[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciała. Ale zróbmy to bez rozmawiania o tym. Nie pla-
nujmy każdego następnego ruchu.
- Chciałem się tylko upewnić, czy jesteś gotowa -
powiedział, zabierając z jej ramienia rękę i upychając
sobie obie dłonie pod kolana. - Myślałem, że jesteśmy
już na tym etapie, że możemy rozmawiać bez zahamo-
wań o wszystkim.
Daisy przycisnęła dłonie do pałających policzków.
- Chodzmy już do tej wanny.
Julian wstał zupełnie pogubiony. Zdecydowanie pra-
gnął tej kobiety - teraz, fizycznie - i nie miał najmniej-
szych wątpliwości, że będzie wspaniałą matką dla jego
dzieci. Dlaczego więc wydaje mu się, że pędzi w nie-
znane diabelską kolejką, nad którą nikt nie sprawuje
kontroli? Co się stało z tą racjonalną, rozsądną częścią
jego mózgu, która do tej pory tak bezbłędnie zawiady-
wała jego życiem?
Chyba dwa dni z tymi demonicznymi blizniakami
nie doprowadziły tam do jakiegoś krótkiego spięcia!
Puścił do wanny wodę, potem uruchomił bicze wod-
ne, ale kiedy Daisy weszła do łazienki i zaczęła się roz-
bierać, ściągając na początek koszulę i obnażając duże,
pełne piersi, mruknął:
- Zapomniałem o interkomie - i wybiegł, żywiąc
nadzieję, że zrozumiała aluzję i będzie już w wodzie,
kiedy on wróci.
S
R
Tylko że wtedy sam będzie się musiał rozbierać na
jej oczach...
Czy nie przybrał czasem na wadze? Czy mięśnie mu
aby nie zwiotczały? W Londynie przynajmniej raz
w tygodniu bywał na siłowni, ale przez kilka ostatnich
tygodni...
Zajrzał do blizniaków - spały smacznie - znalazł
zdalne urządzenie podsłuchowe i wrócił do łazienki.
Daisy leżała w wannie, opierając głowę o jej krawędz,
oczy miała zamknięte.
Czyżby nie chciała widzieć go nagiego?
Kręcąc głową nad własną niepewnością, rozebrał się
i wśliznął do wanny.
- Wspaniale, prawda? - mruknęła Daisy, nadal nie
otwierając oczu. - Gdybyśmy mieli blizniaki, zatrudni
łoby się chyba do nich niańkę.
Ta praktyczna uwaga wypowiedziana cichym, sen-
nym, obojętnym głosem wywarła na Julianie dziwny
efekt - efekt związany zwykle z daleko bardziej eroty-
cznymi pomrukami, kiedy więc palce Daisy otarły się
przypadkiem o jego nogę, on z całą premedytacją od-
wzajemnił jej się tym samym.
- Mmm, jak miło.
Takiej właśnie zachęty było mu trzeba. I co z tego,
że diabelska kolejka wymyka się spod kontroli? Będzie
miał przynajmniej trochę przyjemności z tej jazdy.
Przysunął się bliżej, wyciągnął rękę.
Nie możemy tego po prostu zrobić?", spytała wcze-
śniej, i teraz był zdania, że chyba by mogli - w każdym
razie niedługo. Zwłaszcza jeśli ona dalej będzie go tak
S
R
całowała, a jej piersi będą się tak ocierały o jego tors.
Wywoływane tym odczucie, wzmacniane przez ciepło
wody, doprowadzało go do szaleństwa.
Mam tu piękne, wygodne, królewskie łoże, może
tam byś wolała? - wyszeptał, uświadamiając sobie, że
proces wzajemnego poznawania siebie" przenosi się
na całkiem nową płaszczyznę.
- Nie, spróbujmy tutaj - odszepnęła, jeszcze bardziej
podsycając jego podniecenie przewrotnym uśmiesz-
kiem i przygryzieniem ostrymi ząbkami jego dolnej
wargi. -Ciekawa jestem, czy dziecko poczęte w wodzie
jest bardziej zadowolone z życia i spokojne.
Ostatnia racjonalna komórka mózgu Juliana była jej
wdzięczna, że nie wspomniała już o ewentualności po-
siadania blizniaków. Pocałował ją namiętnie, pieszcząc
jednocześnie jej skórę i układając tak, by dopasować do
siebie jak należy ich nieważkie ciała.
- Och! - westchnęła nieco pózniej i zarumieniła się,
ale zabawny uśmieszek sugerował, że nie spodziewała
się aż takiej przyjemności. Potem oplotła go nogami w
pasie, co pozwoliło im się zespolić jeszcze ściślej i te-
raz Julianowi wyrwało się westchnienie, a raczej jęk
rozkoszy:
- Aaaach...
Trwali jeszcze w objęciach, spełnieni już, ale nie-
skorzy do rozdzielenia się, kiedy zadzwonił telefon.
- Cholera, blizniaki się pobudzą. %7łe też nie zabrałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]