[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na myśli. - A młoda panna Buvik zaraz położyła się przed nim na mchu, no i w rezultacie jest
ten bękart. A ojcem jest ni mniej, ni więcej tylko dziedzic Innstad, wedle tego, co ona mówi.
A teraz Bengt... - Johan uniósł ramiona i rozejrzał się wokół z głupkowatym uśmiechem -
Bengt w to wierzy! Uważa, że dziecko jest bardzo do niego podobne, tak powiedział. No i w
ogóle święcie wierzy we wszystko, co mu Margrethe powiedziała, głupek jeden. A
tymczasem nikt nie powinien wierzyć w to, co mu powiedziała jakaś panna Buvik. Bo one
potrafią niezle człowiekowi w głowie namieszać.
- No tak, ty wiesz najlepiej, bo sam jesteś z jedną z nich ożeniony - wtrącił ktoś złośliwie.
Johan udał, że tego nie słyszy, ale się zaczerwienił. Zanim jednak zdążył powiedzieć coś
jeszcze, w drzwiach stanął gospodarz z Innstad.
- Nie, no nie powinieneś tak tego przyjmować, Olaus - powiedział właściciel Oppstad i
próbował zapalić fajkę, choć ona mu wcale nie zgasła. - No ale jeśli mam być szczery, to
rozmawialiśmy tu na temat twojego Bengta i dziewczyny z Buvika. Johan opowiadał nam, co
się wydarzyło w Stornes...
Olaus usiadł na ostatnim wolnym miejscu, na ławie pod ścianą. Odsunął na bok rybackie
sieci, które wisiały mu nad głową, i wyjął z kieszeni fajkę.
- Nie musisz mnie przekonywać, sam o tym wiem - powiedział z uśmiechem. - Takiego
dobrego powodu do plotek to we wsi nie było od czasu, kiedy Mali wychodziła za mąż do
Stornes, więc rozumiem, że teraz ludzie muszą sobie to odbić. Rzadko się zdarza coś tak
ciekawego w tej naszej deskami zabitej dziurze. Dziwię się tylko, że to akurat ty, Johan,
roznosisz plotki - dodał, wpijając w tamtego zimne spojrzenie niebieskich oczu. - Ty, który na
własnej skórze poznałeś, jak to jest, kiedy wszyscy roztrząsają twoje sprawy.
Johan zrobił się ogniście czerwony, zdenerwowany szurał butami po podłodze, ale Olaus
już się nim więcej nie zajmował. Długo w milczeniu nabijał fajkę, zapalał ją, potem założył
nogę na nogę i spojrzał wokół po zaciekawionych twarzach.
- Myślę, że będzie najlepiej, jeśli sam wam powiem, jak się sprawy mają - powiedział
dość ostrym tonem. - Zawsze najlepiej jest wiedzieć prawdę, to mniej wtedy głupiego gadania
i zmyślania niestworzonych rzeczy w całkiem normalnych sprawach. W każdym razie my w
Innstad uważamy, że sprawa jest jak najbardziej normalna - dodał.
W pomieszczeniu zaległa kompletna cisza. Jedyne, co było słychać, to ciężki oddech
Pedera Plassena. Zawsze kiedy natura wybuchała bujną zielenią i wszystko zaczynało
kwitnąć, Peder miał taki ciężki oddech, kichał i ciekło mu z oczu. Inni zachłystywali się
zapachami, radośni, że ciężka zima minęła, a dla Pedera zaczynała się udręka.
Oczy wszystkich zwrócone były na Olausa Innstada.
- No więc przytrafiło się tak, że Bengt i Margrethe spotkali się podczas sianokosów w
górach, niedługo będzie dwa lata temu. Co się tam między nimi wydarzyło, to już jest ich
sprawa. Okazało się jednak, że Margrethe jest brzemienna. Ale ona o tym nie powiedziała
nikomu, żadnej żywej duszy. Nawet własnym rodzicom. Wyjechała do Trondheim i tam
musiała sobie ze wszystkim radzić sama. Bo dowiedziała się, że Bengt jest zaręczony, i nie
chciała stawać nikomu na drodze. Nam w Innstad też nie - dodał z wielką powagą na twarzy. -
I być może nigdy byśmy się o niczym nie dowiedzieli, ale złożyło się tak, że Bengt miał jakąś
sprawę w Stornes przed niedzielą, tam po raz drugi spotkał Margrethe i wspaniałego
chłopaczka, mojego wnuka, Olausa. - Przelotny, ciepły uśmiech rozjaśnił jego pooraną
zmarszczkami twarz. - Bengt przywiózł ich do Innstad, mogliśmy przywitać oboje i zarówno
Halldis, jak i ja... Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie byliśmy zaskoczeni, ale teraz
jesteśmy oboje bardzo zadowoleni. Bo Margrethe nie jest wcale gorszą kobietą niż twoja
Mali, Johan. A to naprawdę nie jest mało!
Johan zrobił się jeszcze bardziej czerwony, niezdarnie rozpinał i znowu zapinał guziki
swojej kurtki. Nie wiedział, co ma powiedzieć, wobec tego milczał.
- Bengt nie zawsze był... był... - słowa utkwiły gospodarzowi Innstad w gardle. - Ale
wszyscy kiedyś dojrzewamy, więc i on stał się teraz dorosły. My w Innstad dostaliśmy gorzką
nauczkę od życia, kiedy Eline umarła - dodał cicho.
- No to będzie wesele czy nie? - spytał ktoś z obecnych. - Wezmie Bengt Margrethe na
gospodynię Innstad? Ona przecież nie jest...
- Nie jest wystarczająco dobra, chcesz powiedzieć? No to wiedz, że ona jest lepsza niż
większość kobiet, jakie w życiu spotkałem - odparł Olaus Innstad stanowczo. - Chcielibyśmy,
żeby się zgodziła wyjść za Bengta, ale ona potrzebuje teraz czasu, żeby się zastanowić.
- Potrzebuje czasu na zastanowienie? - wykrzyknął Johan szyderczo, przekrzywiając
głowę. - Panna z Buvika potrzebuje czasu na zastanowienie, czy chciałaby zostać gospodynią
w Innstad? Chyba nikt nie może uwierzyć, że to prawda!
- Człowiek nie poślubia dworu, Johanie Stornes. Człowiek ślubuje człowiekowi, o ile
wiem. I jeśli ma im się w życiu jakoś układać, to naprawdę nie zaszkodzi najpierw się trochę
zastanowić. A nie spieszyć się na łeb na szyję jak niektórzy inni - dodał ostro, a wszyscy
wiedzieli, co ma na myśli.
Johan wciąż był okropnie czerwony, pocierał dłonią niemal kompletnie łysą czaszkę.
Spocił się i czuł się niepewnie.
- I mówisz, że panna z Buvika nie powinna się zastanawiać? - ciągnął dalej Olaus. - Ty
sam byłeś jak opętany, kiedy starałeś się zdobyć Mali i sprowadzić ją do Stornes, jeśli dobrze
pamiętam. I chyba niewielu dostało taką młodą gospodynię jak ty, ja w każdym razie tak
uważam. Ja też kiedyś myślałem, że ród i pieniądze liczą się najbardziej. Ale człowiek może
się bardzo pomylić, bo jak przyjdzie co do czego, to one właśnie liczą się najmniej! %7łeby
dwoje ludzi było razem szczęśliwych, to jest ważne. Musimy się tego nauczyć, my, starsi,
którym się wydaje, że wszystko wiedzą najlepiej i wybierają swoim synom żony, mając na
myśli jedynie posag i z jakiej pochodzą rodziny.
Zaciągnął się głęboko i wolno wypuścił gęstą smugę dymu.
- To ty, Johan, wskazałeś drogę - mówił dalej. - Wiedzieliśmy przecież, że twój pomysł,
żeby sprowadzić Mali do Stornes, nie padł na żyzną glebę. I wtedy myśleliśmy, że tak
powinno być. Ale kiedy miłość jest odpowiednio duża, to nie ma znaczenia, że rodzice chcą
czego innego. No i dostałeś tę, której pragnąłeś. Postąpiłeś wtedy jak człowiek odważny,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]