[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szacunku dla niego, dla jego wyborów i prób walki z demonami. Sama zresztą też
tego potrzebowała: ceremonii i zamknięcia sprawy, raz na zawsze.
Tak, coś w tym rodzaju odpowiedziała spokojnie, nie patrząc mu w oczy.
Nie wierzył, że właśnie o tym marzyła. Dostrzegła to po sposobie, w jaki poruszył
się w skórzanym fotelu i odrzucił włosy.
Wydało jej się, że na zewnątrz samolotu nie ma powietrza, bo nagle zapadła
jakaś dziwna cisza. Pomyślała nawet przez chwilę, że samolot spadł za nisko.
Jednak to raczej nie było możliwe, bo Cayo nie poruszył nawet jednym mięśniem,
a wszystko, co widziała, było wytworem jej wyobrazni. Odczuwała mało miarowe
uderzenia serca. Raz szybsze, raz wolniejsze. Nie mogła odwrócić od niego
wzroku, od tych ust.
To brzmi jak wyzwanie. Spróbuję spełnić twoje fantazje.
Czyżby się domyślał? zastanowiła się, czując, że się rumieni. Bała się, że on
zdawał sobie sprawę z tego, co powodowało jej bezsenność.
Jednak zanim to nastąpi, popracujmy trochę nad tajwańskim kontraktem
kontynuował miękkim i niebezpiecznym tonem głosu.
Dru czuła kompletną pustkę w głowie. To na pewno było wynikiem zmiany
strefy czasowej, nie wspominając już o ciężko pracującej wyobrazni, kiedy dotarli
na miejsce. Właściwie mogli być gdziekolwiek indziej, bo w ciemnościach i tak nie
dało się niczego wypatrzeć.
Helikopter, do którego wsiedli na Tahiti, wylądował na małym lądowisku,
którego pas startowy wyznaczały jedynie pochodnie ze światełkami. Nocne
powietrze było wilgotne, co w połączeniu z dużą zawartością soli sprawiało, że
było jak balsam na skórę. W powietrzu dało się wyczuć zapachy roślin. Myślała
właśnie o ciężkich kwiatowych perfumach, kiedy odwróciła głowę i zobaczyła, że
helikopter wznosi się wysoko, by odlecieć. Huk silnika zanikał w oddali, słychać
było już tylko głęboki szum, jaki wydawała z siebie tropikalna przyroda.
Chodzmy ponaglił Cayo zniecierpliwionym głosem i odszedł pospiesznie,
nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za niÄ….
Służący, którzy nagle wyłonili się z ciemności, zajęli się bagażami, a ona
podążyła za Cayem po drewnianym chodniku oświetlonym pochodniami. Nawet w
ciemnościach wiedziała, że znajdują się w dżungli, bo pulsowała ona wokół nich
specyficznymi dzwiękami i zapachami.
Długie nogi Caya szybko pokonywały dystans. Musiała się spieszyć, by go
dogonić, nie mówiąc o dotrzymaniu kroku. Zresztą tak było zawsze. To jej
przypomniało psa prowadzonego na smyczy. Postanowiła zdjąć obrożę ze swojej
szyi.
Cayo zatrzymał się przed wielkim domem w stylu architektonicznym typowym
dla Polinezji, z przestrzennymi dachami i wielkimi oknami, które wizualnie
poszerzały rozmiary ścian.
Po drugiej stronie chodnika widoczna była tylko woda, teraz zupełnie ciemna.
Rozciągała się aż do samego wybrzeża oświetlonego w oddali migoczącymi
światełkami. Nadchodził zmierz, bo kolor nieba stawał się niebieski. Na horyzoncie
mogła ujrzeć linię olbrzymiej góry.
To jest właśnie willa oznajmił.
Dogoniła go wreszcie. Pochodnie oświetlały ich złotym światłem, które
sprawiało, że dystans między nimi wydawał się prawie żaden. Tak jakby nic ani
nikt nie istniało poza nimi.
Nie rozumiem, jak ktoś mógłby kiedykolwiek zostawić takie niesamowite
miejsce zapytała, chcąc powrócić do rzeczywistości i rozluznić napiętą atmosferę.
Uśmiechnęła się, ale zaraz zdała sobie sprawę, że wypadła bardzo sztucznie.
Próbowała dalej: Ale może z perspektywy tego miejsca ma się inny rodzaj
wyobrazni i jeszcze bardziej chce się podbijać świat?
Wydawało jej się, że Cayo stoi zbyt blisko niej, choć nie zauważyła, by się
poruszył. Jego ramiona wyglądały na szersze, niż były zazwyczaj, a ona nie mogła
oddychać.
Przestań ze mną rozmawiać jak z jakimś kolejnym inwestorem zripostował,
prawie z wściekłością. Nie myśl sobie, że będę tańczyć pod twoją melodię tylko
dlatego, że jesteś niezła w rozmowach koktajlowych.
Miał rację, właśnie to teraz robiła. Rozzłościło ją, że tak wyraznie to widział. To
jej praca polegała na odgadywaniu jego myśli, a nie na odwrót.
Najmocniej przepraszam odpowiedziała. Już nigdy więcej nie wypomnę ci
twojego braku wyobrazni.
Nie odezwał się. Dłonią dotknął jej ust, tak jakby chciał sprawdzić ich kształt.
Nie był to jednak wcale dotyk delikatny, czy erotyczna pieszczota. Wyraznie był to
raczej atak podszyty mrocznym pożądaniem.
Powinna odtrącić jego dłoń. Zamiast tego jej ciało zapłonęło.
Uwierz mi odpowiedział dobitnie. Moja wyobraznia pracuje lepiej z
godziny na godzinę. Wyglądasz na bardzo zmęczoną dodał. Fryderyk pokaże ci
twoje pokoje. I odszedł, znikając w ciemnościach.
Walczyła z emocjami, ale posłusznie podążyła za służącym. Mijali wysokie
ściany willi ozdobione sztuką polinezyjską, aby ponownie wyjść na zewnątrz na
podobną ścieżkę, którą dotarła do willi. Doszli do oddzielnego bungalowu, przy
którym był pomost wchodzący daleko w ocen.
Fryderyk pokazał podłogę, której część była ze szkła.
W ciągu dnia przypływają tutaj ryby poinformował. Czasami nawet
żółwie.
Dziękuję wyszeptała.
A teraz proszę się wyspać powiedział miło. Wszystko się ułoży, jak się
pani wyśpi.
Tak bardzo chciała mu wierzyć.
ROZDZIAA SZÓSTY
Dru obudziła się skąpana w świetle poranka. Promyki słońca wdzierały się do
środka przez okna razem z orzezwiającym wiatrem. Wyciągnęła się wygodnie na
miękkim łóżku i pomyślała, że czuje się dobrze. Była w pełni zregenerowana.
Emocje wywołane dotykiem Caya i jego podtekstami natury erotycznej osłabły.
Była tego pewna.
Wstała i zaczęła się powoli ubierać. Było dość parno, w związku z czym
postanowiła włożyć luzne lniane spodnie i do tego pasującą kamizelkę w ciemne
paski. Włosy związała w kucyk, bo przy takiej pogodzie najwygodniejsza była
prosta fryzura. Zerknęła w lusterko. Tak jak zaplanowała, jej ubiór pasował do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]