[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jeszcze trochę śniegu i zaczynają pojawiać się pierwsze kwiaty - Kate odpowiadała na
zadane przez Davida pytanie.
- A jakie są twoje plany? - chciał wiedzieć David.
- W piątek wracam do Kalifornii.
- Musisz?
- Mam pracę, której nie mogę tak po prostu porzucić. To moje zródło
utrzymania - wyjaśniła Kate.
Po lunchu David zapowiedział Kate niespodziankę. Pokierował wóz na północ,
a kiedy dojechali na miejsce, Kate rozpoznała natychmiast niewielki wodospad, który
mijała po drodze do Szafirowej Doliny i na którego piękno była wówczas zupełnie
obojętna.
Muskając leciutko ustami jej ucho, David wysiadł, by wrócić po chwili z
kieliszkami i butelką szampana zanurzoną w wiaderku z lodem.
- Davidzie! - wykrzyknęła zdziwiona.
- Zadbałem o to w hotelu. Czyżbyś zapomniała, że dzisiaj jest niezwykle ważny
dzień? Znamy się dokładnie dwa tygodnie.
Podał Kate kieliszek pełen musującego płynu.
- %7łeby było ich więcej - David wzniósł toast.
- Więcej czego? - spytała Kate, sącząc wolno szampana. - Jubileuszy?
- Nie - odparł David z przekornym błyskiem w oku. - Miodowych miesięcy.
Kate wypiła kolejny łyk iskrzącego się trunku.
- I w tym się właśnie nie zgadzamy - powiedziała. - Ja nie chcę wielu
miodowych miesięcy. Może tylko jednego... kiedyś.
Jego niebieskie oczy spoważniały nagle.
- Może nie różnimy się tak bardzo, jak sądzisz. - David wyjął z ręki Kate
kieliszek. - Obawiałem się, że kiedy dowiesz się, kim jestem, zmieni to twój stosunek
do mnie. I rzeczywiście tak się stało. Jednak wciąż nie wiesz o mnie wszystkiego.
- 89 -
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Potem otoczyły ją jego ramiona, mocno, lecz delikatnie. Poczuła na wargach
smak ust Davida. Przez długą chwile trwali połączeni w miłosnej pieszczocie,
pocałunku czułym i namiętnym zarazem, który sprawił, że nagle wszystko, prócz nich
dwojga, przestało mieć znaczenie.
Potem David oparł głowę na ramieniu Kate tak, że czuła na karku jego ciepły
oddech. Wciąż obejmował ją mocno.
- Wróć ze mną w góry - poprosił cicho.
Kate nie mówiła nic, rozdarta między pragnieniem serca a głosem rozsądku.
- Nie - powiedziała wreszcie.
Chcę być twoją żoną, nie kochanką. Gdybym pojechała teraz, nie myślałbyś o
małżeństwie, a nawet jeśli, nasz związek i tak nie przetrwałby próby czasu.
- Nie rozumiem - powiedział łagodnie - jak to możliwe, że pragnąc mnie tak
bardzo, nie chcesz pojechać ze mną. - Milczał przez chwilę, wciąż nie wypuszczając
Kate z objęć. - Zaplanowałem na dzisiaj coś całkiem innego, lecz skoro muszę, na
pewien czas pozwolę ci odejść, Kate.
Potem David zawrócił i wjechali znów na autostradę prowadzącą do Szafirowej
Doliny. Położył na swoim kolanie rękę Kate, przykrywając ją dłonią. Tak złączeni
przebyli całą drogę, aż do chwili zatrzymania się na parkingu przed domem ciotki Jo.
David wyłączył silnik i obrócił twarz w stronę Kate.
- To nie jest pożegnanie - powiedział.
- Oczywiście, że nie. - Kate starała się, by jej ton wydawał się pogodny i
beztroski. - Skoro tak na to nalegasz, spodziewani się, że już niedługo zobaczę cię
znowu w czasie kręcenia Pamięci gór".
David zastanawiał się przez chwilę.
- W zimie będę musiał wpaść na kilka dni do Kalifornii, by spotkać się z
Borgiem - powiedział. - Czy będę mógł odwiedzić cię wtedy?
- 90 -
S
R
- Oczywiście, Davidzie. - Tak bardzo ucieszyła ją ta wiadomość. Dlaczego
musiałam pokochać właśnie jego, pomyślała. Mężczyznę, którego nie będę potrafiła
zatrzymać przy sobie.
Kiedy wchodziła do mieszkania ciotki Jo, w jej oczach błyszczały łzy.
Josephine McCullough siedziała przy biurku, pisząc list. Kiedy usłyszała kroki
bratanicy, uniosła głowę znad kartki.
- Nie wierzę - powiedziała z lekkim wyrzutem w głosie - że pozwoliłaś odejść
takiemu mężczyznie.
W czwartek przyszedł list od Davida, a raczej krótka notatka załączona do
zdjęcia. Na fotografii Kate zobaczyła ich dwoje obejmujących się na tle skał w
Newfound Gap. Davidzie Vine, szepnęła z czułością, patrząc na piękne rysy jego
twarzy. Gdybyś miał na nazwisko Johnson, jak początkowo sądziłam, pewnie byłabym
teraz z tobą w górach, pomyślała z żalem.
Wiele jeszcze razy w drodze z Asheville do Atlanty czytała skreślone przez
Davida słowa. Wyobrażała sobie jego pochyloną przy biurku sylwetkę, trzask ognia w
kominku. Najchętniej wsiadłaby do lecącego w przeciwną stronę samolotu i wróciła
do drewnianej, górskiej chaty ukochanego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]