[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pomysł, bo cały czas czuła na sobie jego gorące spojrzenie. Próbowała
jakoś podtrzymywać rozmowę, ale Zinn wolał nic nie mówić, tylko
dotykał jej włosów albo nagiego ramienia.
Opowiedziała mu o spotkaniu z ekspertem od oświetlenia i o
konieczności dodatkowych instalacji. Przyjął to do wiadomości bez
komentarza.
- Yolanda wspomniała mi, \e wybierasz się na zdjęcia do San
Francisco.
- Tak, cały zespół jedzie tam na parę dni.
- Myślałam o tym. Chyba dobrze byłoby, gdybym z tobą pojechała.
Zwłaszcza gdybyśmy o tym zawiadomili prasę. To mo\e być dla Barbary
okazja do zrobienia czegoś przeciwko mnie.
- Masz na myśli, \e mo\e będzie próbowała zrobić ci krzywdę?
- Zinn, to tak się mówi. Mnie chodzi o to, \eby zmusić ją do
jakiegoś działania. A im wcześniej, tym lepiej.
Sydney jechała bulwarem San Vincente, potem autostradą San
Diego do Westwood, gdzie zatrzymała się na czerwonym świetle.
- Bardzo bym chciał, \ebyś wybrała się ze mną - powiedział po
chwili Zinn,
- Pamiętaj, tylko na ściśle zawodowej płaszczyznie - ostrzegła go.
- Sydney, coś mi się zdaje, \e masz lekką obsesję na tym punkcie. -
Mówiąc to, znowu zaczął bawić się jej włosami. - Chciałbym, \ebyś ju\
dała temu spokój.
Zmieniły się światła i Sydney ruszyła.
- Jestem po prostu ostro\na.
- Tym samym przyznajesz, \e coś cię kusi.
Spojrzała mu w oczy.
- Oczywiście - odpowiedziała - \e mnie kusi. Ani ty, ani ja nie
jesteśmy przecie\ z kamienia.
Zinn odetchnął z ulgą,
- Dziękuję, \e to mówisz. Ju\ się bałem, \e mój wrodzony czar
przestał działać na kobiety.
- Jak tylko przestanie działać, to ci zaraz powiem.
Minęli bulwar Santa Monica i skręcili w stronę Beverly
Hills, a potem podjechali pod  Hard Rock Cafe . Przed wejściem
czekała ju\ grupka ludzi. Sydney zaparkowała samochód. Zaledwie Zinn
wysiadł, nadbiegł jakiś fotoreporter i natychmiast zaczął robić zdjęcia,
- No, dziecinko, idziemy. Jesteśmy na miejscu - powiedział Zinn
do Sydney. Dziewczyna te\ wysiadła i te\ została natychmiast
obfotografowana. Wszystko wydawało się absurdalne i śmieszne.
Podeszła do Zinna, a on ją objął. Odrzuciła włosy do tyłu. Stali tak
przez chwilę, patrząc w skierowane na nich obiektywy. Sydney
usłyszała, jak ludzie powtarzają nazwisko Zinna, a jakaś nastolatka
piszczy z zachwytu.
- Proszę ją pocałować - za\ądał fotograf.
Zinn pocałował Sydney we włosy. Obejmował ją mocno w talii.
Patrzyli sobie w oczy i uśmiechali się.
- Wiesz, jest nieporównanie przyjemniej, kiedy to robimy w
samotności, bez świadków - szepnął do niej,
- Wiem, co masz na myśli - odpowiedziała, nie przestając
uśmiechać się do obiektywów.
Podeszła do nich reporterka o ładnych blond włosach i dość
inteligentnej twarzy. W ręku trzymała magnetofon i mikrofon.
- To jest właśnie ta dziewczyna? - zapytała nie przedstawiając się.
- Tak - odpowiedział Zinn. - To jest Sydney Charles.
- Jak się pisze jej imię? Przez  i czy przez  y ?
- Przez  y - odparła Sydney.
- Co to za historia, Zinn? - pytała dalej reporterka. - Jesteście
zaręczeni czy nie?
- Sydney i ja jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
Reporterka potrząsnęła głową z niedowierzaniem.
- I tak dalej, i tak dalej& Dlaczego jednak, skoro jesteście tak
dobrymi przyjaciółmi, wylądowałeś w szpitalu? - indagowała.
- To było nieporozumienie - powiedział Zinn. - Jeśli ludziom
naprawdę na sobie zale\y, wtedy pojawiają się silne emocje.
- Czym go pani uderzyła?
Sydney spojrzała niepewnie na Zinna.
- Pięścią - odpowiedział szybko. - Ona jest bardzo silna.
- śałujesz tego, Sydney? - wypytywała reporterka.
- Bardzo \ałuję. Naprawdę go kocham i nie wyobra\a sobie pani,
jak strasznie się czułam, kiedy zobaczyłam, co mu zrobiłam.
Sydney zdawała sobie sprawę, \e brzmi to trochę idiotycznie. No,
ale o to chodziło. Chciała, \eby do Barbary dotarły właśnie takie rzeczy.
- Czy mo\e pani powiedzieć, co takiego zrobił Zinn Garrett, \e a\
tak mocno pani zareagowała?
- Jestem o niego potwornie zazdrosna i nie znoszę, kiedy jakaś
kobieta mu się przygląda - wyznała Sydney.
Zinn uśmiechnął się.
- Powinnaś zmienić zawód, kochanie - wyszeptał jej do ucha.
- Ile pani ma lat?
- Dwadzieścia pięć.
- Gdzie pani pracuje?
- W telekomunikacji - szybko odpowiedział za nią Zinn.
Reporterka spojrzała na niego z niedowierzaniem, ale nic nie
powiedziała.
- Jest pani z Los Angeles?
- Teraz mieszka u mnie - znowu wtrącił się Zinn.
- Tak, jesteśmy nierozłączni - dodała Sydney. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl