[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kos? Wszystko byłoby wtedy jasne. Lance będąc na miejscu dowiedział się w porę i zaczął
działać. Mógł zdobyć fortunę, kolosalną fortunę!
Inspektor Necie westchnął i spojrzał w twarz panny Marple.
 Myśli pani, że zdołam dowieść tego wszystkiego?  zapytał.  Jakim cudownym
sposobem?
 Dowiedzie pan, inspektorze!  rzuciła starsza dama tonem zachęty, jak dobra ciocia,
która przed egzaminem dodaje odwagi siostrzeńcowi.  Jest pan człowiekiem niepospolicie
inteligentnym, rozumnym. Zauważyłam to od razu. Dziś wie pan  kto , chodzi tylko o
zgromadzenie dowodów. Na przykład w tamtej miejscowości wypoczynkowej ktoś może
poznać fotografię Lancelota. Trudno mu będzie wówczas wytłumaczyć, dlaczego spędził tam
tydzień podając się za Alberta Evansa.
 Słusznie  pomyślał detektyw.  Lancelot Fortescue jest błyskotliwy i pozbawiony
skrupułów. Ale to również człowiek lekkomyślny. Podjął zbyt wielkie ryzyko. Dostanę go!
zakonkludował i raz jeszcze uległ wątpliwościom.
 To wszystko przypuszczenia, proszę pani  powiedział.
 Z pewnością. Ale jest pan przekonany, że trafne przypuszczenia, prawda?
 Zapewne& Miewałem już do czynienia z typami zbliżonego pokroju.
 Właśnie! Dlatego i ja jestem tak pewna swego podchwyciła panna Marple.
 Z powodu znajomości przestępców?  uśmiechnął się detektyw nie bez ironii.
 Skąd znowu& Chodzi o Pat& To urocza, szlachetna dziewczyna, z gatunku tych, które
zawsze wychodzą za łajdaków& To przede wszystkim zwróciło moją uwagę na Lancelota
Fortescue&
 Cóż, osobiście mogę być przekonany, że to trafne przypuszczenie. Ale niejedno trzeba
będzie wyjaśnić. Chociażby zagadkę Ruby MacKenzie. Jestem prawie pewien&
 I ma pan słuszność  przerwała panna Marple.  Tyle że upatrzył pan nie tę osobę.
Proszę pomówić szczerze z. panią Parcivalową.
 Czy zechciałaby pani podać mi swoje panieńskie nazwisko?  zwrócił się Neele do pani
Parcivalowej Fortescue.
 Czy&  Jennifer zająknęła się, zrobiła wystraszoną minę.
 Proszę się nie denerwować  podjął detektyw.  Najlepiej zawsze wyznać całą prawdę.
Nie omylę się chyba, jeżeli powiem, że przed ślubem nazywała się pani Ruby MacKenzie.
 Ja& Dlaczego?& A jeżeli nawet się tak nazywałam&
 To wszystko w porządku dokończył inspektor Neele.  Kilka dni temu byłem w
sanatorium Sosny. Rozmawiałem z pani matką.
 Jest na mnie strasznie zła powiedziała Jennifer.  Moje wizyty denerwowały ją tylko,
więc zaniechałam ich od dawna. Biedna mateczka! Bardzo kochała mojego ojca.
 I wychowywała panią w melodramatycznej atmosferze zemsty, prawda?
Tak. Mnie i bratu kazała przysięgać na Biblię, że nie zapomnimy nigdy i zabijemy tamtego.
Pózniej poszłam do szpitala na praktykę i wkrótce zrozumiałam, że moja matka jest umysłowo
chora.
A sama myślała pani o zemście?
 Ja? Myślałam. Rex Fortescue faktycznie zabił mojego ojca. Nie zastrzelił go naturalnie
ani nie pchnął nożem. Nic w tym rozumieniu. Ale jestem prawie pewna, że opuścił go w
chorobie, zostawił na pewną śmierć. To na jedno wychodzi, prawda?
 Pod kątem widzenia moralności, tak.
 Więc myślałam o zemście, chciałam się odegrać  podjęła pani Valowa.  Syn Reksa
Fortescue zachorował na zapalenie płuc i opiekowała się nim moja przyjaciółka. Skłoniłam ją,
by odeszła i mnie poleciła na swoje miejsce. Nie miałam wtedy żadnego planu. Naturalnie w
głowie mi nie postała myśl o wyprawieniu na tamten świat Reksa Fortescue& Mętnie roiłam,
że będę zle pielęgnować jego syna, tak zle, że Val umrze. Ale dla pielęgniarki z zawodu to
przedsięwzięcie niemożliwe. Opiekowałam się chorym troskliwie, wyciągnęłam go z biedy, a
on& Widocznie mu się spodobałam, bo poprosił mnie o rękę. Wtedy powiedziałam sobie:  To
zemsta bardziej sensowna niż każda inna . Chodziło o to, że dzięki małżeństwu z synem pana
Fortescue odzyskam pieniądze wyszachrowane przez starego od mojego ojca. Uważałam, ze
tak będzie rozumniej.
 Niewątpliwie  przyznał inspektor znacznie rozumniej. Domyślam się, że pani
podrzuciła nieżywe kosy na biurko teścia i do pasztetu?
Jenniler zmieszała się, zarumieniła.
 Tak& Dziś rozumiem, że postąpiłam strasznie głupio& Ale pan Fortescue opowiadał o
swoich dowcipnych transakcjach, chwalił się, że tego czy owego oszachrował najzupełniej
legalnie& Cóż, chciałam mu napędzić trochę strachu. I napędziłam! Okropnie się denerwował.
 Pani Valowa urwała, by podjąć zaraz z nutą zaniepokojenia: Ale nic więcej nie zrobiłam!
Naprawdę, inspektorze! Nie podejrzewa pan chyba, że byłabym zdolna do morderstwa?
 Nie podejrzewam, proszę pani  zapewnił detektyw.  Aha& Czy ostatnio dawała pani
jakieś pieniądze pannie Dove?
Jennifer szeroko otworzyła usta.
 Skąd pan wie?
 My, proszę pani, dużo wiemy  odparł Neele i szepnął do siebie:  Niemało też
odgadujemy.
Pani Parcivalowa ożywiła się, zaczęła mówić bardzo szybko:
 Ona przyszła do mnie i opowiedziała, jak to pan wmawiał w nią, że nazywa się Ruby
MacKenzie. Dodała, że może utrzymywać pana w błędzie, jeżeli przyniesie to jej pięćset
funtów. Powiedziała też, że gdy pan pozna moje prawdziwe nazwisko, oskarży mnie o
zamordowanie teścia i jego żony. Miałam wiele kłopotu ze zdobyciem pieniędzy, bo naturalnie
nie mogłam przyznać się Parcivalowi. On nic o mnie nie wie. Musiałam sprzedać zaręczynowy
pierścionek z brylantem i śliczny naszyjnik, który podarował mi pan Fortescue.
 Proszę się nie martwić, droga pani powiedział z uśmiechem detektyw.  Liczę, że dzięki
policji odzyska pani te pięćset funtów.
Następnego dnia inspektor Neele odbył kolejną rozmowę z panną Mary Dove.
 Ciekaw jestem, proszę pani  rozpoczął  czy zechce pani wręczyć mi czek na pięćset
funtów płatnych do rąk pani Parcivalowej Fortescue?
Był kontent, gdyż po raz pierwszy zbił z tropu nieprzeniknioną Mary Dove.
 Idiotka wypaplała wszystko, co?
 Istotnie, panno Dove. Oskarżenie o szantaż może pociągnąć konsekwencje bardzo serio.
 To, inspektorze, nie był szantaż w ścisłym rozumieniu. Sądzę, że miałby pan niemałe
trudności z dowiedzeniem mi szantażu. Raczej zaproponowałam pani Parcivalowej przysługę
za uzgodnione wynagrodzenie.
 Jeżeli zechce pani wręczyć mi czek, z przyjemnością zapomnę o całej sprawie.
Mary Dove sięgnęła po wieczne pióro i książeczkę czekową.
 Niemiła historia  powiedziała. Mam właściwie pewne kłopoty finansowe.
 Pewno poszuka pani wkrótce innej posady?
 Tak. Ta nie spełniła nadziei, jakie w niej pokładałam. Z mojego punktu widzenia
wszystko poszło fatalnie.
 Oczywiście  przyznał detektyw. Znalazła się pani w drażliwej sytuacji, prawda? W
każdej chwili policję mogła zainteresować pani przeszłość.
Zarządzająca domem  znów chłodna i opanowana  wymownie podniosła brwi.
 Moja przeszłość? Doprawdy, inspektorze! Moja przeszłość jest absolutnie nienaganna. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl