[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wspólnym wrogiem. Nadchodzi on w bezładnej gro-
madzie; jest to naród, któremu natura dała ogromne,
ale nie silne ciała, dlatego też do wszelkiego boju wnoszą
więcej strachu niż siły. Za dowód niech posłuży klęska
poniesiona przez Rzymian; Gallowie zajęli miasto stojące
otworem, ale ze wzgórza kapitolińskiego stawia im opór
szczupła garstka; już zmierziło im się obleganie, odstę-
46
Falerie miasto w południowej Etrurii, 50 km na północ
od Rzymu; o jego zajęciu przez Kamillusa por. księgę V 26 n.
pują i w rozproszeniu wałęsają się po wsiach. Obżarci
zrabowaną żywnością i opici winem, z nastaniem nocy
wala się na ziemię, jak bydlęta, w pobliżu strumieni
bez szańca, bez wart i straży; obecnie zaś wskutek po-
wodzenia stali się jeszcze bardziej nieprzezorni. Jeżeli
macie zamiar obronić wasze mury, jeżeli nie chcecie
pozwolić, by te wszystkie okolice stały się Gallią,
chwyćcie za broń tłumnie o pierwszej straży nocnej
i idzcie za mną, bv ich wvbić, a nie. by walczvć z nimi.
Jeżeli pogrążonych we śnie nie wydam wam jak bydło
na zarżnięcie, godzę się, by mnie spotkał w Ardei taki
sam los, jaki mnie spotkaÅ‚ w Rzymie«.
[45] I jego zwolennicy, i przeciwnicy byli przeko-
nani, że w tym czasie nie bvło nigdzie lepszego wodza
od niego. Gdy zebranie rozeszło się, posilili się czekając
na danie hasła. Na dane hasło, z nastaniem nocnej
ciszy czekali na Kamillusa przy bramach. Wyszli i nie-
daleko miasta, jak przepowiadał Kamillus, znalezli obóz
Gallów nie ubezpieczony i z żadnej strony nie osło-
nięty: uderzyli na niego z ogromnym krzykiem. Bitwy
we właściwym znaczeniu tego wyrazu nie było nigdzie,
lecz wszędzie była tylko rzez, mordowano ciała nagie
i bezwładne od snu. Ci jednak, którzy leżeli na krań-
cach, z przerażeniem zerwali się ze swych legowisk
nie wiedzieli, co to za przemoc i skąd na nich napadła
rzucili się do ucieczki, a niektórzy pedząc na oślep
wpadli na samych wrogów. Wielu z nich dotarło na
terytorium Ancjum47 i tam zginęło, bo mieszkańcy
miasta uczynili wypad na nich, gdy byli w rozpro-
szeniu.
Na terytorium wejenckim wycięto w podobny spo-
sób Etrusków: do tego stopnia nie okazali oni litości
47
Ancjum (Antium) miasto Wolsków nad Morzem Tyrreń-
skim, dziÅ› Porto d'Anzo.
wobec miasta (będącego już prawie czterysta lat ich
sąsiadem, a teraz nękanego przez wroga, którego przed-
tem nie widziano i o którym nie słyszano), że w tym
okresie czynili wyprawy na terytorium rzymskie; pełni
zdobyczy zamierzali oblec nawet Weje wraz z ich za-
łogą, stanowiącą ostatnią nadzieję Rzymian. %7łołnierze
rzymscy widzieli ich, jak plÄ…drowali po wsiach i w zwar-
tym szyku uprowadzali przed sobÄ… zdobycz, widzieli
obóz ich rozbity nie opodal Wejów. Dlatego ogarnęła
ich najpierw litość nad sobą samymi, a następnie obu-
rzenie i gniew: to ich klęski mają być przedmiotem
drwin dla Etrusków, od których odwrócili wojnę
z Gallami, ściągając ją na siebie? Z trudem zdołali
pohamować się od natychmiastowego uderzenia na nich.
Powstrzymał ich centurion Kwintus Cedycjusz, któ-
rego obrali swym przywódca, i rzecz odroczyli do nasta-
nia nocy. Brakło tylko dowódcy równego Kimillusowi,
reszta rozegrała się w tej samsj kolejności i z jednakowo
pomyślnym skutkiem. A nawet prowadzeni przez jeń-
ców, którzy ocaleli z nocnego pogromu, wyruszyli ku
innemu oddziałowi Etrusków, znajdującemu się w po-
bliżu kopalń soli; następnej nocy sprawili znienacka
jeszcze większa rzez i pyszniąc się podwójnym zwycię-
stwem powrócili do Wejów.
[46] Tymczasem w Rzymie było oblężenie przeważ-
nie dość martwe, po obu stronach panowała cisza, bo
Gałlowie zwracali uwagę na to tylko, by nikt z wro-
gów nie mógł wymknąć się miedzy ich posterunkami;
niespodziewanie pewien rzymski młodzieniec wywołał
dla swej osoby ogólny podziw i u współobywateli,
i u wrogów. Ród Fabiuszów miał składać co roku ofiarę
na wzgórzu kwirynalskim; Gajus Fabiusz Dorsuo. nrze-
pasany według rytuału gabińskiego48, zszedł z Kapi-
48
według rytuału gabińskiego było to specjalne opasanie togi
używane przy obrzędach.
tolu, by złożyć tę ofiarę; niósł w rękach świętości, prze-
szedł przez sam środek placówek nieprzyjacielskich, nie
drgnął nawet słysząc jakieś wołanie lub pogróżki i do-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]