[ Pobierz całość w formacie PDF ]

R
L
T
- Philipe! - prawie krzyknęła, słysząc głos po drugiej stronie. - Właśnie usłyszałam
dziwną informację i dzwonię, żeby się upewnić.
Niecałą minutę pózniej kończyła połączenie, nadal mając w uszach żarliwe prze-
prosiny Philipe'a.
- Najmocniej cię przepraszam. Gdybyś wpłaciła wcześniej zaliczkę... Mamy zwią-
zane ręce.
Rozłączyła się bez słowa. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że bez zaliczki rezer-
wacja nie była potwierdzona, ale nie poinformowano jej, że są inni chętni na ten sam
termin. To właśnie Philipe zapewniał ją, że wystarczy, jeśli zapłaci jutro na spotkaniu.
Mogli przynajmniej zadzwonić i ją poinformować, że ktoś chce zarezerwować cały kom-
pleks. Mogli ją przynajmniej uprzedzić.
- Kłopoty w raju?
Zacisnęła usta, żałując, że nie jest teraz w biurze. Gdzieś, gdzie mogłaby rzucić
czymś ze złością. Zamiast tego musiała z uśmiechem odpowiadać na pytania, podczas
gdy łzy cisnęły jej się do oczu. Co, do diabła, miała teraz powiedzieć Jake'owi i Monice?
- Nic, z czym nie mogłabym sobie poradzić - rzuciła, pociągając nosem i kierując
się w stronę wózka golfowego.
- Czyżby? - zapytał, doganiając ją i idąc obok o wiele za blisko. - Nie mogłem nie
usłyszeć. Odniosłem wrażenie, że to coś poważniejszego.
- Wszystko będzie dobrze. - Jak tylko uwolni się od Daniela Caruany i będzie mo-
gła spokojnie pomyśleć.
- Chodzi o ślub Moniki, prawda? Domyślam się, że dzwoniłaś właśnie w sprawie
rezerwacji?
Potrząsnęła głową, próbując oddychać głęboko, ale po całym dniu napięcia i fru-
stracji łzy same zaczęły jej płynąć z oczu. A niech to, nie będzie płakać. Nie tutaj, nie
przy nim.
- To sprawa między mną a moimi klientami. To nie ma nic wspólnego z tobą.
- Ma, jeśli dotyczy mojej siostry! - Poczuła dłoń na ramieniu, która odwróciła ją w
stronę Daniela. - Co się dzieje? - przerwał i podnosząc dłoń, dotknął delikatnie jej po-
liczka, chociaż próbowała odwrócić twarz. - Płaczesz? Czy to aż tak poważne?
R
L
T
Odwróciła gwałtownie głowę, ocierając łzy.
- Nie płaczę. - Ale cała się trzęsła, a głos jej się łamał i Daniel musiałby być ślepy i
głuchy, żeby tego nie zauważyć. Poza tym i tak nie utrzyma informacji w sekrecie. Wes-
tchnęła głęboko. - Tropical Palms dostała lepszą propozycję i straciliśmy rezerwację.
Przyswojenie wiadomości zajęło mu mniej niż sekundę.
- W takim razie sprawa jest załatwiona. - Skinął głową. - Zorganizujesz ślub tutaj.
Sophie zamrugała przez łzy.
- Nie, zaraz. Przecież to nie zależy od ciebie.
- A masz lepszy pomysł? Jakieś inne opcje?
- Jeszcze nad tym nie myślałam.
- Właśnie oszczędziłem ci zachodu.
- Nadal możemy trafić na jakąś rezygnację. - Wiedziała, że rozpaczliwie chwyta się
cienia ostatniej szansy.
- Czy to zamierzasz powiedzieć Monice? %7łe czekasz na czyjąś rezygnację, gdy
tymczasem ślub może się odbyć na Kalliście?
Spojrzała na niego, zastanawiając się, czy to przypadek, że w dniu, kiedy poznała
Daniela Caruanę, plany dotyczące ślubu jego siostry zaczęły się walić. Za wszelką cenę
chciał ją przekonać do organizacji ślubu tutaj. Czy to możliwe, że miał coś wspólnego z
tą nagłą rezerwacją Tropical Palms?
- Zanim wystartowaliśmy, powiedziałam ci, gdzie ma się odbyć ślub.
- I?
- Czy to nie zbieg okoliczności, że nagle ktoś rezerwuje cały kompleks dokładnie
w tym samym czasie, kiedy ty starasz się mnie przekonać, żeby ślub odbył się tutaj?
Oparł się o dach wózka tak blisko niej, że miała ochotę się cofnąć.
- Myślisz, że ja to zrobiłem? - zapytał w taki sposób, że Sophie pomyślała, że wy-
szła na paranoiczkę. Ale czy mogła mu ufać po tej nieoczekiwanej zmianie stanowiska?
- A nie zrobiłeś? - Uniosła głowę.
- A kiedy dokładnie miałbym wykonać tę rezerwację, skoro cały czas byłem z to-
bą?
Sama zadawała sobie to pytanie.
R
L
T
- Nie wiem, ale wykonałeś telefon, zanim wystartowaliśmy.
Zobaczyła błysk w jego oczach.
- I nie mogłem dzwonić w żadnej innej sprawie, na przykład, żeby poprosić o pod-
stawienie wózka golfowego na lądowisko?
Chciała, aby ziemia się otworzyła i ją pochłonęła. To było coś więcej niż paranoja,
teraz praktycznie oskarżała go o utratę rezerwacji.
- Przepraszam, ale co innego miałam sobie pomyśleć? Byłeś zdecydowany zorga-
nizować ślub tutaj, gdy tylko zrozumiałeś, że nie możesz mu zapobiec.
- Chcę jedynie tego, co najlepsze dla Moniki. Podejrzewam, że ty też. Może więc
powinniśmy współpracować?
- Co masz na myśli?
- Myślę, że gdy Monica zadzwoni z Honolulu, oboje powinniśmy z nią porozma-
wiać i dowiedzieć się, czego naprawdę chce.
- To przecież niemożliwe. - Potrząsnęła głową. - Minie jeszcze dużo czasu, zanim
zadzwonią, biorąc pod uwagę odprawę celną i dojazd do hotelu. Wtedy prawdopodobnie
będę już w Brisbane.
- Więc nie jedz. Zostań tu, na wyspie.
Sophie z niedowierzaniem zamrugała powiekami. Jak mogłaby tu zostać, skoro ni-
czego bardziej nie pragnęła, niż pozbyć się towarzystwa tego mężczyzny?
Z drugiej strony chciała, by Jake i Monica byli szczęśliwi i skoro jej poranne spo-
tkanie zostało odwołane... Może ta rozmowa to szansa na omówienie planów i domknię-
cie spraw z przeszłości, które tak ich poróżniły?
Może uda jej się pózniej złapać nocny lot do Brisbane.
Oby tak się stało. Im dłużej przebywała w obecności Daniela Caruany, tym więk-
szy zamęt czuła w głowie, przy jednoczesnym pobudzeniu wszystkich zmysłów. Taki
stan nie był dla niej codziennością. Nie był też wcale przyjemny. Zazwyczaj trzymała
wszystko pod kontrolą i na dystans, była opanowana i rzeczowa. Matka nauczyła ją, że
kobieta nie potrzebuje mężczyzny, aby czuła się wartościowa, a jej własne doświadcze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl