[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co się zaś tyczy kary śmierci, świat dzieli się na dwie kategorie: tych, którzy ją potę-
piają (jak ja), i tych, którzy utrzymują, że jest niezbędna.
Potępiający, jeśli mają słaby żołądek, mogą zgasić telewizor, kiedy w programie bę-
dzie przewidziane wykonanie kary głównej. Ale przynajmniej będą w pewien sposób
uczestniczyć w żałobie. Jeśli o tej a tej godzinie zabija się człowieka, wszyscy powinni
w jakiś sposób w tym uczestniczyć, choćby modląc się albo czytając całej rodzinie na
głos Pascala. Muszą wiedzieć, że tego wieczora dzieje się coś haniebnego. Jeśli natomiast
patrzą, czują się w pewien sposób mocniej zaangażowani w potępianie tego barbarzyń-
stwa, nie ograniczają się do powtarzania, że są przeciw podobnie jak oglądanie w te-
lewizji niedożywionego dziecka afrykańskiego stawia każdego z nas przed problemem
czystego sumienia.
Teraz ci, którzy popierają karę śmierci. Oni też powinni obejrzeć ten program.
Spodziewam się sprzeciwu; mogę przecież twierdzić, że operacje wyrostka robaczko-
wego są czymś dobrym, ale proszę mi nie pokazywać tego zabiegu w porze posiłku.
Ale w przypadku kary śmierci nie chodzi przecież o operację, co do której panuje po-
wszechna zgoda. To kwestia sensu, wartości ludzkiego życia, a także sprawiedliwości.
Nie opowiadajmy więc koszałków-opałków.
Jeśli jesteś zwolennikiem kary śmierci, musisz zgodzić się na oglądanie skazańca,
który wierzga, miota się, wyrywa, podryguje, krztusi się, oddaje duszę Bogu. Dawniej
ludzie byli uczciwsi, kupowali bilety, żeby patrzeć na kazń i cieszyli się jak szaleni. Także
ty, który popierasz najwyższy wymiar kary, powinieneś tego zasmakować jedząc,
pijąc, robiąc co ci się podoba, nie możesz udawać, że czegoś takiego nie ma, skoro pod-
trzymujesz, iż jest to słuszne.
Ktoś powie: A jeśli żona jest w ciąży, gotowa potem poronić? I co z tego? Nowy
katechizm dopuszcza możliwość ustanowienia przez państwo kary śmierci. Powiada
także, że nie możesz przerywać ciąży, ale tylko, jeśli czynisz to rozmyślnie. Jeśli poronisz
patrząc, jak ktoś kopie powietrze na szubienicy, nie masz żadnego grzechu.
55
UWAGA NA WYWIADY, S ZAWSZE FAASZYWE
Otrzymałem egzemplarz wywiadu-rozmowy, jaką odbyłem dwa miesiące temu z Ja-
cquesem Le Goffem w asyście dwóch dziennikarzy, którzy zadawali nam pytania. Kiedy
wydrukują jakiś wywiad ze mną, rzucam się do lektury nie przez narcyzm, ale żeby
zobaczyć, co powiedziałem. Zawsze trafiają się jakieś interesujące odkrycia i zwykle
człowiek widzi, że wypowiedział takie czy inne myśli, nawet ciekawe, ale o dziwo pierw-
szy raz się z nimi zetknął. W omawianym tu przypadku dziennikarze wykonali swoją
robotę poprawnie: nagrali dialog i pieczołowicie go zapisali. Następnie, zgodnie z regu-
łami obowiązującymi w cywilizowanych krajach, przysłali mi go do autoryzacji. Kiedy
rozmowa trwa godzinę albo dwie, dziennikarz musi dokonać potem cięć, przykroić wy-
powiedzi, usunąć zbędne i przypadkowe dygresje, a osoba udzielająca wywiadu musi
sprawdzić, czy mimo tego koniecznego zabiegu kosmetycznego, sens jej słów został
z grubsza zachowany.
Napisałem oto: z grubsza . Wolałbym jednak napisać: całkowicie . Dałem się wcią-
gnąć w pewien rodzaj litotesu, understatement, byle by nie wystąpić z twierdzeniem
apodyktycznym. To samo przytrafiło mi się w wywiadzie, który czytałem. Kiedy się
mówi, wypowiada się różne rzeczy tonem powątpiewającym, wtrąca zastrzeżenia w ro-
dzaju można by powiedzieć, nie do końca jestem pewny, ale zaryzykuję twierdzenie,
że... Po zabiegach kosmetycznych człowiek ma zawsze uczucie, że wypowiedział się
w tonie wyroczni.
W pewnym momencie lektury poczułem, że coś brzmi fałszywie. Mój rozmówca
omawiał jakiś temat, a potem spytał, co o tym myślę. Moja odpowiedz zaczyna się na-
stępująco: Z grubsza zgadzam się z tym, co powiedział Le Goff , a potem mówię swoje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]