[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego troski. I otrzymała ją.
Był taki silny i prężny. Dotykała go już wcześniej,
przywierała do niego, ale za każdym razem była na
krawędzi. Teraz wszystko odbywało się spokojnie i bez
pośpiechu, jakby te godziny miały trwać wiecznie.
Chciała okazać mu taką samą czułość. Dotykała go
lekko, subtelnie. Gdy cicho wymawiał jej imię, wie-
działa, że czuł to samo co ona. Nigdy nie było im tak
wspaniale jak teraz, tak spokojnie.
Westchnęła cicho, gdy się połączyli. Bez ognia, bez
dzikiego szaleństwa, za to z ciepłem i troską.
A gdy niebo zaczęło się rozjaśniać, Johanna leżała
obok Sama i patrzyła w okno, spokojnie, równo od-
dychając.
Rozdział jedenasty
Mógłby ją udusić. Kiedy się obudził, odkrył, że leży
w łóżku sam i że dom jest pusty. W łazience z suszarki
zwisał wilgotny ręcznik. W pokoju unosił się delikatny
zapach Johanny. Ubranie, które zdjął z niej w nocy,
zniknęło. Na dole ujrzał, że brakuje jej walizki, a na
stole stoją świeże kwiaty. Z automatycznej sekretarki
usunięto wszystkie wiadomości.
Nawet w chwilach kryzysu Johanna była doskonale
zorganizowana.
Był pewien, że mógłby ją udusić.
W kuchni znalazł kieliszki, których używali w nocy,
wymyte i wysuszone. Do czajnika z kawą była przy-
klejona kartka:
Nie chciałam cię budzić. Muszę jechać do szpitala,
a potem do studia. Zaparzyłam kawę.
Napisała coś jeszcze, potem przekreśliła i skrobnęła
swoje imię.
Sam pomyślał, że jego matka mogłaby napisać coś
podobnego. Tyle że ona zapewne dodałaby: ,,Nie
nabrudz w kuchni . Cholerna Johanna.
Wrzucił jej kartkę do kosza. No cóż, ta kobieta stała
Reguły gry 193
obiema nogami na ziemi. Czasem jednak nie było to
potrzebne. Musiała pogodzić się z faktem, że w jej
życiu pojawił się ktoś inny. Myślał, że mu się udało, ale
zapomniał o jej niewiarygodnym uporze.
W zamyśleniu pochylił się i podniósł kotkę, która
bawiła się między jego nogami. Nie była głodna.
Johanna zaopatrzyła Lucy w miskę pełną przysmaków.
Po prostu pragnęła trochę czułości. Jak większość
stworzeń, pomyślał Sam, głaszcząc jej futerko. Jednak
Johannie pieszczoty nie wystarczały, żeby zaczęła mru-
czeć i ułożyła się wygodnie w jego ramionach.
Wyglądało na to, że walka się jeszcze nie skończyła.
On także potrafił być uparty.
Myślała o nim. Sam byłby zdumiony, gdyby wie-
dział, jak długo walczyła ze sobą, pisząc do niego tych
kilka prostych słów. Chciała mu podziękować, że z nią
został, i co dla niej znaczyły jego czułość i zrozumienie.
Chciała napisać, że go kocha. Jednak słowa na papierze
wydawały się takie puste i niewłaściwe.
Jak trudno było jej się przyzwyczaić, że kogoś
potrzebowała, skoro całe życie przekonywała samą
siebie, że ze wszystkim można dać sobie radę w po-
jedynkę. Jak by się poczuł, gdyby wiedział, że prawie
go obudziła i zamierzała poprosić, by pojechał razem
z nią, gdyż rozpaczliwie bała się samotnej walki z nad-
chodzącym dniem? Nie mogła go o to poprosić i nie
mogła zapomnieć, że nie miała już przed nim żadnych
sekretów. Musiała sobie z tym dniem poradzić na
własną rękę, bo inaczej nie będzie już umiała obyć
się bez Sama.
194 Nora Roberts
Pielęgniarka powiedziała Johannie, że jej ojciec
odpoczywa, po czym poprosiła ją, żeby usiadła i po-
czekała, aż przyjdzie doktor Merritt.
Johanna wybrała poczekalnię, gdyż korytarz był zbyt
łatwo dostępny. Udało się jej uniknąć reporterów przed
szpitalem, ale nie chciała ryzykować konfrontacji
z kimś, kto zdołałby się wśliznąć do środka.
W poczekalni starsza pani i chłopak około dwu-
dziestki drzemali na sofie, trzymając się za ręce. Na
ekranie przymocowanego do ściany telewizora pojawił
się program o wykwintnym gotowaniu. Johanna prze-
szła w kierunku stolika, na którym znajdowały się dwa
dzbanki z kawą i gorąca woda na podgrzewaczu.
Zignorowała torebki z herbatą i nalała sobie kubek
mocnej czarnej kawy. Kiedy piła pierwszy łyk, usłyszała
poranne wiadomości lokalne.
Informacja o Carlu W. Pattersonie znalazła się na
pierwszym miejscu. Johanna bez emocji słuchała, jak
spiker czyta notatkę prasową, którą napisała ubiegłej
nocy. Była w niej mowa głównie o karierze Carla,
o chorobie zaledwie napomknięto. Johanna wiedziała,
że ojciec by to docenił. Spiker zakończył informacją, że
Toni DuMonde, narzeczona Pattersona, jest nieosią-
galna dla reporterów.
Przynajmniej nie jest idiotką, pomyślała Johanna,
siadając na krześle. Wiedziała, że wiele kobiet chętnie
wypowiedziałoby się w świetle kamer, z radością od-
grywając melodramat. Gdyby Toni zrobiła coś takiego,
po wyzdrowieniu Carl zerwałby z nią.
Pani Patterson?
Johanna natychmiast podniosła się z krzesła. Gdy
Reguły gry 195
tylko ujrzała lekarza, poczuła ogromne zdenerwowanie.
Pielęgniarka powiedziała, że Carl wypoczywa, ale to
było takie szpitalne gadanie. Johanna ukryła gniew
i wyciągnęła rękę.
Mam nadzieje, że nie jestem zbyt wcześnie,
doktorze. Albo zbyt pózno.
Nie, pani ojciec jest przytomny i w niezłej formie.
Na wszelki wypadek zatrzymamy go na oddziale przez
kolejną dobę. Jeśli jego stan nadal się będzie poprawiał,
zgodzę się na wypis.
Jakie są prognozy?
Dobre, jeśli będzie współpracował. Najważniej-
sze jest to, żeby mniej pracował. Czy ma pani na niego
duży wpływ?
%7ładnego. Uśmiechnęła się niemal z rozba-
wieniem.
No cóż, wobec tego może się okazać, że będzie mu-
siał pozostać w szpitalu o dzień czy dwa dłużej niż się spo-
dziewa. Już mówiłem o tym pani wczoraj, że powinien
zmienić tryb życia. Pan Patterson musi sobie uświado-
mić, że tak jak inni, podlega pewnym ograniczeniom.
Rozumiem. %7łyczę panu powodzenia, kiedy bę-
dzie pan mu to wyjaśniał.
Już z nim trochę o tym rozmawiałam. Merritt
lekko się uśmiechnął. Teraz najważniejsze jest, żeby
go wspierać. Wkrótce porozmawiamy o dalszej opiece
medycznej. Chciał zobaczyć się z panią DuMonde
i z kimś o nazwisku Whitfield. Może i dobrze mu zrobi,
kiedy spotka się z narzeczoną, ale..
Proszę nie przejmować się Whitfieldem. Zajmę
się tym.
196 Nora Roberts
Merritt tylko skinął głowę. Już wcześniej uznał, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]