[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W tej skalnej budowli również było potajemne przejście podziemne do świątyni w
ruinach miasta Inków, znane obecnie tylko nielicznej starszyznie Kampów. Smuga wszakże,
który od dawna interesował się starożytnymi budowlami w różnych częściach świata, sam nie
tylko odnalazł ukryty korytarz, ale też przeniknął inne tajemnice nie znane nawet Kampom.
Tak więc mógłby teraz z Nowickim niepostrzeżenie przedostać się podziemnym korytarzem
do świątyni, ale stamtąd tylko jedne, widoczne jak na dłoni, szerokie schody wykute w skale
umożliwiały zejście na niższy taras, do głównej dzielnicy ruin miasta. Wolał więc skorzystać
ze znanego wszystkim wyjścia, a potem klucząc z Nowickim w zaroślach podkradli się do
muru otaczającego dolny taras. Kamienny mur w wielu miejscach częściowo już zapadł się w
ziemię, więc prześliznęli się przez jedną z większych wyrw. W ten sposób ominęli główną
bramę, którą tworzyły dwa gładko ociosane, wysokie filary oraz poziomo położony na nich
szeroki kamienny blok z wyrytym pośrodku symbolem Słońca. Wprost stamtąd szeroka
brukowana ulica prowadziła do schodów wiodących na wyższy taras.
W wymarłym mieście zewsząd ziała pustka i zagłada. Węższe boczne ulice częściowo
się pozapadały bądz przecinały je głębokie szczeliny. Większość domów, zbudowanych z
gładko obrobionych i dokładnie dopasowanych do siebie bloków kamiennych, układanych
bez spajania zaprawą, leżała w ruinie. Jedne pogrążyły się w ziemi, w innych rozstąpiły się
mury. Z wyjątkiem kilku budowli krytych kamiennymi płytami, reszta pozbawiona była
strzech, które rozpadły się już dziesiątki lat temu. Jedynie na górnym tarasie widać było
ogromną świątynię zachowaną prawie w całości. Właśnie na jej zapleczu znajdowała się
budowla, gdzie Kampowie przetrzymywali jeńców. Na zaniedbanych, zniszczonych przez
kataklizmy ulicach oraz w ruinach domów bujnie pieniły się chwasty, dzikie krzewy, tu i tam
wyrosły wysokie drzewa. W powietrzu unosił się kwaśny odór nagromadzonych odchodów
nietoperzy.
Smuga z Nowickim ostrożnie przemykali przez rumowiska, w których obecnie
gniezdziły się jedynie węże, szczury, drapieżne ptaki
i nietoperze. Nigdzie jednak nie było Aguy, a tymczasem zachodzące słońce już słało
na niebie purpurowe odblaski.
- Może nie udało się jej wymknąć spod kurateli Onariego - przyciszonym głosem
zagadnął Nowicki przepatrując ruiny. - Jeśli wkrótce nie nadejdzie, to po ciemku nie odważy
się przyjść do tej trupiarni.
- Upiorne wrażenie sprawia to cuchnące cmentarzysko - powiedział Smuga.
- Tomek mówił, że to zapewne trzęsienie ziemi...
Nowicki urwał w połowie zdania, gdyż w pobliżu zaszeleściły krzewy. Agua, trochę
zadyszana, stanęła przed jeńcami.
- Jesteście już, to dobrze! - powiedziała cicho, niespokojnie zerkając wokoło. -
Wodzowie postanowili wielką wojnę z białymi. Musicie uciekać!
Smuga zmierzył Aguę przenikliwym spojrzeniem, po czym zapytał:
- Dlaczego nam to mówisz? Czy możemy ufać temu, kto zdradza swoich?
- Byłam pewna, że tak powiesz, ale to nie zdrada - porywczo zaprzeczyła Indianka. -
Patrz, jak słońce dzisiaj czerwieni niebo! Nim miną cztery wieczory, Ukajali będzie tak samo
czerwona od krwi białych ludzi. Gdybyście umknęli nawet zaraz, to i tak nie zdążycie ostrzec
innych białych. Widzisz więc, że nie zdradzam swoich, bo już nie możecie nam zaszkodzić!
- Więc dlaczego nas ostrzegasz? Jesteśmy również białymi ludzmi.
- Gdyby wszyscy wirakucze byli tacy, nie byłoby wojny między nami - odparła, potem
odwróciła się do Nowickiego i dodała: - Ostrzegam was, kumpa, bo nie chcę twojej śmierci!
Nowicki, który milczał do tej pory, pochylił się ku Indiance, dotknął dłonią jej
ramienia i powiedział:
- Dobry i uczciwy z ciebie człowiek. Czy wodzowie zamierzają nas zabić?
- Najpierw zaproponują, żebyście przystąpili do Kampów i wyruszyli z. wojownikami
przeciwko białym - odparła Agua.
- A jeśli odmówimy, ukatrupią, czy tak? - pytał Nowicki. Agua przytaknęła
skinieniem głowy.
- Mówisz, że chcesz nam uratować życie - odezwał się Smuga. - Czy jednak możemy
się ocalić uciekając stąd nawet bez broni?
- Wirakucze, wiem, gdzie jest ukryta wasza broń. Dlatego tu przyszłam!
- Więc stamtąd także przyniosłaś moje ubranie - powiedział Nowicki.
- Nie, kumpa! To zrobił Onari, bo nikt inny by się nie odważył wejść do kryjówki
złych duchów.
- Nie obawiam się waszych złych duchów - wtrącił Smuga. - Jeżeli naprawdę chcesz
nam pomóc, to powiedz, gdzie jest ukryta broń.
- Wszyscy mówią, że ty, wirakucze, jesteś wielkim czarownikiem
- szepnęła Agua, z lękiem zerkając na Smugę. - Wiedziałam, że nie przerażą cię złe
duchy!
- Więc mów, gdzie jest ukryta broń! - ponaglił Smuga.
Agua jeszcze raz trwożliwie rozejrzała się po ruinach, po czym drżącym głosem
szepnęła:
- Tam wyżej, w tym dużym domu, w którym nasi przodkowie modlili się do Słońca.
Szukaj na ścianie węża z czerwonymi ślepiami. Naciśnij jego łeb, wtedy otworzy się przed
tobą droga do złych duchów.
- Jak się o tym dowiedziałaś? - indagował Smuga.
- Widziałam, jak Onari to robił, gdy brał ubranie dla kumpy.
- Więc jednak ty również byłaś w tej kryjówce i złe duchy nie zrobiły ci nic złego -
powiedział Smuga. - Nie musi tam być tak strasznie, jak opowiadasz!
- Nie mów tak, wirakucze! - oburzyła się Agua. - Tylko Onari odważył się wejść do
nich. Ja czekałam przed ścianą z wężem, która zaraz sama się zamknęła. Bądz bardzo
ostrożny!
- Czy jesteś pewna, że broń jeszcze się tam znajduje?
- Pewna jestem, wirakucze - potwierdziła Indianka.
- Czy nie obawiasz się, że Onari odgadnie, kto wskazał nam schowek?
- zapytał Nowicki. - Wiesz, w jaki sposób Kampowie karzą zdrajców. Nie chcemy
twojej zguby!
- Nie kłopocz się tym, kumpa! Nic złego mi się nie stanie... nawet gdyby Onari odgadł
prawdę. Inni uwierzą, że to jakaś nowa sztuczka białego czarownika.
- Wydaje mi się, że nie mówisz wszystkiego - odezwał się Smuga przeszywając
wzrokiem Indiankę. - Czy Onari kazał ci powiedzieć nam o wojnie i wskazać, gdzie jest
ukryta broń?
Agua spojrzała Smudze prosto w oczy nie okazując żadnego zmieszania. Po chwili
odparła:
- Nieufny jesteś, wirakucze. Muszę już wracać. Onari z wojownikami wkrótce wrócą
znad rzeki, gdzie przygotowywali łodzie dla Tasulincziego. Starsze żony mojego męża są w
domu. Ostrzegłam was!
I Jciekajcie!
Prostoduszny Nowicki wzruszony znów pochylił się ku Indiance.
I1 jął w dłonie jej głowę i delikatnie pocałował w czoło, na którym czernił się
namalowany mały wąż, chroniący jakoby przed ukąszeniem żmij.
- Naprawdę cię polubiłem, Aguo - rzekł. - A teraz żegnaj!
- Lubię cię bardzo, kumpa. Gdybym mogła, poszłabym z tobą. Uciekaj do rzeki,
kumpa, pamiętaj! - ze znaczącym naciskiem szepnęła Agua, a potem szybko zniknęła w
zaroślach.
Dopiero gdy umilkły szelesty, Smuga się odezwał:
- Ależ ty masz szczęście do kobiet! Aż dziw, że dotąd jesteś kawalerem!
- Nie amory mi w głowie teraz! - odburknął Nowicki. - Ale nie powiem, że nie
polubiłem tej małej dzikuski! Czy nie podejrzewasz w tym wszystkim jakiejś intrygi
Onariego?
- Coś mi się zdaje, że on wie o wszystkim - odparł Smuga. - Indianki są dobrymi,
wiernymi żonami. Agua chyba nie spłatałaby mężowi takiego paskudnego figla!
- Więc myślisz, że to pułapka?!
- Trudno odgadnąć prawdę. Już postanowiliśmy zresztą uciekać. Musimy
zaryzykować. Czasem dobrze jest postawić wszystko na jedną kartę, zwłaszcza gdy ktoś
podsuwa do ręki atutowego asa!
- Zwięta racja, Janie, choć mój ojczulek mawiał:  Nie graj Wojtek, nie przegrasz
portek!  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl