[ Pobierz całość w formacie PDF ]

początkowo o nim myślała, by teraz oczekiwać każdego wspólnego dnia.
 Lipiec jest w porządku  dobiegł do niej nagle głos Kacpra.
 Czternastego może być?  zapytała urzędniczka.
Ewa nie miała już wątpliwości. To nie tylko nagroda, ale i jeden ze znaków, o istnieniu
których przed laty opowiadała jej babcia. Zwilżyła rozdygotane wargi i cicho powiedziała:  To
moje urodziny...
Byli tak podekscytowani, że pomylili dowody. Ona schowała jego do torebki, on wrzucił jej
do kieszeni marynarki. Wychodząc Kacper potrącił plastikowe szufladki, które z łomotem upadły
na podłogę.  Narodziny ,  małżeństwa i  zgony rozsypały się po wytartej wykładzinie, tworząc
w jego oczach białe plamy prowadzące prosto do wyjścia.
 I co teraz?  zapytała na zewnątrz.
 Czekamy do lipca  odpowiedział.
 Tylko tyle?  W jej głosie zabrzmiało rozczarowanie.
 A w jakim kolorze chciałabyś mieć pokój?
 Nie wiem, musiałabym zapytać Patryka.
 Patryk to będzie się rządził w swoim pokoju.
Zrozumiała. Pociągnęła go za sobą i biegła, jakby chciała przegonić kalendarz.
Truskawki mogły być nawet mrożone, byleby znajdowały się w najlepszych na świecie
pierogach. Skończył lekcje, zostawił dziennik w pokoju nauczycielskim i szybko wyszedł ze szkoły.
Po kilkudziesięciu minutach był już pod domem i gdy wbiegał po schodach, jego ślinianki
pracowały już jak szalone. Zapach ulubionego dania spływał po klatce schodowej jak śmietana po
łagodnym kształcie pieroga. Otworzył drzwi kluczem i wciągnął głęboko powietrze. Tak właśnie
powinien pachnieć Dom. Zdziwił się, bo zamiast w kuchni, matka siedziała w swoim pokoju
i robiła na drutach. Spomiędzy jej nóg, niczym pępowina, wypływał długi czerwony szal. Pochylił
się nad nią i uśmiechem ozdobił powitanie.
 Cześć mamo. Jak się czujesz?
Kobieta podniosła wzrok i odwzajemniła uśmiech. Chciał ją pocałować w policzek, ale
zatrzymała go gestem dłoni. Podniosła powoli długi drut i wbiła mu prosto w oko.
Zerwał się, jakby chciał zrzucić z piersi zmorę. Spocona pościel i przewrócona lampa.
Skorupy refleksów światła pomiędzy cząstkami rozbitej żarówki. Jakiś reflektor omiótł sufit i po
krótkim rajdzie zniknął w rogu pokoju. Kacper oddychał szybko, jakby brakowało mu tlenu. Przez
uchylone okno leniwie powiewała firanka. Matka wróciła w zupełnie niespodziewanej odsłonie
i moment wybrała wręcz idealnie. Wiedział, że musi wybierać. I wybrał. Zdecydowanym ruchem
odrzucił kołdrę, by ruszyć do jej pokoju i ostatecznie zakończyć bezsensowne trwanie przeszłości.
Meble, dywan i porcelanowe figurki powinny zostać unicestwione. Czuł teraz siłę i wiedział, co
zrobić. Wstał z łóżka i szukał po ciemku łapci. Potłuczona żarówka trwała na podłodze niczym
strażnik przeszłości. Jej fragment wbił mu się w stopę, uwalniając gorącą, spłoszoną nocnym
koszmarem krew.
Początkowo Patryk zachowywał się w Kacpra mieszkaniu jak przyniesiony do domu
szczeniak. Ostrożnie obszedł wszystkie pokoje, jakby obwąchiwał świat, w którym przyjdzie mu
mieszkać. Na szczęście niczego nie obsikał, choć w pewnej chwili poprosił o wskazanie toalety.
Cóż, emocje siedmioletniego mężczyzny też muszą znalezć jakieś ujście.
Minęła godzina a oni, przebrani w stare ciuchy, euforycznie wymachiwali pędzlami. Kacper
sporym  ławkowcem , Patryk zaś zręcznie operował mniejszym pędzlem, zanurzanym w białej
farbie. Wyblakłe ślady wałka na ścianach pokoju matki odchodziły w niebyt pod warstwą wielkich
kółek i krzyżyków. Rozegrali już kilka partii i Kacper po ostatniej przegranej postanowił
zrekompensować sobie gorycz porażki. Szybkim ruchem domalował Patrykowi brodę. Chłopak
rzucił się na niego, znacząc bielą farby ślady swojej zemsty. Zamruczał leżący na parapecie telefon.
Kacper pochylił się i dostrzegł wyświetlone na ekranie imię Wiktora. Zdecydowanie odrzucił
połączenie.
Zmierzchało się, a pokój wciąż bardziej przypominał plac zabaw niż miejsce pracy. Zjedli
zrobione przez Ewę naleśniki z czekoladowym kremem i bananami i teraz leżeli na podłodze
obżarci i szczęśliwi.
 W takim tempie, panowie, to my nie skończymy tego do wakacji  próbowała zachęcić
ich do pracy Ewa.
 Zaczyna się  wyjęczał Patryk.
 O czymś nie wiem?  wystękał Kacper.
 Teraz zobaczysz jej prawdziwą twarz  wyjaśnił chłopiec.
 Jest się czego bać?
 Nie. Jeśli tylko będziesz wykonywał jej rozkazy.
Dzwonek do drzwi nie pozwolił im na bardziej szczegółową analizę kobiecego charakteru.
Kacper był tak najedzony, że długo ociągał się z reakcją. Ewa otworzyła drzwi i stała w milczeniu.
Gdyby Wiktor nie chwycił się futryny, połowa jego ciała znalazłaby sobie wygodne miejsce
na pokrytej folią podłodze mieszkania. Druga połowa (ewidentnie i logicznie mniejsza, bo przecież
brzuch należał do pierwszej) zostałaby zaś na klatce schodowej. Trzymana w dłoni butelka
z pewnością zostałaby ocalona. Wiktor, nawet pijany, nie pozwoliłby na takie marnotrawstwo.
Chwiał się i mrugał oczami, rozpaczliwie szukając obrazu rzeczywistości. To, co widział, musiało
być przecież wysokoprocentową zjawą. Całkiem fajna blondynka w upapranej farbą, ale ponętnie
rozpiętej flanelowej koszuli, a obok Kacper z pomalowaną na biało twarzą. Omamy
zintensyfikowały się wraz z pojawieniem chłopca, który wpatrywał się w Wiktora
z zaciekawieniem.
Naczelnik wydziału administracji dużego banku z siedzibą w Stolicy uniósł do góry butelkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl