twarz, którą
zrozumieć mogli tylko prawdziwi smakosze. W dodatku, pogodny wieczór szeptał mi do ucha
takie bezeceństwa, że gotów byłem wyrzec się miliona euro za odnalezienie Nany Radwan.
Teoretycznie, oczywiście. Przebrałem się w szary garnitur, niebieską koszulę ze spinkami w
kształcie samolocików, krawat oryginalny jak wizyta u dentysty i buty droższe od logo
Harrodsa. Wyglądałem na tyle dobrze, żeby zwracać uwagę zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
Serdecznie wszystkich zapraszam, że tak powiem, serdecznie zapraszam.
Gdy tylko wszedłem do knajpy, zauważyłem, że kelnerka jest zdrową laską, świadomie
kierującą swoim życiem. Wysokie szpilki, sukienka mini i opalenizna z solarium o mocy
dwóch słońc zagrażały wiecznemu odpoczynkowi każdego mężczyzny. Czarne włosy lśniły,
makijaż rywalizował z wystawą w kiosku, a paznokcie mogły przebić asfalt. Jednym słowem,
kelnerka Magda Ryś była widoczna. Kiedy znalazłem się dostatecznie blisko, aby
zaprezentować swój czarujący uśmiech, pojawił się policyjny specjalista od portretów
pamięciowych, Piotr Mucha. Gość był cholernie utalentowany. Wystarczyło opisać mu
szczegóły paszczy jakiegoś łobuza i okazywało się, że po godzinie powstawał portret
porównywalny ze zdjęciem. Dzięki Musze kilku niebezpiecznych Janków odsiadywało
wyroki w najcięższych polskich więzieniach. Rysownik odmalowywał podobizny
bandziorów na tyle dokładnie, żeby mogła ich podkablować nawet własna rodzina. Walewski
umówił nas prywatnie, bez wtajemniczania w szczegóły. Znałem Muchę jeszcze z czasów, gdy
robiłem reportaże dla telewizji.
To ona? Rysownik dołączył do mnie.
Na pewno odparłem. Zamówiłem kawę, bo nie wypadało siedzieć o suchym pysku.
Mucha trzymał na kolanach szkicownik i najwyrazniej szykował się do stworzenia wielkiego
dzieła. Był mikrym mężczyzną w średnim wieku i w pewnym sensie niewidocznym. Typ
przejrzystego jak powietrze . Magda Ryś zerkała na mnie wzrokiem gwiazdy filmowej
skrzyżowanej z reklamą salonu masażu. Suka była wygłodzona, że nie daj Boże.
Zadzwoniła pani dość pózno skarciłem ją za opieszałość.
Nie byłam pewna, czy to ten tatuaż wyjaśniła, szczerząc równe ząbki. Musiała mieć
dobrego ortodontę ani chybi ze specjalizacją w Stanach. No i chciałam być pewna...
Ktoś jeszcze go zapamiętał? ciągnąłem wątek. Kelnerka spojrzała na mnie bystro i
zaprzeczyła ruchem głowy. Cóż, nie była gotowa dzielić się sławą.
W klubie bywa tyle ludzi, że trudno zapamiętać kogoś, kogo się nie zna wyjaśniła. Ten
facet po prostu mi się spodobał. Był u nas pierwszy raz. Miał styl...
Czyli co?
No, wie pan, czuło się, że to nie jakiś dupek. Ubranie, fryzura, sposób siedzenia i
patrzenia Magda Ryś wymieniała składniki idealnego mężczyzny. Chciałam go nawet
poderwać, ale było za dużo roboty. Potem już go nie widziałam. Szkoda, bo mogłoby być
fajnie.
Ten pan narysuje jego portret pamięciowy przeszedłem do rzeczy i pokazałem wzrokiem
Piotra Muchę. Proszę z nim współpracować, to może uda nam się uratować kilka dziewczyn.
Pani też nie jest bezpieczna dodałem na wyrost. Niech wie, że sprawa jest poważna i trzeba
się przyłożyć. Dziękuję za pomoc. Panie Piotrze, czekam na portret porywacza. Im szybciej,
tym lepiej... Do widzenia zostawiłem pieniądze na stoliku i ruszyłem do drzwi.
Zobaczymy się jeszcze? usłyszałem głos dziewczyny.
Na pewno odpowiedziałem i pomachałem jej ręką. Mam pani telefon.
Będę czekała poinformowała mnie na tyle subtelnie, żeby cała kawiarnia obejrzała nas
sobie od stóp do głów. Nic z tego, pomyślałem. Nie z tym atomowym seksapilem, darling.
Związek z kobietą, która nigdy nie wychodzi z łóżka, oznaczał samobójstwo. W tym przypadku
za milion euro na co oczywiście nie mogłem sobie pozwolić.
Po szybkiej i niezgodnej z prawem jezdzie znalazłem się w biurze, gdzie zastałem Susan.
Dziwne, ale powinna już dawno być w domu. Wszedłem szybkim krokiem i od niechcenia
rzuciłem:
Jeszcze w pracy?
Drukuję nowe dany odpowiedziała, jak zawsze celnie. Tylko o jakie dany mogło jej
chodzić? Czyżby kłaniało się karate i judo? Obrzuciła mnie przy tym wzrokiem, przed którym
nic się nie ukryje. W ten sposób patrzyła na mnie tylko moja matka.
Jakie dane? zainteresowałem się, ale nawet na nią nie spojrzałem. Dobrze wiedziałem,
że w sukience w kwiaty wyglądała pięknie. No i nieziemsko pachniała, co stawiało zmysły w
pełnej gotowości. Trzymaj się, powtarzałem sobie, i tylko dlatego bezpiecznie dotarłem do
fotela.
Z policja i od dziennikarzów. Mam listy dziewczyny, co zginęły. Wczoraj też jedna jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]