[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nalać jeszcze?
 Ale to już ostatni.
Ostrożnie napełnił obydwa kieliszki. Tym razem udało mu się nic
nie rozlać.
 Na początku naszej rozmowy stwierdził pan, że obraz mojej
osoby, jaki pan sobie stworzył, a raczej jaki wykreowała przed panem
Anna, nie zgadza się z rzeczywistością. Czy zechciałby mi pan to
wyjaśnić?
Chwila ciszy, gość najwidoczniej potrzebuje czasu.
 Proszę pana, byłoby mi niezmiernie przykro, gdyby odniósł
pan wrażenie, że przy-szedłem tu jedynie po to, aby pana dręczyć.
Ponieważ absolutnie nie było to moim zamiarem, trudno mi teraz
szczerze odpowiedzieć na pańskie pytanie. Właśnie dlatego, że
zupełnie ina-czej sobie pana wyobrażałem, obawiam się, że moją
szczerością mógłbym panu sprawić przy-krość.
 Niech pan jednak spróbuje, sam pan przecież powiedział, że
nie mamy nic do strace-nia.
Po raz pierwszy opuszcza ich napięcie, równocześnie sięgają po
kieliszki i ten przypa-dkowy gest do reszty rozładowuje sytuację.
 Przez te wszystkie lata Anna wiele mi o panu opowiadała, tak
że niejako bezwiednie zacząłem budować sobie pewien obraz pańskiej
osoby. Anna starała się być całkowicie szcze-ra, sam pan zresztą wie
najlepiej jaka była, poza tym prosiłem ją o to. Często proponowałem,
że się z panem rozmówię, niezależnie od tego, jaki miałby być wynik
tej rozmowy, ale ona nawet nie chciała o tym słyszeć, ponieważ cały
czas bała się, że pan tego nie zniesie. Ciągle powtarzała, że nigdy pan
nie zdoła, czy też nie zechce zrozumieć tego, co nas łączy. Bardzo
pana szanowała, była panu oddana. Z dziecinną dumą w głosie
potrafiła opowiadać mi, jak to wygrał pan jakąś sprawę, w której nikt
nie dawał panu najmniejszych szans. Nie zawsze było mi łatwo tego
słuchać, ale rozumiałem, że te opowieści o panu są dla niej pewnym
zadość-uczynieniem za jej związek ze mną.
 Skoro tak bardzo mnie szanowała i tak bardzo była ze mnie
dumna, to dlaczego czuła się  jak pan sam stwierdził 
nieszczęśliwa?
 Nie chciałbym pana urazić, ale moim zdaniem, to, że się kogoś
szanuje i jest się z niego dumnym wcale nie oznacza, że się tę osobę
kocha. Niezależnie od tego... obawiam się, że jednak muszę to panu
powiedzieć... jestem przekonany, że Anna, którą pan kochał, była
zupełnie inną Anną niż ta, którą kochałem ja.
 A jaka była...  nie chce mu to przejść przez gardło, ale skoro
Anna i tak już defini-tywnie należy do nich obydwu, trzeba postawić
kropkę nad  i , więc pyta:  A jaka była w takim razie pańska Anna?
 Cóż, jakby to panu powiedzieć, była jak dziecko, które co
dzień od nowa wszystkie-mu się dziwi, które z jednej strony szuka
opieki  tę miała od pana  a z drugiej przygód. Miała głęboką
wewnętrzną potrzebę, by stale pragnąć czegoś nowego, by każdy
następny dzień przeżyć jeszcze intensywniej niż poprzedni. I sądzę, że
tej właśnie cechy pan w niej nie dostrzegał.
Wywód ten wydaje mu się zbyt płytki, złości go to.
 W charakterze każdego człowieka tkwi niezadowolenie ze
swego powszedniego życia, gdyby więc przyjąć pański tok
rozumowania, należałoby uznać, że nikt nie może być szczęśliwy. Za
studenckich czasów ja także byłem znacznie bardziej
niezrównoważonym człowiekiem niż pózniej, kiedy dorosłem. Cały
czas starałem się o tym pamiętać i w miarę możliwości wczuć się w
sytuację Anny. A nie było to wcale takie proste, gdy się wezmie pod
uwagę, ze miałem szalenie absorbującą pracę i bytem od niej nieco
starszy. Mimo wszystko jednak próbowałem ją zrozumieć. Jeśli
odnosiłem wrażenie, iż pewne moje propozycje, wska-zówki czy
plany akceptowała bez entuzjazmu, przypisywałem to dzielącej nas
różnicy wieku. Chociaż  jak sądziłem do dzisiaj  ani dla Anny ani
dla mnie ta różnica nigdy nie stano-wiła żadnej przeszkody. Kiedy się
poznaliśmy, byłem już uznanym adwokatem, co niewątpli-wie
odgrywało pewną rolę, ona zaś młodziutką, skromną dziewczyną
zapatrzoną w ojca.
 O właśnie, pan wybaczy, że przerywam, ale wydaje mi się, że
nigdy nie doceniał pan roli, jaką w jej życiu odgrywał ojciec.
 Jej ojciec? To dziwak, co prawda świetny prawnik, pózniej
zresztą nieco zmieniłem o nim zdanie, ale przede wszystkim był
człowiekiem ze wszech miar ekscentrycznym.
 Ale też człowiekiem niezwykle żywiołowym, erudytą, który
jak na tamte czasy zape-wnił swojej córce niesłychanie nowoczesne i
wszechstronne wykształcenie w sytuacji, kiedy  myślę, że co do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl