[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ZawahaÅ‚a siÄ™, patrzÄ…c na twarz Rowan, a jej oczy gwaÅ‚­
townie napełniły się łzami.
- Och, ty go nadal kochasz. Nie chciałam podglądać, ale
tego nie da się ukryć.
- Nic nie szkodzi.
Rowan nie zdążyła się odwrócić, gdy Arianna złapała ją za
ręce.
- Tylko miłość się liczy, a ty jesteś za bystra, żeby o tym
nie wiedzieć. Przyszłam tu do ciebie jedynie jako matka,
kierujÄ…c siÄ™ matczynym sercem. On cierpi, Rowan.
- ProszÄ™ pani...
- Arianna. Decyzja należy do ciebie, ale chcÄ™, żebyÅ› wie­
działa. On także cierpi i tęskni za tobą.
- On mnie nie kocha.
- Gdyby tak byÅ‚o, nie popeÅ‚niÅ‚by tych wszystkich idio­
tycznych błędów. Znam jego serce, kochanie. - Powiedziała
to miękko i z taką prostotą, że Rowan poczuła drżenie. - Bę-
OCZAROWANI 243
dzie twoje, jeżeli je zdobędziesz. Nie mówię tego dlatego, że
chcę, by poszedł w ślady ojca i zastąpił go. Nie odwracaj się
od szczęścia tylko dlatego, żeby schlebić własnej dumie.
- Chce pani, żebym do niego poszła?
- Chcę, żebyś poszła za głosem serca. Nic poza tym.
- Wciąż go kocham i nigdy nie przestanę. Moje serce po
prostu padło do jego stóp.
- A on nie docenił tego, jak należy, ponieważ się bał.
- On mi nie ufa.
- Nie, Rowan, on sobie nie ufa.
- Jeżeli mnie kocha... - Już na samą myśl o tym poczuła,
jak mięknie, ale gdy się odwróciła, oczy miała suche, a ręce
opanowane. - Więc będzie to musiał powiedzieć. I będzie
musiaÅ‚ zaakceptować mnie na równych zasadach. Nie zado­
wolÄ™ siÄ™ byle namiastkÄ….
Uśmiech Arianny rozkwitał powoli i był pełen słodyczy.
- Och, Rowan Murray, zrób to dla siebie i dla niego.
Wrócisz tam, żeby się przekonać?
- Tak. - Odetchnęła, nieÅ›wiadoma, że tak dÅ‚ugo wstrzy­
muje oddech. - Pomoże mi pani?
Wilk gnał przez las, jakby się ścigał z nocą. Wąski sierp
księżyca dawał mało światła, ale on miał ostry wzrok.
Było mu ciężko na sercu.
StaraÅ‚ siÄ™ jak najmniej sypiać, bowiem sny przychodzi­
ły, choćby nie wiadomo jak je odpędzał. A zawsze były
o niej.
Kiedy dotarÅ‚ na klify, odrzuciÅ‚ do tyÅ‚u Å‚eb i zawyÅ‚, przywo­
łując swoją towarzyszkę. A gdy odpowiedziała mu cisza,
opłakiwał to, co tak beztrosko utracił.
244 OCZAROWANI
PróbowaÅ‚ jÄ… oskarżać i robiÅ‚ to czÄ™sto, wynajdywaÅ‚ dzie­
siątki sposobów, żeby zrzucić na nią winę.
ByÅ‚a zbyt impulsywna, zbyt gwaÅ‚towna i zÅ‚oÅ›liwie prze­
krÄ™caÅ‚a jego myÅ›li. Nie chciaÅ‚a dostrzec sensu w tym wszyst­
kim, co robił.
Ale tej nocy nie przynosiÅ‚o to ukojenia jego sercu. Zawró­
cił z klifów, zraniony i oburzony, że nie może przestać za nią
tęsknić. Kiedy w głowie posłyszał wypowiedziane szeptem
sÅ‚owa  to miÅ‚ość czekaÅ‚a na ciebie", warknÄ…Å‚ ze zÅ‚oÅ›ciÄ… i na­
tychmiast siÄ™ z nich otrzÄ…snÄ…Å‚.
Miotał się. Węszył w powietrzu, znowu warknął. Poczuł
Rowan i pomyślał, że umysł płata mu figle. Był wściekły
z powodu własnej słabości. Zostawiła go i koniec.
Wtedy ujrzaÅ‚ Å›wiatÅ‚o poÅ‚yskujÄ…ce miÄ™dzy drzewami. Mru­
żąc brązowe ślepia, pobiegł w stronę kręgu kamieni. Wszedł
między nie i zobaczył, jak stoi w środku. Zamarł w bezruchu.
Ubrana byÅ‚a w dÅ‚ugÄ… sukniÄ™ w kolorze księżycowego py­
Å‚u, która falowaÅ‚a wokół jej kostek. W rozpuszczonych, spa­
dajÄ…cych do ramion wÅ‚osach poÅ‚yskiwaÅ‚o coÅ› srebrnego, Mia­
ła srebro na nadgarstkach, a także w uszach.
A stanik jej sukni zdobił wisior, owalny księżycowy ka-
mień w srebrnej oprawie.
Stała smukła i wyprostowana przy ogniu, który wznieciła,
a potem uśmiechnęła się do niego.
- Czekasz na mnie, żebym cię podrapała po uszach, Lia-
mie? - Pochwyciła błysk wściekłości w jego oczach i nie
przestała się uśmiechać.
Wilk postąpił do przodu, zamienił się w mężczyznę.
- Odeszłaś bez słowa.
- Chyba powiedzieliśmy ich sobie całe mnóstwo.
OCZAROWANl 2 4 5
- A teraz wróciłaś.
- Na to wyglÄ…da. - UniosÅ‚a brwi z wystudiowanÄ… oziÄ™bÅ‚o­
ścią, chociaż żołądek potężnie dawał się jej we znaki. - Włożyłeś
amulet. A wiec podjÄ…Å‚eÅ› decyzjÄ™.
- Tak. Spełnię swój obowiązek, gdy nadejdzie czas. A ty
włożyłaś swój.
- To moja spuścizna po prababce. - Ujęła w palce kamień,;
czując, jak koi jej nerwy. - Zaakceptowałam to, a także siebie.
ParzyÅ‚y go rÄ™ce, tak strasznie chciaÅ‚ jej dotknąć, lecz trzy­
mał je opuszczone po bokach, lekko zaciskając pięści.
- Wracam wkrótce do Irlandii.
- Naprawdę? - powiedziała to lekko, jakby nie miało to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • forum-gsm.htw.pl