[ Pobierz całość w formacie PDF ]
liczkach męża. - Nie do wiary! Ty się rumienisz?
- Skądże. Po prostu trochę się opaliłem, to wszystko.
- Tak, oczywiście, tutaj, przez okno. - Zaśmiała się.
- Muszę pogratulować ci cierpliwości, z jaką znosisz tę
przerwę w podróży. Wiem, że gdybyś tylko był sam,
już dawno poszedłbyś w góry, żeby upewnić się, że dom
jest dokładnie w takim stanie, w jakim zostawiliśmy go
jesieniÄ….
- Och, chyba przesadzasz.
- Ale tylko trochę. Wiesz, że wystarczy jedno twoje
słowo, a przeniesiemy się tu na stałe. Teraz mamy tam
nawet telefon. Możemy zainstalować faksy i komputery,
żeby mieć kontakt z firmą.
- A co ze szkołą Jasona?
- Trzeba będzie go wozić, ale mnie to nie przeszka
dza. Ty bez narzekania żyłeś w moim świecie przez
ostatnie osiem lat, ja mogę teraz zrobić to samo dla
ciebie.
- Nie miałem powodów do narzekania. Wolę miesz
kać z tobą w Seattle niż samotnie w górach.
- A nie chciałbyś, żebyśmy wszyscy zamieszkali
tutaj? .
Uśmiechnął się.
- W ten sposób spełniłyby się moje najskrytsze ma
rzenia.
UKOCHANY Z GÓR
154
- Widzisz? Każde twoje życzenie jest dla mnie roz
kazem. Rozmawiałam już z kierownikami działów, jak
zorganizować pracę podczas naszej nieobecności.
O tym, że nie jestem niezbędna, dowiedzieliśmy się pod
czas moich urlopów macierzyńskich.
- Zrobiłabyś to dla mnie, Rebeko?
- Zrobiłabym dla ciebie wszystko, Jake. Absolutnie
wszystko.
Berty przyniosła tacę z jedzeniem: dla dorosłych ulu
bioną przez Jake'a pieczeń i tłuczone ziemniaki, a dla
dzieci frytki i hamburgery. Potem przysunęła krzesło
i usiadła obok, zasypując ich pytaniami.
Przysłuchując się rozmowie i czasem nawet biorąc
w niej udział, Jake oddał się wspomnieniom. Otaczali go
ludzie, których kochał i którzy jego kochali.
Nigdy nie uwierzyłby, że jego życie ułoży się w ten
sposób. Nie uwierzyłby, że będzie miał żonę i dzieci.
Czasami w nocy siadał przy ich łóżkach i przyglądał
się im, wciąż zachwycony ich widokiem. Dzieci były tak
maleńkie i ufne, pełne miłości i oddania dla wszystkich
wokół.
Sama ich obecność sprawiała, że jego dawne obawy
wydawały się teraz śmieszne.
No i Rebeka. Co robiłby, gdyby nie ona? Już od samego
początku musiał podświadomie przeczuwać, że ich losy
w przyszłości się złączą. Inaczej nie okazałby przecież ta
kiej beztroski w sprawach tak ważnych jak planowanie
rodziny. Z własnego doświadczenia wiedział przecież naj
lepiej, jaki może być los nie chcianych dzieci.
%7ładne z ich dzieci nie było nie chciane. Nie planowa
ne, być może, ale każde uważał za dar, na który nie
zasługiwał.
UKOCHANY Z GÓR 155
Jakby tego wszystkiego było za mało, Rebeka zasta
nawiała się nad zamieszkaniem na stałe w Teksasie. Mo
że teraz nie zależało mu na tym tak bardzo. Spędzali tu
przecież wakacje, a on był potrzebny firmie.
Być może firma była również potrzebna jemu.
Czy to takie ważne, gdzie zamieszkają? Najważniej
sze, że są rodziną.
Joey poruszył się, przeciągnął i ziewnął, pomrukując
cichutko. Jake pocałował maleńką, pokrytą delikatnym
puszkiem główkę i uśmiechnął się.
Odkrył wreszcie, co rzeczywiście liczy się w życiu.
Podniósł wzrok, by napotkać pełne miłości spojrzenie
Rebeki, i poczuł dziwne pieczenie pod powiekami,
- No, i co, tatusiu, czy masz już dość trzymania na
rękach swojego wiercącego się synka? - spytała Rebeka.
- Obawiam się, że nie, ale skoro nie jestem w stanie
go nakarmić, będę musiał na chwilę go oddać.
Betty i Rebeka roześmiały się głośno. Podał im dziec
ko, po czym wykorzystał chwilę zamieszania, by szybko
wytrzeć zbierające się pod powiekami łzy. Nie może
przecież pozwolić na to, by kobiety zauważyły jego
wzruszenie.
Mężczyzna z gór nie może być przecież sentymen
talny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]