[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świetlał tylko młody księżyc. Niezręcznie poprawił zdrętwiałe nogi.
Wynne westchnęła, odwracając się twarzą w jego stronę.
- Która godzina? - mruknęła.
- Pora do łóżka, żono. Wolisz spać w swoim pokoju, czy ze
mnÄ…?
- Nie wiem, czemu mnie o to pytasz - odparła, ziewając.
- Pytam, bo jesteśmy w nowym miejscu, a po przyjęciu...
- Moje miejsce jest u twego boku - oświadczyła i przytuliła się
mocniej.
Coś nieuchwytnego w jej tonie skojarzyło mu się z tym, jak się
ostatnio kochali. Przypomniał sobie jej oczy. Mówiły o cudach,
stałym związku i długim, szczęśliwym życiu. Nie wątpił, że to
spojrzenie powróci. Kryło się w jej każdym ruchu, dotknięciu,
w namiętnych pocałunkach i przytłumionym głosie.
- Teraz może i tak - uprzedził niedelikatnie. - Zpiąc ze mną,
nie zatrzymasz mnie dłużej. Na co liczysz? Na parę dni, tygodni,
miesięcy...
- Nieistotne, ile to będzie dni. Pozostaje nam taka sama liczba
nocy i chcÄ™, żeby każda z nich byÅ‚a wspaniaÅ‚a. Te piÄ™kne wspo­
mnienia będziesz mógł przywołać, kiedy znajdziesz się sam.
Spokojna wielkoduszność Wynne działała o wiele bardziej przy-
Anula43&Irena
scandalous
gnębiająco niż łzy protesty czy użalanie się. Wstał, wziął ją na ręce
i wyszedł z biblioteki.
- Poszukajmy jakiegoś łóżka. Może będziemy ze sobą krótko,
ale mamy szansę na pomnożenie wspomnień.
ChÅ‚opcy wrócili wieczorem nastÄ™pnego dnia. ZmÄ™czeni, ale pod­
nieceni. Nie mogli się doczekać, kiedy opowiedzą Wynne i Jake'o-
wi o swoich przygodach.
- A wtedy ten wielki, stary byk popędził wprost na Dusty'ego
- gorÄ…czkowaÅ‚ siÄ™ Buster. Stetson zsunÄ…Å‚ mu siÄ™ na tyÅ‚ gÅ‚owy i chÅ‚o­
piec wyglądał jak miniatura Jake'a. - Myślałem, że już po nim.
Chick pociągnął brata za rękaw i zaczął coś pospiesznie szeptać.
- Nie teraz -- zdenerwowaÅ‚ siÄ™ Buster. - Jeszcze nie skoÅ„czy­
Å‚em. No wiÄ™c Dusty chwyciÅ‚ lasso i bez trudu zÅ‚apaÅ‚ tego by­
ka. Drugi koniec sznura owinął sobie wokół czegoś tam przy
siodle...
- Aęku - podpowiedział Jake.
- Tak, wokół Å‚Ä™ku. W ten sposób byka ciÄ…gnie koÅ„, a nie kow­
boj. Trzeba tylko uważać, żeby nie stracić palców. Nauczysz mnie
tego, co tato? - Umilkł nagle i przerażony tym, co powiedział,
wybiegł z pokoju.
Jake zmełł przekleństwo.
- Porozmawiam z nim.
- Lepiej ja to zrobię - zerwała się Wynne.
Jake skinął głową, a Wynne wzięła ze sobą Chicka i poszła.
Usłyszała, jak Buster gwałtownie szlocha w swoim pokoju. Weszła
do środka i delikatnie pogłaskała go po głowie.
- Dobrze siÄ™ czujesz?
- Samo mi się wyrwało - powiedział przez łzy Buster. - Wiem,
że on nie jest moim tatą, mówiłaś nam, że zostaniemy tu tylko
chwilowo, bo on jest tym...
- ... .tymczasowym - dokończyła Wynne.
Anula43&Irena
scandalous
- WÅ‚aÅ›nie, tymczasowym mężem. PamiÄ™tam, że powiedzia­
Å‚aÅ›, że małżeÅ„stwo z Jakiem jest jak zimowe wakacje w cie­
płych krajach. - Znów się rozpłakał. - Tylko że ja nie chcę stąd
wyjeżdżać.
- Wiem. - W tym słowie kryło się wszystko.
- Nie możemy zostać? - Popatrzył na nią. - Mnie się tu podoba.
Chickowi również.
Chick przytaknął głową.
- Przykro mi, ale to byłoby nie fair w stosunku do Jake'a.
- Za wszelkÄ… cenÄ™ próbowaÅ‚a nad sobÄ… zapanować. - Przecież obie­
całam mu, że zostaniemy tu tylko przez jakiś czas. Nie mogę złamać
słowa.
- Spytaj go, może zmienił zdanie. - Buster przytulił się do
ciotki. - Pozwól nam zostać. Będziemy grzeczni, obiecuję.
Słysząc rozpacz w głosie siostrzeńca, Wynne zamknęła oczy. Za
nic nie chciała odpowiedzieć odmownie, zwłaszcza że pragnęła tego
samego, co on.
- Przepraszam - szepnęła. - Zrozum, naprawdÄ™ nie mogÄ™. Kie­
dy nadejdzie pora, wyjedziemy.
Jake z jękiem oparł się o ścianę. Zacisnął zęby. Tego wcale nie
planował ani nie chciał. Nie zamierzał nikomu przysparzać' bólu.
