[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Masz rację! Zdaje mi się, że ona nie ma pojęcia o niczym!
Panna Hartnell zauważyła surowo:
Bo za dużo zajmuje się ogrodem, a za mało mężem. Męża trzeba stale pilnować
bez przerwy.
Wiem, wiem. To naprawdę okropne.
Ciekawam, co Jane Marple na to powie. Czy myślisz, że coś wiedziała? Ona ma
bardzo bystry wzrok w tych sprawach.
Jane Marple pojechała do Gossington.
Co? Dziś rano?
Wczesnym rankiem. Jeszcze przed śniadaniem.
No wiesz! Trzeba przyznać, że to już trochę za dużo dobrego! Wiadomo wszyst-
kim, że Jane chętnie wtyka nos w sprawy bliznich, ale to po prostu n i e t a kt !
29
Ależ pani Bantry po nią posłała!
Po s ł a ł a po nią?
Tak, szofer przyjechał po nią autem.
Mój ty Boże! To bardzo dziwne&
Przez chwilę milczały obie, aby przetrawić nowinę, po czym panna Hartnell zapyta-
ła:
Jaki trup?
Znasz tę straszną osobę, która zawsze przyjeżdża z Bazylim Blake iem?
Tę okropną tlenioną blondynkę? Panna Hartnell nie szła z postępem czasu. Nie
znała jeszcze różnicy między tlenioną blondynką a platynową. Tę, która zawsze leży
w ogrodzie& goła, że tak powiem?
Tak, moja droga. I to właśnie ona leżała przed kominkiem& u dus z ona !
Co ty mówisz? W Gossington?
Panna Wetherley kiwała znacząco głową.
W takim razie& pułkownik Bantry t a k ż e & ?
Panna Wetherley znowu skinęła głową.
Och!
Obie panie rozkoszowały się nowym skandalem.
Co za niedobra kobieta! oburzała się panna Hartnell w słusznym gniewie.
Zupełnie zdeprawowana!
A pułkownik Bantry& taki spokojny, miły człowiek&
Panna Wetherley tłumaczyła ze znawstwem:
Te ciche wody są zwykle najgorsze. Jane Marple też tak mówi.
II
Pani Price Ridley była jedną z ostatnich, które dowiedziały się o sensacji.
Była to bogata, dumna wdowa, mieszkająca w dużej willi obok probostwa. Nowinę
przyniosła jej Klara, służąca.
Ko bi et a , powiadasz? Trup kobiety przed kominkiem pułkownika Bantry ego?
Tak, prosz pa& i powiadają, że była golusieńka, prosz pa& ani niteczki nie mia-
ła na sobie, prosz pa&
Wystarczy, Klaro. Obejdzie się bez szczegółów.
Tak, prosz pa, i powiadają, że najpierw myśleli, że to ta młoda panna pana Blake-
a, którą on zawsze przywozi na weekendy. Ale teraz mówią, że to całkiem inna panna.
A chłopak od rzeznika mówi, że nigdy by się tego nie spodziewał po pułkowniku Ban-
trym, który przecież w niedzielę obnosi tacę po kościele& i w ogóle jest taki, taki&
Dużo jest zła na świecie, Klaro orzekła pani Price Ridley. Niech ci to posłu-
30
ży za przestrogę!
Tak, prosz pa, toteż mama nie pozwala mi wziąć służby w domu, gdzie jest pan.
To wystarczy, Klaro!
III
Krok tylko dzielił domostwo pani Ridley od probostwa.
Pani Ridley miała szczęście zastać pastora w jego gabinecie.
Pastor Clement, łagodny człowiek w średnim wieku, zawsze ostatni w wiosce dowia-
dywał się o tego rodzaju nowinach.
Co za straszna historia! krzyknęła pani Ridley sapiąc, gdyż szła bardzo szybko.
Czuję potrzebę pańskiej rady, pańskiej pociechy, panie pastorze!
Clement wyglądał na z lekka zaniepokojonego.
Czy stało się coś?
Czy się coś stało? pani Ridley powtórzyła pytanie z patosem. Najpotwor-
niejszy skandal! I nikt z nas nie miał pojęcia o tym! Zaduszono jakąś niemoralną kobie-
tę, całkiem nagą, przed kominkiem pułkownika Bantry ego!
Pastor otworzył szeroko oczy. Potem zapytał:
Pani czuje się zupełnie dobrze, pani Ridley?
Nic dziwnego, że pan nie może uwierzyć! Również i ja nie mogłam w pierwszej
chwili zrozumieć! Taki hipokryta! Tyle lat!
Niechże mi pani dokładniej opowie, co się właściwie stało?
Pani Price Ridley przystąpiła z zapałem do szczegółowego opisu. Gdy skończyła, pa-
stor zauważył łagodnie:
Ale przecież nie ma najmniejszego dowodu, że pułkownik Bantry jest wmiesza-
ny w tę sprawę, prawda?
O, drogi panie pastorze! Pan jest taki naiwny! Ale opowiem panu coś. Ostatniego
czwartku& Czy też przedostatniego czwartku?& No, mniejsza o to. Jechałam do Lon-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]