[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byś tyle nie mówiła. Idz do pokoju i siadaj.
Posłuchała go. Zupa pachniała cudownie! Odsunę
ła zasłony i usiadła przy małym stoliku pod oknem.
Z pewnym obrzydzeniem zdjęła żakiet i rzuciła go na
podłogę. Gdy tylko zje trochę zupy, wezmie prysznic
i przebierze siÄ™.
Najwyrazniej Zack dobrze radził sobie w jej kuch
ni, bo za chwilę wszedł z pełną tacą.
Z NAKAZU SDU 125
- Dziękuję. - Zauważyła, że gdy dostrzegł jej ża
kiet, oczy na chwilę mu się zaiskrzyły.
- Kiedy spałaś, przejrzałem płyty. Mogę coś pu-
ścić?
- Oczywiście.
Wzięła łyżkę i mieszała parującą zupę, podczas
gdy Zack nastawiał płytę B.B. Kinga.
- I mówią, że nic nas nie łączy.
- Ukradłam ją Michaiłowi. On ma na szczęście
eklektyczny gust. - Kiedy Zack usiadł naprzeciwko
niej, zaczęła jeść. Zupa uśmierzyła trochę ból gardła.
- Cudowna. Co w niej jest?
- Nie pytam. A Rio nie mówi.
- Będę musiała wymyślić jakiś sposób na tego Rio.
Moja matka na pewno by chciała przepis na coś takie
go. - Skończyła zupę i sięgnęła po filiżankę z herbatą.
Po pierwszym łyku otworzyła szeroko oczy.
- Nie znalazłem miodu - powiedział łagodnie. -
Ale znalazłem brandy.
- Powinno podziałać na zakończenia nerwowe. -
Ostrożnie upiła następny łyk.
- O to właśnie chodzi. - Sięgnął przez stół i wziął
ją za rękę. -Lepiej?
- Znacznie. Naprawdę mi przykro, że masz zmar
nowanÄ… niedzielÄ™.
- Ile razy mam mówić, żebyś tyle nie gadała!
- Zaczynam myśleć, że chyba nie jesteś taki straszny
- rzekła z uśmiechem.
126 Z NAKAZU SDU
- Może powinienem wcześniej przynieść ci tę
zupÄ™.
- Zupa to dobry pomysł. Ale najbardziej pomogło
mi to, że nie czułam się jak idiotka, kiedy wypłakiwa
Å‚am siÄ™ na twoim ramieniu.
- Widzisz, nie zawsze trzeba udawać twardą.
- Kiedy to na ogół skutkuje. - Upiła następny łyk
herbaty. - Nie chciałam się rozklejać przy Aleksiju.
On i tak siÄ™ denerwuje. Wiesz, jak to jest, kiedy ro
dzeństwo zupełnie inaczej patrzy na świat niż ty.
- Najchętniej byś walnęła ich w głowę, tak?
Wiem.
- No więc czy Aleksij uwierzy czy nie, poradzę
sobie. Nick też, kiedy przyjdzie pora.
- On nie jest taki jak ten drań dzisiaj - powiedział
cicho Zack. - Nigdy by czegoś takiego nie zrobił.
- Oczywiście, że nie. Odsunęła talerz i tym ra
zem ona wzięła Zacka za rękę. - Nie powinieneś na
wet tak myśleć. Wiesz, już od dwóch lat patrzę na tych
typów. Dla niektórych, jak dla Lomeza, nie ma już
ratunku. Inni sÄ… zdesperowani i sfrustrowani. To ci,
których wciągnęła ulica. Jeśli nie odwalasz roboty, to
w rozmowach z nimi uczysz się rozpoznawać niuan
se. Nick został skrzywdzony, nie ma dla siebie sza
cunku. Zwrócił się w stronę gangu, bo chciał być czę
ścią czegoś. Teraz ma ciebie. Nieważne, że stara się
od ciebie uwolnić. On cię potrzebuje.
- Może. Jeżeli kiedyś zacznie mieć do mnie zaufa-
Z NAKAZU SDU 127
nie, chyba mu się uda. - Nie zdawał sobie sprawy, jak
bardzo go to przygnębiało. - Nie chce ze mną rozma
wiać o ojcu, o tym, jak było, kiedy wyjechałem.
- KiedyÅ› zacznie.
- Stary nie był taki zły, Rachel. Nigdy nie zdobył
by tytułu ojca roku, ale, cholera... - Otrząsnął się
z obrzydzeniem. - Wiesz, był uparty i chlał. Ten ir
landzki skurczybyk nigdy nie powinien był rezygno
wać z morza. Zachowywał się, jakbyśmy byli jego
załogą na tonącym statku. Wieczne krzyki i rygor. Nie
można się było z nim dogadać.
- Jest wiele takich rodzin.
- Nigdy nie pogodził się ze śmiercią matki. Był
wtedy na południowym Pacyfiku.
Co oznaczało, że Zack został sam. Osierocone
dziecko. Mocniej ścisnęła jego dłoń.
- Wrócił. Zły jak pies. Chciał zrobić ze mnie męż
czyznę. Potem pojawili się Nadine i Nick. Byłem już
w tym wieku, że decydowałem za siebie. Można po
wiedzieć, że opuściłem statek. Wtedy próbował zro
bić mężczyznę z Nicka.
- Znów siebie winisz za coś, czego nie zmienisz.
Nie byłeś w stanie temu przeszkodzić.
- Nigdy nie zapomnÄ™ tego pierwszego roku, kiedy
wróciłem na dobre. Stary był już taki kruchy. Nie
pamiętał najprostszych rzeczy. Wychodził i gubił się.
Wiedziałem, że Nick schodzi na złą drogę, ale inne
sprawy wydawały się ważniejsze. Musiałem zająć się
128 Z NAKAZU SDU
ojcem, patrzeć, jak umiera, i jednocześnie prowadzić
bar. W tym zamieszaniu straciłem Nicka z oczu.
- Teraz go odnalazłeś.
- Tylko dlaczego akurat w tej chwili ci o tym opo
wiadam?
- W porządku. Chcę pomóc.
- Już pomogłaś. Jeszcze zupy?
Nie chce więcej o tym mówić, pomyślała.
- Nie, dziękuję, chociaż naprawdę dobrze mi zro
biła - odparła z uśmiechem.
Pomyślał, że mógłby jeszcze długo mówić. Pragnął
ją znów tulić i czuć jej głowę na swoim ramieniu.
Miał ochotę siedzieć i patrzeć, jak śpi na kanapie. Ale
jeśli w tej chwili nie wyjdzie, pózniej będzie mu jesz
cze ciężej.
- No, wobec tego pozmywam i wynoszÄ™ siÄ™. Chy
ba chcesz już zostać sama.
Zmarszczyła brwi i w zamyśleniu patrzyła, jak
Zack idzie do kuchni. Przecież marzyła o tym, żeby
zostawił ją samą. Dlaczego więc usiłuje wymyślić
jakiś sposób, żeby go zatrzymać?
- Słuchaj... - Wstała i poszła za nim do kuchni.
Przelewał właśnie zupę z garnka do pojemnika. - Jest
jeszcze wcześnie. Może uratujemy resztę dnia.
- Musisz odpocząć.
- Odpoczęłam. - Czuła się zakłopotana. Odkręciła
kran i zalała wodą miski, które wstawił do zlewu.
- Moglibyśmy pójść przynajmniej do jednego muze-
Z NAKAZU SDU 129
um albo na jakiś film. Nie chcę, żebyś spędził cały
dzień, sprzątając po mnie.
- Czy przestaniesz wreszcie martwic się o mój
wolny dzień? - Zack gwałtownie wstawił pojemnik
z zupą do lodówki. - Jestem szefem, zapomniałaś?
Wezmę inny dzień.
- Dobra. - Zakręciła kran. - Wobec tego do zoba
czenia.
- Chryste, ale ty jesteÅ› nerwowa. - Rozbawiony
położył dłonie na jej ramionach. - Spokojnie, kocha
nie. Miałem bardzo ciekawy dzień.
Zamknęła oczy. Czuła jego palce przez jedwab bluzki.
- Do zobaczenia.
Wdychał zapach jej włosów. Miał ochotę ukryć
w nich twarz.
- Poradzisz sobie czy mam wezwać policjanta,
żeby z tobą został?
- Nie. - Nie puszczając krawędzi blatu, wbiła
wzrok w ścianę. - Dziękuję za pierwszą pomoc.
- Nie ma za co. - Cholera, już powinien być
| w drzwiach. Jak najdalej od niej. - Może w przy-
szłym tygodniu wybierzemy się na wczesną kolację?
- Dobrze. ZobaczÄ™, kiedy mam wolne. - ZacisnÄ™
ła usta, żeby nie westchnąć. Jak przyjemnie czuć jego
ręce na ramionach!
Odwrócił ją twarzą do siebie. Nie był pewien, czy
to on ją objął, czy ona jego. Patrzył na jej rozchylone
usta.
130 Z NAKAZU SDU
- ZadzwoniÄ™.
- Dobrze.
- Niedługo.
- Uhm... - mruknęła i zamknęła oczy, czując jego
wargi na swoich.
- Jeszcze jedno - powiedział po chwili.
- Tak?
- Nigdzie nie idÄ™.
- Wiem. - Objęła go mocno za szyję, kiedy ją
podnosił. - Po prostu chemia ta sama.
- Słusznie. - Delikatnie pocałował jej twarz.
- Nic poważnego. Nie mogę się teraz angażować.
Mam plany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]