Do diabła! Czemu zawsze niszczy wszystko, czego sią dotknie. Raz
w życiu chciał być takim, jakim widziała go Wynne. Co za bzdury!
Takim ludziom jak on, nic siÄ™ nigdy nie udaje!
Sprawdzał włas'nie kolejny rachunek, gdy jego uwagę rozproszył
jakiś odległy dzwięk. Na chwilę podniósł głowę, po czym znów
zagłębił się w pracy. Od incydentu z Busterem minęło parę godzin,
które spędził w bibliotece, skoncentrowany na księgowości. Były
to błogosławione chwile, kiedy nie myśląc o niczym, mógł działać
jak automat.
Anula43&Irena
scandalous
Dzwięk rozległ się ponownie. Jake cisnął ołówek na blat. Co
znowu? Podszedł do drzwi i wyjrzał na korytarz. To, co usłyszał,
przeraziło go. Odepchnął się od framugi i pobiegł do kuchni. Na
Å›rodku podÅ‚ogi siedziaÅ‚a Wynne i kryjÄ…c twarz w dÅ‚oniach, szlocha­
ła bezgłośnie. Jake powoli przykucnął obok niej. Oprócz samotnej
łzy w noc poślubną, nie widział nigdy, żeby Wynne płakała, a tu
łka, jakby jej serce pękło.
- Co się stało? - spytał, bojąc się jej dotknąć.
Bez słowa wyciągnęła jedną rękę i pomachała mu przed nosem.
Przyjrzał się uważnie. Ani śladu skaleczenia czy oparzenia.
- Powiedz, kochanie, co się stało? - powtórzył, denerwując się
coraz bardziej.
Potrząsnęła ręką.
- Zgubiłam ją! Wpadła do zlewu!
Wreszcie do niego dotarło.
- Obrączka. Obrączka ślubna wpadła ci do zlewu. - Kolejna
fala łez starczyła za potwierdzenie. - Już dobrze, nie płacz. Kupię
ci innÄ….
BÅ‚Ä…d.
- Nie chcę innej - rozryczała się ną dobre. - Tę dałeś mi na
ślubie!
Zanim zdołał odpowiedzieć, w progu stanęli Buster, Chick i
Dusty.
- Co się stało? - spytał Dusty. - Chłopcy mówili mi, ż e Wynne
płacze.
- Obrączka ślubna wpadła jej do zlewu - rzucił wściekle Jake.
- Idz po klucz.
- Lepiej od razu wez siÄ™ za Å‚opatÄ™ - parsknÄ…Å‚ Dusty. - Trzeba
będzie chyba odkopać cały system odprowadzający wodę.
Wynne zadrżała w objęciach Jake'a.
- Nie pytam cię o zdanie - wściekł się Jake. - Przynieś lepiej
tÄ™ cholernÄ… Å‚opatÄ™.
Anula43&Irena
scandalous
- IdÄ™ już, idÄ™ - skrzywiÅ‚ siÄ™ Dusty. - Wy tam lepiej dziÅ› uwa­
żajcie. Nieszczęścia chodzą parami.
WykrakaÅ‚ co do joty. W godzinÄ™ pózniej Jake, walczÄ…c z hydrau­
liką, złamał rękę.
Następnego dnia zjawiła się pani Marsh.
- Idzcie do stodoÅ‚y i sprowadzcie tutaj Jake'a - poleciÅ‚a chÅ‚o­
pcom Wynne, widzÄ…c, jak bratowa wysiada z wynajÄ™tego samocho­
du. - Potem macie się bawić na górze, dopóki was nie zawołam.
Jake i ja chcemy pomówić z ciocią na osobności.
- Po co przyjechaÅ‚a, czy chce nas zabrać ? - dopytywaÅ‚ siÄ™ zmar­
twiony Buster.
- Myślę, że chce poznać Jake'a i zobaczyć, jak wam się wiedzie.
- A jak będzie chciała nas zabrać?
- Wszystko będzie dobrze. Teraz biegnijcie już po Jake'a.
Wydawało się, że zwleka w nieskończoność, zanim wreszcie
wyłonił się ze stodoły. Obmył się w kuchni, podczas gdy Wynne
parzyła herbatę.
- To ta kobieta jest twoim smokiem? - spytał rozbawiony.
- Przekonasz się, tylko nie daj się zwieść uśmieszkom i dołkom
w policzkach. Jest twarda jak stara podeszwa.
- Czemu mówisz o niej pani Marsh? Nie ma imienia?
- Ma na imię Kitty, ale nawet chłopcom nie było wolno tak się
do niej zwracać. Ja miałam do wyboru: pani Marsh lub łaskawa
pani. Co mogłam wybrać?
Pani Marsh okazała się filigranową kobietą po czterdziestce.
Spróbowała herbaty i utkwiwszy w Jake'u niewinne, niebieskie
oczy, uśmiechnęła się, pokazując dołeczki w policzkach.
- Nie cierpię tracić czasu na wstępy - oświadczyła - więc od
razu przystÄ…pmy do interesu.
- Nie wiedziałem, że mamy wspólne interesy - zdziwił się Jake.
- My nie. - Pokazała na Wynne. - Aż do tej pory.
Anula43&Irena
scandalous
- Słucham więc.
- Ma pan piękne ranczo. - Skrzywiła nos, jakby cośjej brzydko
zapachniało. - Domyślam się, że lubi pan wieś.
- Pani zapewne nie.
- Nie - przyznała. - Jednak z pewnych zródeł wiem, że aby je [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl