[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kierunku Grøtenuten. - Sam je widziaÅ‚em wielokrotnie w ciemne jesienne dni. Ci, co zginÄ™li na
skalistym urwisku, najwyrazniej nie mogą zaznać spokoju.
- W takim razie wspomnę o nich w kazaniu w najbliższą niedzielę i udzielę im
błogosławieństwa. To będzie już ostatnie nabożeństwo przed nadejściem lata. -Pastor wyprostował
siÄ™ i popatrzyÅ‚ w niebo z takÄ… minÄ…, jakby zwracaÅ‚ siÄ™ do samego Boga. Åshild od poczÄ…tku nie
przepadała za pastorem. Wydawał jej się wyniosły i pyszałkowaty. Traktował mieszkańców wsi z
wyższoÅ›ciÄ…, jakby ich opowieÅ›ci o tym, że na goÅ‚oborzu u stóp Grøtenuten widzieli Å›wiatÅ‚a, byÅ‚y
zwykłą bzdurą.
- Może najlepiej by było, gdyby pastor sam udał się na skaliste urwisko - zaproponowała. -
Dla mieszkańców pobliskich zagród na pewno jest ważne, by to miejsce zostało poświęcone.
Pastor spojrzał na nią z naganą, jakby chciał przywołać do porządku. Nikt nie będzie
dyktował pastorowi, co powinien czynić, a czego nie, a już zwłaszcza kobieta.
Åshild tylko niewinnie uniosÅ‚a brwi. Håvard z Torem wymienili spojrzenia i odwrócili siÄ™
nieco, by pastor nie zauważył ich uśmiechów. %7łona Olego Rudningena miała dość odwagi, by
wypowiedzieć na głos to, o czym inni tylko myśleli.
- Pewnie da się to zrobić - orzekł w końcu pastor wspaniałomyślnie. - Sam jednak wybiorę
odpowiedni czas.
- Miejmy nadzieję, że nastąpi to niebawem, zanim znów nadejdą długie jesienne wieczory -
odparÅ‚a Åshild i poprawiÅ‚a siÄ™ w siodle. PożegnaÅ‚a napotkanych z uÅ›miechem i wyminęła ich, nie
zwracajÄ…c uwagi na purpurowÄ… twarz pastora.
Skręciła z gościńca na boczną ścieżkę, minęła Haugen i podążyła dalej w górę doliny, skąd
dało się dostrzec zagrodę zamieszkaną przez Marte Svingen. Ciekawe, jak się czuje mały Ole.
Mówiono, że Marte dobrze się nim opiekuje. Chłopiec ma czyste ubranka i jest dobrze odżywiony.
Domyślała się, że Ole nie poskąpił szylingów, by dziecku niczego nie brakowało.
Jak Sjugurd mógł tak okrutnie postąpić z dzieckiem?
Przekonała się już jednak, że ten człowiek jest pozbawiony uczuć i stanowi zagrożenie dla
Olego i całej ich rodziny. Przyspieszyła, kierując się w stronę Sletten. Pora była dość wczesna i
Åshild miaÅ‚a nadziejÄ™, że zastanie gospodarza w obejÅ›ciu.
Koń wspinał się na strome zbocze, widać już było stodołę i chatę. Dzieci Slettenów zdążyły
zapewne zauważyć Åshild już z daleka i teraz gdzieÅ› czmychnęły, by obserwować jÄ… po cichu z
ukrycia. ZresztÄ… Åshild wcale nie spodziewaÅ‚a siÄ™ życzliwego powitania.
Nie zatrzymując konia, wyjęła z sakwy mały skórzany mieszek. Poluzowała rzemyk, którym
był związany, i wcisnęła mieszek do torebki przypiętej w pasie. Zagroda wyglądała jak wymarła,
gdy Åshild zatrzymaÅ‚a konia na Å›rodku podwórza, i tylko otwarte wrota stodoÅ‚y wskazywaÅ‚y na
czyjąś obecność. Zsunęła się z siodła i przywiązała konia do płotu. Osłoniwszy dokładnie szalem
torebkę, obciągnęła spódnicę i skierowała się do stodoły. Może będzie miała szczęście i spotka tam
Sjugurda.
- Czego chcesz? - usłyszała kobiecy głos przepełniony nienawiścią, że aż ciarki jej przeszły
po plecach.
Zatrzymała się i odwróciła powoli, napotykając wzrok Karoline. Gospodyni Sletten stała na
schodach domu. Wcale nie przypominała nieśmiałej kobiety, która kiedyś przybyła do Rudningen
po radę w sprawie chorego dziecka. Teraz twarz miała wykrzywioną ze złości, a kiedy podniosła
rękę i pogroziła jej drżącym palcem, robiła wrażenie osoby niespełna rozumu.
- Nie dość zła już nam wyrządziliście? Musisz się tu rządzić?
- Nie rzÄ…dzÄ™ siÄ™, Karoline - odparÅ‚a Åshild Å‚agodnie, choć stanowczo. Tego dnia nic nie
mogło wytrącić jej z równowagi. - Szukam Sjugurda. Zobaczyłam otwarte wrota stodoły i
pomyślałam, że go tam znajdę.
- A co ci do Sjugurda? I w ogóle co ci do nas? Wynocha stąd! - Karoline pomachała ręką,
jakby wypędzała bydło, i zeszła o jeden schodek niżej. - Zostaw nas w spokoju! To nam wystarczy.
Nikt z nas nie uczynił wam nic złego, nigdy nikomu nie dokuczaliśmy. Dlaczego więc chcecie nas
zniszczyć?
Åshild pomyÅ›laÅ‚a, że kobieta najwyrazniej wymazaÅ‚a z pamiÄ™ci maÅ‚ego chÅ‚opca
uwięzionego w piwnicy. Ale wolała nie wdawać się z Karoline w sprzeczkę.
- Powiedz mi tylko, gdzie jest Sjugurd, to przestanę cię niepokoić - poprosiła.
- On nie zechce z tobą gadać.
- A jak Siri, bardzo męczy ją padaczka? Chyba nie zapomniałaś, że byłaś u nas w
Rudningen jakiÅ› czas temu.
- Nie udawaj, że się tym przejmujesz! - Karoline zeszła po schodach, wciąż jednak dzieliła
je bezpieczna odległość. - Przyszłaś tu tylko węszyć, żeby potem rozpuszczać plotki i kłamstwa.
- Pytam, ponieważ troszczę się o twoje dzieci, Karoline. A jeśli nie chcesz mi odpowiedzieć,
to już twoja sprawa. Nie zabronisz mi jednak pytać. - Åshild zastanawiaÅ‚a siÄ™ przez moment, co
robić. We wrotach stodoły nikt się nie pojawił, co mogło oznaczać, że Sjugurda rzeczywiście tam
nie ma.
- Powiedz mi, gdzie jest twój mąż, a odjadÄ™ w swojÄ… stronÄ™. - Åshild Å›cisnęła dÅ‚oÅ„ na
torebce. Czuła się bezpieczna, wyczuwając pod palcami buteleczkę.
- Nie ma go tu.
- A gdzie jest? W lesie? - Åshild popatrzyÅ‚a z nadziejÄ… na wysokie Å›wierki za pastwiskiem.
Nawet dobrze, żeby teraz był poza zagrodą.
- Nie wiem.
- W takim razie będę musiała przyjechać innego dnia. - Była zawiedziona, bo przecież dziś
wyjątkowo udało jej się nakłonić Olego do pozostania w domu. Tylko dziś mogła załatwić swoją
sprawę. - Muszę z nim porozmawiać. To bardzo ważne! Nie pozbędziesz się mnie, póki się z nim
nie spotkam - dodała z nadzieją, że taka grozba podziała na Karoline. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl