[ Pobierz całość w formacie PDF ]

było przerażenie i lęk. Qwilleran obmyślił procedurę dalszego postępowania.
Najpierw zadzwonił do Burgessa Campbella i pogratulował mu udanego przyjęcia.
- Ulica Miła już ochłonęła? Nikt nie wypił za dużo szampana ani nie zjadł za wielu
pierożków?
- Nie słyszałem w nocy żadnych karetek - odpowiedział Książę. - I pozwól, że ci przy
okazji przekażę, jak wdzięczni są wszyscy, że otworzyłeś dla nas podwoje swojego
sławetnego składu.
- Cała przyjemność po mojej stronie - powiedział Qwilleran.
- Thackerayowie roztaczali jakieś pomylone wizje - ciągnął dalej Burgess. - Thelma
uznała, że skład sprawdziłby się znakomicie jako restauracja - z kuchnią i barem na parterze
oraz kelnerami, którzy obsługiwaliby siedzących na balkonach klientów, jeżdżąc na wrotkach
w górę i w dół po pochyłych podestach... Dick wyobraził go sobie z kolei jako kompleks
dwunastu apartamentów, gdybyś tylko zechciał zainstalować windy i zdecydował się na nową
kanalizację... To dziwne, Qwill, ale naprawdę ciężko odgadnąć, kiedy żartują, a kiedy mówią
coś na poważnie.
- Zwięta racja, Burgess. Zawsze podejrzewam kobiety w szalonych kapeluszach i
mężczyzn w dwukolorowych gangsterkach.
Następnie Qwilleran zadzwonił do  Studia Dekoracji Wnętrz Amandy i nie zdziwił się,
słysząc, że Fran Brodie wzięła tygodniowy urlop. Zadzwonił do jej domu w Indian Village.
- Qwill, jestem padnięta! - jęknęła. - Nikt nawet nie wie, jak ciężko harowałam dla tej
kobiety - i jej wielkiego ego.
- Byłaś heroiczna.
- A teraz ma kolejny projekt i chce, żebym się tym zajęła. Poszczuję na nią Amandę.
To będzie bitwa stulecia. Thelma Thackeray przeciwko Amandzie Goodwinter.
- Co Thelma chce teraz projektować?
- Nie powiedziała.
- Może to ma jakiś związek z budynkiem opery?
- Bardziej z restauracją, serwującą kalifornijską kuchnię.
- No nic, Fran, wykonałaś wspaniałą robotę, przygotuję ci margaritę, kiedy tylko
powiesz.
Qwilleran ciągnął dalej:
- Tych przyjęć było sporo jak na kobietę w wieku Thelmy. Nie wiesz, w jakiej jest
dzisiaj formie?
- Nie, ale z pewnością trzymała się dobrze, gdy zostawiałam ich pod domem.
Zaprosiła mnie na kieliszek czegoś mocniejszego przed snem, ale odmówiłam, a Janice
przypomniała Thelmie, że rano wyjeżdża na parę dni do Lockmaster. Jak na osobę
ponadosiemdziesięcioletnią Thelma ma w sobie niespotykane pokłady energii. Nie pije,
zdrowo się odżywia i chodzi spać o dziesiątej... Może ja też tak powinnam!
Wprawdzie rozmowa była całkiem ciekawa, ale nie dawała żadnych wskazówek co do
 okropności , która wydarzyła się w domu Thackerayów. O'Dellowie mieszkali po drugiej
stronie ulicy - Pat słynął ze swojego zmysłu obserwacji, Celia zaś w głębi duszy zawsze była
tajnym agentem. Jednak O'Dellowie, wraz z kurczakiem zapiekanym w cieście i blachą
pachnących jagodzianek, powinni być w drodze do Purple Point na urodzinowy lunch.
Przedstawiając się jako Ronald Frobnitz, Qwilleran zostawił wiadomość na
automatycznej sekretarce. Celia odczekała, aż Pat wyjdzie z domu, zanim oddzwoniła.
- Co jest, szefie? - spytała dziarsko.
- Czy na Miłej wydarzyło się wczoraj wieczorem coś szczególnego?
- Do czasu, gdy wszyscy zaczęli zjeżdżać do domów, było spokojnie i ciemno. Potem
ulicę zaczęły wypełniać światła, śmiejący się i wykrzykujący pożegnania ludzie, no i dzieci
wracające z przyjęcia. Ucichło, gdy Fran Brodie przywiozła towarzystwo Thackerayów i
zostawiła ich przed domem. Dokładnie w chwili, gdy włączali światła, miałam wrażenie, że
słyszę krzyk. Pat też go usłyszał, ale stwierdził, że to papugi. Jak mi idzie, szefie?
- Jak cię już znudzi catering, zawsze możesz liczyć na pracę w CIA.
- A, no i przypominam sobie coś jeszcze. Zanim wszyscy wrócili do domu z przyjęcia,
Pat zobaczył furgonetkę na tyłach domu Thackerayów - odjechała parę minut pózniej.
Doszliśmy do wniosku, że to pewnie jakiś wspaniały prezent spowodował okrzyk Thelmy,
kiedy przekroczyła próg domu.
Qwilleran sapnął przez wąsy i pomyślał: Tylko jak się to wszystko ma do paniki w
głosie Janice... i wzmianki o czymś strasznym... i jej gorączkowej prośby, by nikomu o
niczym nie wspominać?
- Szefie, jutro rano będę miała dla ciebie informacje z miasta.
- Możesz dzwonić. To nie ma ściśle tajnego statusu.
- Tak, ale chciałabym przywiezć kurczaka w cieście i jagodowe muffinki, jeśli
uważasz, że mogą się okazać przydatne.
- Sądzę, że zdołam wymyślić odpowiedni sposób - zawiesił głos - ...aby się z nimi
rozprawić.
Gwałtowny śmiech Celii uderzył w jego bębenki, gdy odkładała słuchawkę.
Pracował nad wtorkową rubryką i musiał sobie zrobić przerwę, więc poszedł do biblioteki po
książkę z ulubionym wierszem Homera. Parking był prawie pełen, a w głównej sali tłoczyli
się mężczyzni i kobiety w różnym wieku. Dotarł do nich komunikat z piątkowej gazety:
 Zdjęcia dawnych gwiazd kina z autografami z kolekcji Thelmy Thackeray zostaną pokazane
na wystawie czasowej w miejskiej bibliotece .
Zdjęcia formatu A4 w stojących ramkach wypełniły dwie szklane gabloty: Claudette
Colbert, Ronald Colman, Groucho Marx, Joan Crawford, Fred Astaire, Humphrey Bogart,
Esther Williams, Edward G. Robinson i inni. Co pewien czas pojedynczy komentarz
przerywał pełną nabożnego skupienia ciszę.
Mężczyzna:  Przyjdę, gdy nie będzie już takich tłumów .
Inny mężczyzna:  Cenna kolekcja! Pewnie wszystko jest ubezpieczone .
Kobieta:  Moja mama miała fioła na punkcie Ronalda Colmana . Dziecko:
 Mamusiu! Gdzie są kotki?
Przed wyjściem z budynku Qwilleran pogłaskał dwa biblioteczne koty i wrzucił kilka
monet do słoika, którego zawartość finansowała ich materialne potrzeby.
- Przystojny Mac! Delikatna Katie! - rzucił, zastanawiając się z troską, czy ktoś
przeczytał im kiedyś choć trochę Dickensa albo Hemingwaya.
Syjamczyki czekały na niego z wyciągniętymi szyjami i czujnie nastawionymi uszami.
Wiedziały, że się bratał z kotami z miejskiej biblioteki.
- Czytajcie! Czytajcie! - wykrzyknął, pozwalając im powąchać książkę z biblioteki.
Była niezle sfatygowana, a szycie zostało dwukrotnie naprawione przez Eddingtona Smitha, o
czym informowała adnotacja na trzeciej stronie okładki. Zanim nagrał Lascę na urodziny
Homera, w ramach treningu przeczytał Koko i Yum Yum kilka akapitów.
Lascę napisał Frank Desprez. Miejsce akcji: Teksas, brzegi Rio Grande. Fabuła:
Samotny kowboj włóczy się po barach, plotąc androny o utraconej miłości i rozpamiętując,
jak pędzili po prerii na swych szarych mustangach. Pewnego dnia, bez ostrzeżenia, zmieniła
się pogoda, wprawiając w popłoch stado bawołów, które stratowało na swojej drodze
dosłownie wszystko. Gdy opadł pył, Lasca nie żyła, lecz jej niebywały akt heroizmu zdążył
wcześniej ocalić życie kochanka. Teraz wszystko na prerii pogrążone było w bezruchu, z
wyjątkiem samotnego kojota, szarych wiewiórek, przemykającego w trawie czarnego węża i
kołującego w górze orła.
Qwilleran przerwał. To ponad sto wersów galopującego rytmu i chwytających za
gardło emocji. Yum Yum oddychała ciężko; Koko wydał z siebie ciche miauknięcie.
To była chwila, w której Rhoda Tibbitt zawsze wycierała oczy, a Homer smarkał w
bawełnianą chustkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl