[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uzyskacie obraz tego, co zamierzamy zrobić.
Chwyciła za brzeg obrusa i jednym ruchem zrzuciła go z rzezby.
Zebrani głośno odetchnęli. Tego oczekiwała. Rzezba przecież
zapierała dech w piersiach. Ale gdy spojrzała na gości, zamarła. Wszyscy,
łącznie z jej przyjaciółką Idą, mieli na twarzach wyraz absolutnego
przerażenia.
114
RS
ROZDZIAA
10
Henry pierwszy odzyskał głos.
- Pięciometrowy pień uschłego drzewa? - ryknął, - Nie za moje
pieniądze.
- Ale to nie są twoje pieniądze - odparowała April.
- Pozwolę sobie zaprzeczyć, młoda damo. Pieniądze należą do nas
wszystkich, mieszkańców Booneville. I chciałbym też podkreślić - tu
wycelował w nią palcem - że nie są twoje.
Mabel, jego żona, wstała. Zaskoczenie na jej twarzy ustąpiło
wyrazowi buntu.
- Jestem zachwycona tą rzezbą - oznajmiła - i sądzę, że coś takiego
będzie świetnie wyglądać na naszym rynku.
April westchnęła. Pragnęła poparcia, a nie rodzinnych kłótni.
- Mabel, chyba nie mówisz poważnie - zaoponował Henry. - Bill
może uruchomić traktor i wyciągnąć coś takiego z rzeki, za darmo.
- April zwiedziła Europę, a ty nie. Ma o wiele więcej doświadczenia
w sprawach kultury niż niektóre osoby, których nazwisk nie wymienię,
- Proszę cię, Mabel - jęknęła April.
Bess Easley wtrąciła, aby załagodzić sytuację:
- April, czy to dzieło ma nazwę? Dla mnie to wygląda trochę jak
człowiek... z rękami, a może raczej przypomina coś...
- Coś, co nasze dzieci robią w przedszkolu z plasteliny - dokończył
Bill Lowdermilk, nie zwracając uwagi na szturchania żony.
115
RS
- Ta rzezba nazywa się  Impuls" - wyjaśniła April. Gerald Sloan
roześmiał się.
- Niezbyt fortunny impuls, jak mi się wydaje. Oczywiście, jeśli facet
dostaje kupę forsy za takiego gniotą, to jest geniuszem.
- To na pewno - dołączył się Henry chichocząc.
- Może ja sam powinienem strugać takie rzezby i dać sobie spokój z
bankiem. Nie zajęłoby mi to więcej niż dziesięć minut, jak sądzisz M. G. ?
- O, Henry, ja bym się nie śpieszył z określeniem, ile pracy wymaga
stworzenie takiej rzezby. W tym jest pewna elegancja, a ja wolałbym mieć
trochę czasu na zastanowienie się, zanim coś zdecydujemy.
Ida klasnęła w dłonie.
- To doskonała myśl - rzekła. - Chodzmy do domu pomyśleć, zanim
podejmiemy decyzję.
Widząc minę Billa, szturchnęła go pod żebro, aby nic nie mówił.
- Parę dni nie wpłynie na moje zdanie - rzekł Henry, zakładając ręce
na piersi i rozpierając się w krześle. - A na twoje, Gerry?
- Wątpię. To zbyt odległe od pomnika Granta, co według mnie było
cholernie dobrym pomysłem.
- Mnie zaś zaczyna się coraz bardziej podobać - rzekła Bess,
przyglądając się rzezbie z przekrzywioną głową. - To rzeczywiście
wygląda jak impuls, gdy mu się przyjrzeć. Nie sądzisz, George?
Jej mąż potrząsnął głową.
- Ja nie zabieram głosu w tej sprawie,
Mabel podeszła do rzezby i położyła na niej rękę, jakby ją
błogosławiła.
- Popieram wybór April, i na tym koniec - rzekła.
116
RS
- A ja nie, i na tym koniec - powiedział jej mąż.
- A ja mówię: prześpijmy się z tą myślą, a porozmawiamy za parę
dni - dodała Ida wstając.
- Ale chcę, żeby wtedy był z nami Dan - oświadczył Henry. - Nie
może się ukrywać w Chicago, gdy my tu walczymy ze sobą. Zatelefonuję
do niego jeszcze dzisiaj. Może mógłby przyjechać na weekend.
April spojrzała na niego zaskoczona. %7łyczenie Dana ma szansę się
spełnić. Będzie mógł zjawić się w Booneville, nie budząc podejrzeń.
Możliwe jednak, że straci ochotę, gdy usłyszy, dlaczego go wzywają.
Dan zadzwonił do niej wieczorem i przewidywania okazały się
słuszne.
- Sądziłem, że ta sprawa zostanie dziś definitywnie zakończona -
powiedział. - Kto cię poparł?
- Widzę z tego, że nie spodziewałeś się, aby ktokolwiek był mojego
zdania.
- Mówiąc szczerze, rzeczywiście tak.
- Dziękuję ci bardzo.
- April, ta rzezba to szaleństwo. Możesz do niej przekonać paru
swoich wiernych przyjaciół, ale mieszkańcy Booneville nie zaakceptują
jej, wierz mi.
- A więc przyjedz i głosuj przeciwko mnie. Masz po swojej stronie
Henry'ego i Geralda, a może i Billa, więc twój głos będzie decydujący.
- Tak właśnie może się stać. Czy pogodzisz się z tym?
- Oczywiście.
- A co z nami?
- Nie wiem.
117
RS
- Ja wiem. Będziesz mnie winić za to, że twój projekt upadł.
- Gdybyś chciał, mógłbyś mi pomóc.
- Słuchaj, nie mogę sobie wyobrazić tej rzezby na rynku. Co więcej,
wystawienie jej za pieniądze mojej babki może nastawić całe miasto
przeciwko jej legatowi.
- Nie, tak się nie stanie.
- April, nie możesz, zmuszać ludzi, aby patrzyli na sztukę twoimi
oczami.
- Ja nie będę ich zmuszać, ja chcę ich wychować. Trzeba było
widzieć dziś Bess Easley. Na początku zareagowała negatywnie, a potem
rzezba zaczęła jej się podobać i zanim wyszła, całkiem się do niej
przekonała.
- Bess cię podziwia. Nie oczekuj tego samego od reszty
mieszkańców.
- Z pewnością nie od ciebie.
- April, ja... o, do diabła. Zobaczymy się w sobotę.
- Czy zebranie odbędzie się w banku, u Henry'ego?
- Nie, nie chcę, aby miał przewagę nad innymi. Spotkamy się w
kawiarni Jesse.
- Miło i prywatnie. Tyle, że pół miasta przychodzi tam na kawę
każdego ranka.
- Jesse zgodziła się zamknąć kawiarnię na pół godziny, od dziesiątej
do wpół do jedenastej. Powinniśmy zmieścić się w tym czasie.
- Oczywiście, jeśli wszyscy będą jednomyślni. Dan westchnął.
- A przy okazji, April: czy nosisz ten pierścionek, gdy kładziesz się
spać?
118
RS
- Nie powiem ci.
- Nie wiem, po co pytałem. I tak nie wierzę w te brednie. Dobranoc,
April.
- Dobranoc, Dan.
April odłożyła słuchawkę i zapatrzyła się w zieloną głębię
szmaragdu na palcu. Może Dan uwierzyłby w moc pierścionka, gdyby
wiedział, że nie schodził jej z myśli, tak jak sobie tego życzył, i że
rozpaczliwie pragnęła go znowu zobaczyć. Nawet to, że nie podobała mu
się wybrana przez nią rzezba i że padały między nimi ostre słowa, nie
wpływało na jej uczucia. Czy była to miłość, czy namiętność - nie
wiedziała. Pragnęła tylko być znowu w jego ramionach. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl