[ Pobierz całość w formacie PDF ]
matka; Knut zrobił specjalnie dla niej stoliczek pasujący do krzesła, które
dostała od ojca w prezencie przy konfirmacji. Aadunek uzupełniały malowane
w kwiaty drewniane maselniczki i kufelki, a także zdobne koszyki w takiej
ilości, że Ole musiał to wszystko obwiązać linami, by się nie pogubiło.
- Jak to wszystko rozmieścisz wokół siebie, nie ma mowy o tęsknocie za
domem, przynajmniej przez jakiś czas - zażartował Knut. Cieszył się, że panuje
taki rozgardiasz, bo ułatwiało to chwilę rozstania.
- Z tym wszystkim będziemy musieli bardzo uważać na rabusiów! - zawołał
Aksel. - Dobrze, że nas tak dużo!
Mały Ole siedział na swoim wozie z nadzieją, że nikt nie widzi jego
mokrych oczu. Spędził we wsi parę pięknych dni; wróciły wszystkie
wspomnienia. Teraz, kiedy przyszedł czas wyjazdu z Rudningen, czuł w piersi
twardą grudę. Tam, w mieście, brakowało mu ludzkiego ciepła i pełnych
uznania uśmiechów. Wmawiał sobie, że samotność w Christianii to cena, którą
musi płacić za swoje powodzenie w życiu, i że nie powinien narzekać.
Nadeszła chwila rozstania. Wchodząc do kuchni, do Emmy, Hannah czuła
ciężar na sercu. Bo teraz wyjeżdżała, by nigdy nie wrócić, by stworzyć własny
dom bardzo daleko stąd.
- Dziękuję ci za wszystko, co dla nas zrobiłaś, Emmo - powiedziała,
ściskając serdecznie przyjaciółkę. - Zostanie mi wiele pięknych wspomnień.
- Tak... - Emma przyciągnęła Hannah do siebie i mocno uścisnęła. Mogła
sobie na to pozwolić, bo za dwa dni sama stąd wyjedzie. - Będziemy do siebie
pisywać?
- No pewnie. - Hannah przełknęła ślinę i uśmiechnęła się. - Bardzo bym
chciała, żebyś... żebyście przyjechali do nas, do Christianii, w gości. Może
Henryk będzie miał tam coś do załatwienia?
- Kto wie. W każdym razie musimy do siebie pisać i opowiadać o swoim
życiu. Może będę potrzebowała powierniczki... - Emma starła zdradziecką łzę z
oka. Miała trzezwy pogląd na życie i pewnie wiedziała, co mówi.
- Ja też na pewno będę potrzebowała, to się dobrze składa. - Hannah
uścisnęła rękę Emmy po raz ostatni i wyszła z kuchni. W dużej izbie czekali
ojciec i matka.
- Córeczko, uważaj na siebie i na Fabiana. - Ashild starała się uśmiechać, ale
wargi jej drżały, a łzy leciały strumieniem. - Będzie nam tu bez ciebie bardzo
pusto, ale oboje z tatą cieszymy się, że tak ci się poszczęściło.
- Mamo, musisz do nas przyjechać. Obiecaj, że przyjedziesz! Pisz dużo... -
Hannah rzuciła się matce na szyję. - Dzięki za to, że byłaś taką wspaniałą
matką!
Przez dłuższy czas Ole stał i patrzył na matkę i córkę, tulące się do siebie i
plączące. Kilka razy musiał głośno przełknąć, ale w końcu odchrząknął i
uśmiechnął się:
- Mogłoby się wydawać, że zapanowała jakaś żałoba... Ale przecież wszyscy
się radujemy! Skąd więc tyle łez, dziewczyny?
Wkrótce płacz zamienił się w śmiech i córka z matką musiały mu przyznać
rację. Otarły oczy i spróbowały wziąć się w garść, ale nie było to łatwe, bo
przyszła kolej na pożegnanie z ojcem.
- Wiem, że doskonale dasz sobie radę, Hannah. Jesteś mądra i zdolna, a
Fabian to dobry człowiek. Mogą jednak nadejść trudne czasy... - Ole obrócił
się, wziął ze stołu ciężki przedmiot, odwinął z papieru i podał córce. -
Pamiętasz to? Sztabka złota, którą znalezliśmy dawno temu w majątku... Jest
twoja.
- Ależ tatusiu... A Knut i Sebjorg? - Była tak zaskoczona, że zabrakło jej
słów.
- Kiedy przyjdzie na nich czas, twoje rodzeństwo też dostanie swoje. Dzisiaj
to ty potrzebujesz zabezpieczenia. Jakby co, nie zostaniesz z pustymi rękami.
Tak właśnie myśleli starsi ludzie. Jakby co"; dobrze było mieć coś na dnie
skrzyni albo w banku.
- Tysiączne dzięki - wyszeptała Hannah i wzięła z rąk ojca ciężką sztabkę.
Zegar w izbie tykał miarowo. Przez okno wpadła wiązka promieni
słonecznych i położyła się ukosem na ozdobnym kredensie. Na stołach dalej
leżały białe serwety, a bukiety kwiatów porozstawiane przez Sebjorg wciąż
wyglądały świeżo. Izba nadal sprawiała świąteczne wrażenie, ale Hannah
wiedziała, że już wkrótce wszystko wróci do powszedniości. Rozejrzała się
jeszcze raz dookoła i padła ojcu w ramiona.
- Szczęśliwej podróży, córeczko. I powodzenia!
Na podwórku Hannah znów musiała wyjąć chusteczkę, bo pożegnanie z
Sebjorg i bratem było chyba nawet trudniejsze. Przy młodszej siostrze
próbowała udawać wesołość, powiedziała, że Sebjorg musi ją odwiedzić w
mieście i że na pewno będą dużo do siebie pisać.
- Kto wie, może pójdziesz na służbę w Christianii, a wtedy będziemy się
często widywać - powiedziała, ściskając siostrę i głaszcząc ją po policzkach.
Widziała, że dziewczynce będzie bardzo smutno, jak Ivar też odjedzie.
- Knut, musisz dalej grać - szepnęła mu do ucha, kiedy brat ją objął. - I
niczego nie rób pochopnie. Pamiętaj też, że do Christianii jest bliżej niż do
Sorholm.
- Bywaj zdrowa, Hannah. I uważaj na tańczących przy drodze dziwaków. -
Knut puścił siostrę i odsunął ją od siebie na odległość ramienia. Była teraz
młodą, piękną panią, ubraną w elegancki strój podróżny i kapelusz. Gotową
zacząć nowe, miastowe życie. Knut pomyślał, że dla niego ona będzie zawsze
jego blizniaczką Hannah. W gardle coś mu rosło, ale uparł się, że tu na środku
podwórza nie uroni łzy.
Fabiana też wzruszyło pożegnanie z teściami, ale postanowił już, że będą z
Hannah często tu przyjeżdżać, więc łatwiej przyszło mu się żegnać. Ciężej było
żonie, ale miał zamiar ją zacząć pocieszać, jak tylko wsiądą do powozu.
Wreszcie ruszyli. Razem jechali w sześć wozów i powozów, a machano z
nich jeszcze wtedy, kiedy kolejno znikały w lesie.
Ole, Ashild, Knut, Sebjorg, Emma, Ivar i Nils - wszyscy stali przy domu i
machali, dopóki widzieli pojazdy. Ze swojego powozu Hannah nadal
wpatrywała się w zgromadzonych pod ścianą domowników. Zauważyła jeszcze
orła krążącego nad obejściem i z każdym okrążeniem nabierającego wysokości,
a potem zniknął i on.
W Rudningen zapanowała cisza. Ucichł śmiech i wesołe rozmowy, i chociaż
Ashild i Emma próbowały utrzymać lekki ton, wśród domowników panował
smutek i przygnębienie. Wszyscy pilnie sprzątali po gościach, ale każdy
osobno: Knut wyrównywał drogę po przejezdzie tylu wozów, Ole zaglądał do
stajni i wozowni, gdzie wstawiał stojące na zewnątrz pojazdy, a Nils chował
dodatkowe stoły, używane przy wspólnych posiłkach. Ivar i Sebjerg przenieśli
psią budę razem z Aapą z powrotem na podwórze, a Ashild z Emmą sprzątały
ze stołów w jadalni obrusy do prania,
serwis, miski, miseczki, wazy i dzbanki do mycia, a resztki potraw osobno.
Ta krzątanina pomagała wszystkim wrócić do codzienności. Przez trzy dni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]