[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na?
Rodzina jest dla niego wszystkim.
Nigdy nie żywił takiego uczucia do Gwendolyn. By-
ła bardzo piękną kobietą i niezwykle go pociągała. Ale
nie pasowała do niego tak jak Jenna.
Otworzył oczy i odwrócił głowę w stronę Jenny. Za-
stanawiał się, czy nie mógłby przekazać jej swoich my-
śli, nawiązując z nią kontakt wzrokowy. Może zro-
zumiałaby, że chce jej wszystko wyjaśnić. %7łe docenia
to, iż nadal jest obok niego.
Ale Jenna miała zamknięte oczy, a jej głowa powoli
opadała na bok. Paul przesunął się w jej stronę na tyle
blisko, że ich ramiona się zetknęły. Teraz mogła drze-
mać, wspierając głowę na jego barku.
Do Jenny zaczęły powoli docierać głosy.
Wiedziała, że Louise rozmawia z Paulem, ale ich
słowa wydawały jej się nierealne.
Zdawała sobie sprawę, że nie powinna słuchać, ale
stała się nieumyślnym świadkiem ich konwersacji.
- Nie musisz mi tego mówić, Paul. Wiem, jak nisko
mnie oceniasz.
- Nigdy mi tego nie ułatwiałaś, Louise. Wiesz, że
próbowałem... na początku...
- Musiałam trzymać stronę Gwen. Była moją córką.
- Wiem.
147
S
R
- Przykro mi, że muszę ci to powiedzieć, ale... nie
zasługiwała na ciebie...
- Scusi?
Jenna poczuła, że mięśnie Paula się napinają. Przy-
cisnęła policzek do jego ramienia, a on pochylił głowę i
oparł ją na jej czole.
- Jesteś dobrym człowiekiem, Paul. - Louise po-
ciągnęła nosem. - Dziękuję za pomoc przy Gerrym i za
to, że... jesteś tu ze mną.
- Nie ma za co.
- Ja naprawdę go kocham - wyznała Louise drżącym
głosem, walcząc ze łzami. - Wiem, co o mnie myślisz.
Prawdą jest, że wykorzystywałam mężczyzn w prze-
szłości, ale ta sprawa wygląda inaczej.
- Naprawdę?
- Zdaję sobie sprawę, że on nie jest ideałem, ale ja
też nie, jak sam to dzisiaj zauważyłeś. Ale wiesz co?
Gerry mnie kocha, a to sprawia, że czuję się tak, jak-
bym była tego warta. Zabrało mi to ponad czterdzieści
lat, ale po raz pierwszy w życiu odkryłam, czym na-
prawdę jest miłość. Czy możesz w to uwierzyć?
- Och, tak - mruknął Paul.
- On nie może umrzeć. - Ponownie pociągnęła no-
sem. - Chcę spędzić z nim resztę życia. Tak bardzo tego
pragnę...
Bezskutecznie usiłowała zdusić szloch, a Jennie ści-
snęło się serce. Wiedziała, co czuje Louise. Dokładnie
to samo czuła w stosunku do Paula.
- Przepraszam - rzekła Louise chrapliwym głosem.
- Nie powinnam mówić ci tego wszystkiego. W końcu
dlaczego miałoby cię to obchodzić?
148
S
R
- Obchodzi mnie, Louise - odparł półgłosem. -I ro-
zumiem cię...
- Naprawdę?
- Oczywiście. Dokładnie to samo czuję w stosunku
do Jenny.
Jenna mimowolnie otworzyła oczy i spojrzała na
Paula z niedowierzaniem. Nagle splotły się palce ich
dłoni.
- Dlaczego tego nie powiedziałeś? - spytała Louise
ze zdumieniem.
- Mówiłem.
- Nieprawda. Powiedziałeś, że nie zakochałeś się w
niej... nie tak jak w Gwen.
- Owszem - przyznał. -I to jest prawda. W Gwen by-
łem zakochany. Do tego stopnia, że uderzyło mi to do
głowy i nie mogłem rozsądnie myśleć. To było przy-
padkowe i... niestety, okazało się niefortunne. Dla nas
obojga.
Spojrzał na Jennę. Najwyrazniej nie był zaskoczony,
widząc, że ona patrzy na niego.
- Tym razem doskonale wiem, co robię - ciągnął,
uważnie się jej przyglądając. - Znam wyboje na tej dro-
dze i długo rozmyślałem, zanim na nią wszedłem. To
nie był przypadek. Nie zapomnę Gwen - dodał posęp-
nie. - Jakżebym mógł, skoro dzięki niej Ella jest na tym
świecie? Nawet jeśli nie jestem jej genetycznym oj-
cem... to nie ma najmniejszego znaczenia, bo bardzo ją
pokochałem.
- Ona mogła się pomylić. Nigdy nie miała głowy do
dat.
- Non importa. Ella należy do rodziny. A ty, Louise,
149
S
R
też będziesz zawsze miała w niej miejsce. Jako druga
norma Elli. Ale miejsce Jenny jest najważniejsze, bo
ona zdobyła serce rodziny, moje serce. Należymy do
siebie. Tak jak ty i Gerry. - Ponownie spojrzał na Jennę. -
Ti anto, dolcissima... Kocham cię. Teraz i na zawsze.
Do oczu Jenny napłynęły łzy radości.
- Ja też cię kocham - wyszeptała.
- Więc mi wybaczasz? %7łe powiedziałem coś, co tak
bardzo cię przygnębiło?
- Po prostu zle cię zrozumiałam.
- Może ja również - odparł z uśmiechem. - Wciąż
się uczę. Dałaś mi lekcję, Jenna. Nigdy więcej nie chcę
widzieć torby w moim przedpokoju.
- Nie zobaczysz - obiecała, uśmiechając się do nie-
go.
- Och! - zawołała Louise. - Ktoś idzie!
- Na pewno są tutaj! - rzekła pogodnie pielęgniarka,
której głos dobiegał ze słabo oświetlonego korytarza. -
Tu jest poczekalnia.
- Grazie, grazie! - W drzwiach stanęła drobna
pulchna kobieta.
- Maria! - Jenna zerwała się na nogi, a Paul stanął
obok niej, wciąż trzymając ją za rękę. - Czy Elli nic nie
jest? Czy ty dobrze się czujesz?
- Obie jesteśmy w świetnej formie. Nie dzwoniłaś,
cara. Zaczęłam się niepokoić, więc wezwałam tak-
sówkę i oto jesteśmy! W takich chwilach rodzina musi
być razem, prawda, Paolo?
- Oczywiście.
- Wez swoją córkę - poleciła Maria. - Zaczyna mi
ciążyć.
150
S
R
Paul chwycił Ellę, a Jenna wzięła od pielęgniarki
koszyk, nad którym unosił się apetyczny zapach.
- Przyniosłam jedzenie - obwieściła Maria. - Lasa-
gne. I chleb. Wystarczy dla nas wszystkich.
Louise chwyciła pielęgniarkę za ramię.
- Czy mogłaby pani tam wejść? - spytała, wskazując
dwuskrzydłowe drzwi, za którymi znajdował się gabinet
zabiegowy. - Czy mogłaby pani sprawdzić, co dzieje się
z Gerrym? Jak długo będziemy musieli czekać, zanim
czegoś się dowiemy?
- Oczywiście - przytaknęła pielęgniarka i odeszła.
Jenna poprawiła kocyk w taki sposób, by nie przy-
krywał buzi Elli. Nogi Letta wystawały spod niego pod
dziwnym kątem, ale kiedy Jenna próbowała je rozpro-
stować, Ella skrzywiła się złowrogo i coś mruknęła.
- Co za maruda! - zawołała Maria, czule się do niej
uśmiechając. - Zachowywałeś się tak samo, Paolo,
kiedy byłeś mały. - Usiadła na krześle i zaczęła wach-
lować twarz ręką. - Okropnie tu gorąco.
W tym momencie usłyszeli odgłos otwieranych
drzwi, w których pojawiła się pielęgniarka w towarzy-
stwie kardiologa.
- Mam dla państwa dobre wiadomości - rzekł kar-
diolog głośno. - Zabieg udał się doskonale. Wszelkie
oznaki zawału ustąpiły.
- Czy to znaczy, że Gery będzie zdrowy? - spytała
Louise.
- Zapewne teraz jest w lepszej formie niż w ciągu
ostatnich lat. Czy pani ma na imię Lulu?
Louise kiwnęła potakująco głową.
151
S
R
- Pytał o panią. Prawdę mówiąc, pytał o panią co
sześćdziesiąt sekund od chwili, gdy zjawił się w gabi-
necie. - Kardiolog rozejrzał się wokół siebie, pociągając
nosem. - Coś tu bardzo ładnie pachnie.
- To moje lasagne - wyjaśniła Maria z dumą. -Chce
pan skosztować?
- Nie! - Louise chwyciła go kurczowo za rękę. -
Proszę zabrać mnie do Gerry'ego!
Maria patrzyła, jak Louise znika za drzwiami. Potem
spojrzała na Paula i Jennę, którzy stali blisko siebie,
trzymając na rękach śpiące dziecko. Ich miłość rzucała
się w oczy. Maria kiwnęła głową, nie kryjąc zadowole-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]