[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak mówi Biblia.
4
Ekscytacja przyszłym dzieckiem kuzynki Lottie trwała przez
tydzień. Celia miała cichą nadzieję, że dziecko, mimo wszystko, zjawi
się w tych dniach, a nie jesienią. Ostatecznie mamusia też może się
mylić.
Potem kuzynka Lottie wróciła do Londynu, a Celia zupełnie o nim
zapomniała. Jesienią przebywała u babuni. Któregoś dnia stara Sarah
wyszła do niej do ogrodu i powiedziała:
Twoja kuzynka Lottie ma małego chłopczyka. Cieszysz się, prawda?
Celia, zdumiona i zaskoczona, popędziła do domu, wprost do pokoju
stołowego. Babunia siedziała z telegramem w ręku i rozmawiała z panią
Mackintosh, swoją serdeczną przyjaciółką.
Babuniu, babuniu zawołała czy kuzynka Lottie naprawdę ma
dziecko? Jakie ono jest? Jak duże?
Babunia sięgnęła po odłożoną robótkę (tym razem były to skarpetki
do łóżka) i śmiało odmierzyła przypuszczalną długość noworodka na
jednym z drutów.
Tylko takie? Nie, to zdawało się Celii nie do uwierzenia.
Moja siostra Jane była tak mała, że włożono ją do skrzynki na
mydło powiedziała babunia z dumą w głosie.
Do skrzynki na mydło, babuniu?
Nikt nie przypuszczał, że wyżyje. Tu dodała półgłosem, pod
adresem pani Mackintosh: Pięciomiesięczny płód, wyobraz sobie.
Celia siedziała cicho, starając się wyobrazić sobie dziecko aż tak
małe.
A jakie to było mydło? zapytała po jakimś czasie, lecz babunia
nie raczyła odpowiedzieć. Babunię całkowicie pochłaniała przyciszona
rozmowa z panią Mackintosh.
Widzisz, moja droga, doktorzy nie byli zgodni co do Charlotte.
Przyśpieszyć poród& tak powiedział specjalisla. Czterdzieści osiem
godzin& pępowina& jeszcze trochę a owinie się wokół szyi&
Babunia mówiła coraz to ciszej. Wreszcie rzuciła spojrzenie na
Celię i zamilkła.
Jak zabawnie babunia potrafiła mówić. Jak podniecająco& No a ten
jej sposób patrzenia na kogoś& jak gdyby było całe mnóstwo spraw, o
których mogłaby ci powiedzieć, gdyby tylko chciała.
5
W wieku piętnastu lat Celia na powrót stała się pobożna. Tym razem
była to inna pobożność, bardzo związana z kościołem. Przystąpiła do
konfirmacji, a po wysłuchaniu kazania biskupa Londynu, w jednej
chwili stała się jego romantyczną wielbicielką. Postawiła na kominku
podobiznę swego bożyszcza, codziennie przeglądała gazety, aby
wychwycić jakąkolwiek wzmiankę o nim, a także snuła długie historie
na swój i jego temat. W jednej z nich ona pracowała w parafiach na
Est Endzie, odwiedzała chorych, a on pewnego dnia ją zauważał.
Ostatecznie pobierali się i mieszkali w Fulham Palace*. W innej
zostawała zakonnicą (odkryła, że są zakonnice nie podporządkowane
Rzymowi), żyła w aureoli świętości i miewała wizje.
Po konfirmacji wczytywała się w różne książeczki do nabożeństwa i
cłiodziła w każdą niedzielę do pobliskiego kościoła. Cierpiała,
ponieważ matka nie chciała z nią chodzić. Miriam uczęszczała do
kościoła tylko z okazji Zielonych Zwiątek. Zielone Zwiątki były dla
niej największym świętem chrześcijańskim.
Duch Zwięty zesłany przez Boga mówiła. Pomyśl tylko, Celio.
Jaki to wielki cud i jaka wielka i piękna tajemnica. W książeczkach
do nabożeństwa niewiele o tym wyczytasz, a i w kazaniach księży Duch
Zwięty rzadko się pojawia. Księża boją się mówić o czymś, co do czego
nie mają pewności. Duch Zwięty, pomyśl tylko.
Miriam oddawała cześć Duchowi Zwiętemu, a to wprawiało Celię w
pewne zakłopotanie. Miriam nie za bardzo lubiła kościoły. Niektóre z
nich, mówiła, mają w sobie więcej z Ducha Zwiętego, inne mniej. To
zależy od ludzi, którzy chodzą tam się modlić.
Celia, absolutnie ortodoksyjna w swych przekonaniach, czuła się
strapiona. Nic podobało jej się, że matka traktuje sprawy wiary dość
wyrywkowo. Tak czy inaczej Miriam była w pewnym sensie mistyczką.
Miała zdolność widzenia rzeczy niewidzialnych, a szło to w parze z
kłopotliwym dla innych zwyczajem odgadywania cudzych myśli.
Celia zarzuciła pomysł zostania żoną biskupa Londynu, natomiast
coraz częściej rozmyślała nad tym, aby pójść do zakonu. W końcu
zdecydowała, że powiadomi o swoim zamyśle matkę. Bała się, że to ją
unieszczęśliwi. Jednak Miriam przyjęła wiadomość bardzo spokojnie.
Rozumiem, kochanie.
Nie sprzeciwiasz się, mamusiu?
Nie, kochanie. Jeżeli po skończeniu dwudziestu jeden lat nadal
zechcesz być zakonnicą, to proszę bardzo&
Być może, pomyślała Celia, powinnam przejść na wyznanie
rzymskokatolickie. Sama nie wiedziała, jak to się dzieje, lecz
rzymskokatolickie zakonnice zdawały się jej bardziej przekonujące.
Miriam powiedziała, że podoba jej się religia rzymskokatolicka.
Niewiele brakowało, a twój ojciec i ja zostalibyśmy katolikami.
Bardzo niewiele. Uśmiechnęła się ciepło. Prawie go w to
wciągnęłam. Twój ojciec był dobrym człowiekiem i całkiem dobrze
odnajdywał się w swojej religii. To ja zawsze odkrywałam taką czy
inną i namawiałam go, by ją przyjąć. Sądzę, że to, jaką religię się
wyznaje, wiele znaczy w naszym życiu.
Celia zgodziła się z matką, lecz tylko w myślach. Głośna zgoda
niewątpliwie byłaby dla jej matki podnietą do kolejnego monologu o
Duchu Zwiętym. Celia wolała się nie mieszać do spraw Ducha Zwiętego.
Duch Zwięty rzadko pojawiał się na stronach książeczek do
nabożeństwa. Teraz wolała odciąć się myślom o dniu, w którym będzie
się modlić w swojej celi&
6
To było niedługo po tym, jak Miriam powiedziała Celii, że pora
wyjechać do Paryża. Zawsze rozumiało się samo przez się, że Celia
będzie nabierać ogłady w Paryżu. Cóż, dość nęcąca perspektywa. Jak do
tej pory Celia zdobywała wiedzę jedynie w zakresie historii i
literatury. Pozwalano jej, a wręcz zachęcano do czytania wszystkiego,
na co miała ochotę. Orientowała się także, i to całkiem niezle, w
bieżących wydarzeniach. Miriam nalegała na czytanie tych artykułów w
gazetach, które przyczyniały się do pogłębiania ogólnej wiedzy. Co do
arytmetyki, tę lubiła od dawna, a poza tym ostatnio dwa razy w
tygodniu chodziła na konsultacje do miejscowej szkoły.
O geometrii, łacinie, algebrze i gramatyce nie wiedziała dokładnie
nic. Geografię znała fragmentarycznie z dawnych lekcji historii z
matką i z książek podróżniczych.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]