[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zgromadzony w dużej ilości tektonit potwierdzał wnioski komandora. Za wszelką cenę należało
udaremnić inwazję!
Popędził z powrotem korytarzem.
Nagle nogi wrosły mu w ziemię! Przed nim, na zielonkawo połyskujących płytach, leżały
trzy postacie w szkarłatnych kombinezonach. Rozglądał się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegł
ciała kosmicznego przybysza. Widocznie ci, którzy zabili trzech marynarzy z Mureny , zabrali
je ze sobą.
Nie było chwili do stracenia; komandor ruszył w kierunku laboratorium. Tuż obok
wejścia natknął się na martwego Thomsona. Nieco dalej w kałuży zakrzepłej krwi leżał Davis,
ściskając w dłoniach porcelanową miseczkę. Rhoden wysunął małą antenę i, włączywszy
mikronadajnik, wywołał hasło dla dwóch marynarzy, których pozostawiono jako ubezpieczenie u
wejścia do tunelu. Odpowiedziała mu cisza. A więc oni też! nerwowo przygryzł wargi. Zdał
sobie sprawę, że jest jedynym żyjącym z załogi atomowego myśliwca i że nie ma żadnych szans
na wydostanie się stąd. Murena jest uszkodzona, niezdolna do zanurzenia...
Rozejrzał się po ścianach i na wprost siebie dostrzegł masywne drzwi. Podszedł do nich i
gwałtownym ruchem szarpnął. Fala dziennego światła zalała laboratorium. Drzwi prowadziły na
małą skalną półkę, z której rozciągał się widok na całą wewnętrzną część wyspy. Ujrzał kilka
srebrnych postaci, które znikały we wnętrzu stojącej przy nabrzeżu Mureny . Podniósł pistolet i
posłał w ich kierunku całą zawartość magazynka. Wyrzucił bezużyteczną broń i wrócił do
laboratorium. Podszedł do dwóch olbrzymich butli połączonych szklanymi rurkami w kształcie
litery V . Odkręcił powoli dwa mosiężne zawory i z ulgą zobaczył, jak z dwu stron zaczęły
dążyć ku sobie strumyki tektonitu. Nic nie mogło już ich zatrzymać...
Komandor Marco Rhoden wyprostował się; jego zadanie dobiegło końca. Obrzucił
wzrokiem laboratorium i ponownie wrócił na skalną półkę. Ostatnim spojrzeniem ogarnął stojącą
przy brzegu Murenę , wyniosły kształt barkowca, nieruchome cielsko wieloryba na środku
jeziora, zachodzące słońce, które chowało się właśnie za postrzępionymi skałami zachodnich
brzegów Pero-ruoko. Oparł się o skałę i przymknął oczy. Czekał na śmierć...
Srebrna postać pochylona nad okularem astroteleskopu wyprostowała się i odwróciła w
kierunku załogi zgromadzonej w centrolaktii statku kosmicznego.
Baza przestała istnieć. Mieszkańcy Trzeciej Planety odkryli nasze zamierzenia.
Powtarzam raz jeszcze: musimy natychmiast opuścić jej strefę! W przeciwnym razie Ziemianie
zniszczą nas tak, jak uczynili to z naszymi braćmi w Bazie!
Wyłupiaste oczy zgromadzonych zwróciły się na dowódcę. Ten spojrzał na astro
nawigatora i rzekł:
Po to więc przebyliśmy szesnaście okresów gwiezdnych, aby teraz wracać z niczym na
Altaira?! Naszym zadaniem było i jest opanowanie Trzeciej Planety! Na jakiej podstawie
twierdzisz, że jej mieszkańcy mogą nas pokonać?
Widziałeś ekrany astrotermów i wiesz równie dobrze jak ja, że wykryły one liczne
ślady eksplozji termonuklearnych. Jestem pewien, iż Ziemianie mają w swoich rękach broń,
jeżeli nie doskonalszą, to równą naszej! Ostatnie meldunki z Bazy mówią, że zaatakowano ją
potężnie uzbrojonym hydrotronem. To on sprawił, że nie ujrzymy nigdy więcej dwudziestu
dwóch naszych braci. Powtarzam musimy opuścić strefę Trzeciej Planety!
Dowódca stał chwilę niezdecydowany, wreszcie kołyszącym się krokiem podszedł do
stołu sterowniczego i położył rękę na dzwigni akceleratorów. Odwrócił głowę w stronę załogi i,
zacisnąwszy zęby, przesunął drążek...
Subgalaktyczny dysk, powoli zmieniając trajektorię lotu, kierował się w mrok
Wszechświata.
Henryk W. Gajewski
Metoda Mortona
Profesor Morton uniósł probówkę do światła. Widzieli: na dnie naczynia opalizowała
kropla cieczy, ciężka jak rtęć, o dystorsji diamentu. %7ływa, bo była życiem w absolutnej postaci.
Była zarazem rekapitulacją życia. Zdawał sobie sprawę z tego każdy z międzynarodowego
gremium uczonych, które zebrało się w reprezentacyjnej sali uniwersytetu w Uppsali.
Zaległo uroczyste milczenie. Audytorium uczciło geniusz Mortona chwilą ciszy.
Nazajutrz spiker z Eurasian TV wywołał zrozumiałą sensację u szerokiej rzeszy
telesłuchaczy. Zapowiedział bowiem komunikat specjalny z kongresu nauki. W chwilę pózniej na
ekranach ujrzano w zbliżeniu historyczny preparat. A komentator omówił tekst referatu
wygłoszonego przez profesora Mortona.
Rewelacja obiegła kulę ziemską. Lokalne rozgłośnie powtarzały komunikat całą dobę, w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]