[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twarzy.
- To prawda?
Ręce trzęsły mi się jak szalone, a łzy ciekły po twarzy. To
co zrobił Leif było złe. A do tego... Siedziałam obok niego,
grałam mu. Pozwoliłam, by nasze ramiona stykały się, gdy
mówił o swojej rodzinie. Uścisnął moją dłoń. Dałam mu jakieś
nieuświadomione zaproszenie? Czy moją uprzejmość wziął za
coś więcej?
- Nie wiem - powiedziałam i zakryłam usta dłonią.
- Nie wiesz? - zapytał Caleb. Zacisnął uścisk na ramieniu
Leifa i nadal przyciskał go do ziemi. Patrzył na mnie spode
łba, delikatność, którą tak uwielbiałam, zniknęła. Chciałam,
żeby przestał patrzeć, odwrócił wzrok i dał mi jeszcze chwilę
na zastanowienie się.
Ale on patrzył. Czekał na odpowiedz. Zaczęłam łkać, pierś
mi podskakiwała, gdy gubiłam się w wilgotnych oddechach.
- Eve! Co się stało? Nic ci nie jest? - Arden przepchnęła
się przez tłum chłopców, podbiegła do mnie i złapała za
rozdarcie w swetrze. - Usłyszałam hałas i... - zamilkła, gdy
zauważyła minę Caleba. Prawie niedostrzegalnie kręcił głową,
a jednak widać było, że wyraża ciągłe, niepodważalne nie".
Wstał i zostawił Leifa na podłodze w czarnej kałuży krwi.
Rozepchnął Michaela i Aarona i, nie odwracając się za siebie,
zbiegł po schodach.
- Caleb! - krzyknęłam wstrząśnięta jego nagłą
nieobecnością. Tłum rozstąpił się i pobiegłam za nim, ale
kiedy dotarłam na dół, zastałam tam tylko cuchnący zaduch i
góry śmieci pod stopami. Magazyn był ciemny i musiałam
rozejrzeć się, żeby namierzyć wyjście. - Caleb! - zawołałam
ponownie.
W końcu ujrzałam jarzący się las, widoczny przez drzwi
wejściowe. Na polanie Caleb właśnie dosiadał swojego konia,
ciemna postać na tle rozgwieżdżonego nieba.
- Nie odchodz, proszę! - krzyknęłam i wyszłam na
zewnątrz. Ale już ściągał cugle i odjeżdżał.
Patrzyłam za nim, a stopy zapadały mi się w piasku. Nie
zauważyłam, kiedy stanęła obok mnie Arden. Nie słyszałam
Kevina i Michaela, którzy wołali go z powrotem.
Czułam tylko smutek, gdy patrzyłam, jak jedzie przez las,
maleje, aż wreszcie całkiem zniknął w ciemności.
Rozdział 22
Powinnyśmy odejść - szepnęła Arden. Siedziała w naszym
pokoju w norze. - Kontynuować podróż do Kalifii. Tutaj już
nie jest bezpiecznie.
Opuściliśmy magazyn przed zmierzchem. Konie
objuczone były workami cukierków, latarek, koców i
skondensowanego mleka. Leif wciąż budził mój lęk. Na
twarzy miał opatrunek. Otrząsałam się na myśl o jego ustach
na moich, o kwaśnym oddechu cuchnącym piwem. Wciąż
widziałam jego twarz w świetle latarki, zamknięte oczy i
ciężkie jak kamień ciało przygniatające mnie.
Pokój Caleba był pusty. Wyblakłe książki leżały w
stosach. Aóżko okryte było cienkim czerwonym kocem, fotel
wciąż stał w rogu, a poduszka była wygnieciona pod jego
ciężarem.
- Nie możemy tak po prostu odejść - powiedziałam,
przyciskając plecy do zimnej ściany. Jakaś część mnie była
wciąż uczepiona myśli o życiu tutaj, ten pomysł jeszcze nie
zniknął. - W każdym razie nie, dopóki nie wróci Caleb.
Arden przeczesywała włosy palcami, mocniejszymi
szarpnięciami rozdzielała skołtunione końcówki.
- Nie podoba mi się sposób, w jaki patrzy na nas Leif. -
Miała podpuchnięte oczy. Nie spała całą noc, zabarykadowała
drzwi regałem i trzymała straż, dopóki nie zasnęłam.
- Nie mogę tak odejść. - Wciąż wracałam myślami do
magazynu, na którego środku odtrąciłam dłoń Caleba. Nie
porozmawialiśmy o niczym, byłam zbyt przybita, żeby myśleć
racjonalnie. A potem pojawił się Leif, przesuwał palcami po
drewnie fortepianu i mylnie odczytał moją uprzejmość jako
zaproszenie. %7łałowałam, że wypowiedziałam te dwa fatalne
słowa: nie wiem.
Bo wiedziałam, ale nie potrafiłam wytłumaczyć tych
wszystkich mrocznych emocji z poprzedniej nocy. Nadeszły
tak szybko, że nie miałam czasu złapać ich, przyjrzeć się im i
prawidłowo zinterpretować.
Ale teraz, kiedy siedziałam z Arden w norze, byłam pewna
jednego:
- Nie chciałam być z Leifem.
Twarz Arden złagodniała. Przytuliła mnie mocno, a jej
uścisk wycisnął z mojego ciała ostatnie ślady poczucia winy.
- Oczywiście, że nie chciałaś. To w ogóle nie podlega
dyskusji.
Zaczęłam mówić do jej ramienia. Zatęchły zapach swetra
Arden mnie ośmielał.
- Po prostu nie mogę znieść tego, że Caleb myśli, że
kiedykolwiek...
- Wiem - powiedziała Arden i poklepała mnie po plecach.
Otarłam oczy. Kiedy byłyśmy w szóstej klasie, strasznie
wściekłam się na Ruby za to, że powiedziała Pip, iż
przechwalam się swoimi ocenami. Zamiast powiedzieć jej, co
czułam, nie odzywałam się do niej przez dwa tygodnie.
Pozwalałam, żeby rana powiększała się i ropiała, podsycałam
panujące między nami milczenie. Nauczyłam się jednej
podstawowej prawdy: związek między dwojgiem osób można
ocenić po tym, czego sobie nie mówią. Pragnęłam zobaczyć
Caleba choćby tylko po to, żeby powiedzieć mu, co czuję. %7łe
dotknęły mnie jego słowa. %7łe jestem mu wdzięczna za to, co
zrobił, że byłam zszokowana i przerażona. %7łe to nie Leifa
pragnęłam.
Wbrew sobie, wbrew wszystkim godzinom zajęć z
Zagrożeń Wywoływanych przez Mężczyzn i Chłopców,
darzyłam go uczuciem. Tylko jego.
Wciąż trzymałam głowę na ramieniu Arden, gdy cały
pokój zaczął się trząść, a te mikrowstrząsy odczuwałam w
swojej klatce piersiowej.
- Co to?
- Trzęsienie ziemi! - krzyknął Silas i przemknął obok
naszego pokoju, ciągnąc za rękę Benny'ego. Prawie potknął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]