[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciałabym go udusić jego własnym stetoskopem, ale
nie mam siły usiąść. Godzę się nawet na przewiezienie
mnie do szpitala na wózku.
 Zaraz przyślę po ciebie pielęgniarkę i salową 
mówi  a ty leż i się nie ruszaj. Gregor powiedział, że
wieczorem przyniesie ci przybory toaletowe i wszyst-
ko, co trzeba.
Aha, koniec z dyskrecją. A może Phil jest do tego
stopnia naiwny, że sądzi, iż ponieważ razem pracuje-
my, GR wie, gdzie trzymam szczoteczkę do zębów?
W szpitalu pielęgniarka w maseczce i rękawiczkach
zdejmuje ze mnie przepoconą piżamę, myje mnie
116 MEREDITH WEBBER
gąbką, potem wkłada mi przez głowę czarną jedwabną
koszulę nocną wykończoną koronką.
 To nie moja  protestuję.
 Wiem  odpowiada dziewczyna i oczy jej się
śmieją.  W zeszłym roku mieliśmy tu bogatą turyst-
kę, która tak bardzo narzekała na szpitalną bieliznę,
że potem z wdzięczności za opiekę przysłała dwa
tuziny przepięknych koszul nocnych, ale rzadko je
używamy, bo pacjenci zazwyczaj przywożą własne
rzeczy.
Może gdybym nie była chora, wzbudziłoby to moje
podejrzenia, ale tak przyjęłam to wyjaśnienie za dobrą
monetę. Przecież w izolatce nikt mnie nie zobaczy
w tym buduarowym, niezbyt stosownym stroju.
Odświeżona, przebrana w chłodny jedwab, musia-
łam chyba zasnąć.
 Tylko mi nie mów, żecały czas miałaś tę koszulę
schowaną w szafie, a babcine piżamy wkładałaś, żeby
ostudzić moje zapędy!  głos GR wyrywa mnie ze snu.
Otwieram oczy. Mój ukochany siedzi przy łóżku.
Maseczka zakrywa mu pół twarzy, lecz dostrzegam
żartobliwy błysk w jego oczach.
 To szpitalne sorty  wyjaśniam i dodaję żartem:
 A o ile sobie przypominam, przed tobą występowa-
łam w stroju Ewy.  Widzę, że oczy mu się śmieją
i ogarnia mnie podniecenie, więc odwracam wzrok
w stronę okna.  Chyba długo spałam...
 Dwadzieścia cztery godziny. Phil twierdzi, że
antybiotyk mógł wywołać taką reakcję. Po prostu
zwalił cię z ńog. Ale wiem, że ucieszy się, że już się
przebudziłaś.
 Jak Zpiąca Królewna  podpowiadam i uśmie-
PODNIEBNI LEKARZE 117
cham się do niego.  Tylko że ostrzyżona na zapałkę,
ruda i piegowata. Po prostu piękna inaczej.
 Dla mnie jesteś piękna  GR zapewnia mnie.
 Nie, nie  protestuję  dla ciebie jestem pod-
niecająca, seksowna. Nas łączy seks  przypominam
mu.
Na twarzy GR pojawia się zdziwienie.
Tymczasem do izolatki zagląda Phil, zawiadomiony
przez pielęgniarkę, że się przebudziłam.
GR wychodzi. No tak, przez maskę i tak nie mógłby
mnie pocałować, myślę. Przymykam oczy, przypomi-
nam sobie, jak tu trafiłam. Sobota wieczór  udawany
ból głowy. Niedziela  prawdziwy ból głowy. Ponie-
działek  szpital. Więc dziś jest wtorek!
Wtorek! Przyszedł do mnie! Zrezygnował z kolacji
z panią burmistrz!
W czwartek Phil nabiera pewności, że nie będę
pierwszą śmiertelną ofiarą nowego wirusa grypy w Bil-
barze i godzi się puścić mnie do domu, czyli do
dawnego hotelu dla pielęgniarek. Babcia, z którą
jestem w stałym kontakcie telefonicznym, obiecuje
przeprowadzić się z powrotem do mnie.
Właśnie zastanawiam się, jak by tu zachachmęcić
którąś z tych seksownych koszul nocnych, kiedy zja-
wia się pielęgniarka z moją wypraną i wyprasowaną
fioletową piżamą w serca i każe mi się przebrać.
GR wpada wieczorem, rozmawia ze mną, z babcią,
mówi, żebym szybko nabierała sił i wracała do zdro-
wia, bo już mu mnie brakuje w pracy. Przyglądam mu
się bacznie. Widzę, że w jego słowach nie ma żadnego
podtekstu. Brak mu mnie do pomocy i tyle.
W poniedziałek czuję się fatalnie. Z nami koniec,
118 MEREDITH WEBBER
wiem o tym. To był szybki i, mam nadzieję, dyskretny
romans. Nie chciałabym, żeby cały personel szpitala
mi współczuł.
 Zmęczona?  pyta GR, kiedy tego pierwszego dnia
odwozi mnie do domu. Michael brał udział w jakiejś
konferencji, więc zastępowałam go przy zabiegach.
 Trochę  odpowiadam.
 Musisz na siebie uważać, Ruda. Naprawdę dbać
o siebie. Wiesz, jakie komplikacje mogą wystąpić po
grypie.
 Dzięki za przypomnienie  odpowiadam.
Dojeżdżamy pod hotel. W oknach jest ciemno.
Domyślam się, że babcia wróciła do Charlesa.
 Wiem, że nie planowałaś choroby  odzywa się
Gregor  ale czasami nie ma tego złego, co by na dobre
nie wyszło.  W jego głosie pobrzmiewa poważniejsza
nuta i domyślam się, że chce przeprowadzić ze mną
zasadniczą rozmowę.  Miałem czas przemyśleć pew-
ne sprawy  ciągnie. Mam ochotę krzyknąć, by nie
kluczył, by ?owił od razu, a jednocześnie pragnę
chłonąć każdą minutę spędzoną razem, nawet jeśli są
to nasze ostatnie wspólne chwile.  Wiem, że znamy
się od niedawna, więc byłoby nie fair z mojej strony
prosić cię o jakąś wiążącą deklarację...
Zaraz, zaraz, o czym on mówi? Ogarnia mnie
przerażenie, panika. GR milknie i przygląda mi się
wyczekująco. Dotyka mojej skroni, odgarnia kosmyk
włosów.
Padają zdania: ,,Może powinniśmy przekonać się,
dokąd to nas zaprowadzi  , albo ,,Nie chcę mylić
silnego popędu z miłością  . Marszczę czoło. Niczego
nie rozumiem.
PODNIEBNI LEKARZE 119
 Czy ta perspektywa jest dla ciebie tak odpy-
chająca?
 Jaka perspektywa?  pytam.
GR uśmiecha się słabo.
 Ewentualność, że to, co nas łączy, to może coś
więcej niż gra zmysłów...  Dotyka mojej twarzy
i palcem przeciąga po wargach.  Perspektywa spraw-
dzenia, czy może to naprawdę miłość.  Na koniec
zostawia największą rewelację:  Perspektywa ewen-
tualnego małżeństwa...
Czuję pustkę w głowie, potem kompletny chaos
tysiąca myśli naraz.
 Ale ty szukasz wysokiej zrównoważonej brunetki
 przypominam mu.  A ja co chwilę płaczę, nie wiem,
kim był mój ojciec, twoja rodzina i Charles na pewno
uważaliby, że popełniasz mezalians, poza tym nie
lubisz ginekolożek i gdybym miała dziecko, to musia-
łabym przerwać pracę, a wtedy znowu byłby wakat...
 wyrzucam z siebie jednym tchem.
GR ucisza mnie w najlepszy, a może najgorszy,
sposób. Pochyla się i zamyka mi usta pocałunkiem.
 Nie powiedziałam, że nie mogę się w tobie
zakochać  mówię znacznie pózniej, kiedy leżymy
przytuleni do siebie na wąskim łóżku i GR pieści mój
brzuch.  Ja tylko nie mogę wyjść za ciebie za mąż.
 Jeszcze ci się nie oświadczyłem  odpowiada mój
ukochany i wstaje, wymyślając pod nosem na ciasnotę
w pokoju i w ogóle na niewygody związane z moim
mieszkaniem w tym hotelu.
Potem proponuje, żebym przeprowadziła się do
niego.
120 MEREDITH WEBBER
 I wtedy całe miasto dowie się o naszym romansie
 przypominam mu.
 Czy byłoby w tym coś złego?  pyta cicho.
Jestem pewna, że dobrze tego nie przemyślał. A na- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl