[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lepsze niż nic.
O wiele lepsze ożywił się Digory. Tylko ostrożnie, żebyś przypadkiem
nie dotknęła swojego pierścienia.
Nie było to łatwe zadanie, ale w końcu udało się jej wyjąć delikatnie torebkę,
brudną, pozlepianą i sztywną, tak że kolejny problem polegał nie tyle na tym,
jak wyjąć z niej cukierki, tylko jak poodlepiać z nich torebkę. Niektórzy dorośli
(sami wiecie, jak potrafią grymasić w takich wypadkach) woleliby raczej pójść
spać bez kolacji, niż zjeść te cukierki. Było ich w sumie dziewięć. Digory
wpadł na pomysł, by zjeść po cztery, a dziewiąty zasadzić, bo, jak powiedział,
jeśli z pręta wyrosło latarniane drzewko, to dlaczego z cukierka nie mogłoby
wyrosnąć drzewko toffi? Wydłubali więc małą dziurkę w torfiastej ziemi i
włożyli do niej cukierek. Potem zjedli pozostałe, starając się żuć je jak
najdłużej. Trudno było się tym najeść, nawet jeśli się uwzględni wszystkie
resztki papieru, których nie zdołali zdrapać.
Wreszcie Pegaz skończył swoją smakowitą kolację i położył się w trawie, a
dzieci przytuliły się do jego ciepłych boków. Kiedy przykrył każde jednym
skrzydłem, zrobiło się bardzo przytulnie. Na niebie pojawiły się jasne, młode
gwiazdy tego nowego świata. Nadszedł czas, aby spokojnie wszystko omówić:
jak to Digory miał nadzieję dostać jakiś lek dla swojej matki i jak zamiast tego
został wysłany w drogę po zaczarowane jabłko. Powtarzali sobie wszystkie
znaki, po jakich mieli poznać miejsce, którego szukali: granatowe jezioro i
wzgórze z ogrodem na szczycie. Rozmowa zaczęła właśnie wygasać i poczuli
senność, gdy nagle Pola usiadła, całkowicie rozbudzona, i szepnęła:
Ciiicho! SÅ‚yszycie?
Nasłuchiwali przez chwilę z bijącym sercem.
Może to tylko wiatr w drzewach odezwał się Digory.
Nie jestem tego taki pewien powiedział Pegaz. W każdym razie...
Ciiicho! Znowu coś słychać. Na Aslana, tam coś JEST!
Podniósł się na nogi z okropnym hałasem i zaczął biegać truchtem wokoło,
węsząc i parskając. Dzieci też zbadały najbliższą okolicę, idąc na palcach i za
glądając z duszą na ramieniu za każde drzewo i krzak. Kilka razy wydawało im
się, że coś się porusza, a raz Pola była zupełnie pewna, że zobaczyła wysoką,
ciemną postać przesuwającą się bezszelestnie w kierunku zachodnim. Ale nie
spotkały nikogo i w końcu Pegaz położył się znowu w trawie, przykrywając
dzieci swoimi skrzydłami. Tym razem usnęły bardzo szybko. Koń czuwał
jeszcze jakiś czas, strzygąc uszami i marszcząc gwałtownie skórę, jakby chciał
opędzić się od much, ale w końcu i on zasnął.
Rozdział 13
NIEOCZEKIWANE SPOTKANIE
OBUDy SI, DIGORY! Obudz się, Pegazie! zabrzmiał głos Poli.
Zobaczcie, rzeczywiście wyrosło z tego drzewko toffi! I mamy cudowny
poranek.
Niskie, wczesne słońce przedzierało się smugami przez drzewa, trawa
poszarzała od rosy, a pajęczyny lśniły srebrem. Nieopodal rosło niewielkie
drzewko rozmiarów młodej jabłonki, z ciemnym pniem i białawymi,
sztywnymi liśćmi, przypominającymi ziele nazywane miesięcznicą. I całe
obsypane było małymi, brązowymi owocami bardzo podobnymi do daktyli.
Hurra! zawołał Digory. Ale najpierw muszę się wykąpać.
I pobiegł ku rzece, przeskakując po drodze przez kwitnące krzaki. Czy
kąpaliście się kiedy w górskiej rzece pieniącej się wesoło w słońcu i rwącej
bystro korytem wykładanym czerwonymi, błękitnymi i żółtymi kamieniami?
To równie dobre jak kąpiel w morzu, a pod pewnymi względami nawet lepsze.
Oczywiście Digory musiał się po kąpieli ubrać bez wycierania, ale warto było.
Kiedy wrócił, poszła nad rzekę Pola, mówiąc, że też się chce wykąpać, ale, jak
wiadomo, nie umiała dobrze pływać, nie będziemy więc dociekać, czy zrobiła
to naprawdę. Pegaz również wszedł do wody, ale tylko po to, aby stanąć w
głównym nurcie i napić się do syta, wstrząsając od czasu do czasu grzywą i
rżąc radośnie.
Dzieci zabrały się do śniadania. Owoce z drzewa toffi okazały się wyśmienite;
nie były to zresztą dosłownie cukierki, lecz miękkie i soczyste owoce
przypominające w smaku toffi. Pegaz też zjadł śniadanie i nawet spróbował
jeden z owoców, ale chociaż mu smakował, stwierdził, że o tej porze woli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]