[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmartwione i zdenerwowane. Matka na pytanie, o co chodzi, odpowiedziała, że nie
wie. Dziewczynka nie dała się zniechęcić i spytała kobietę, która miała chłopca w
wieku braciszka i przez kilka ostatnich dni spała obok. Twarz kobiety była czerwona,
jakby miała gorączkę. Powiedziała, że po obozie chodzą plotki, iż rodzice zostaną
zesłani na roboty na wschód. Mieliby przygotować miejsce na przyjazd dzieci, które
dojadą parę dni pózniej. Dziewczynka słuchała zaskoczona. Powtórzyła to, co
usłyszała, matce, która otworzyła szeroko oczy. Potrząsnęła gwałtownie głową.
- Nie, to niemożliwe - stwierdziła. - W żadnym wypadku nie mogą tak zrobić. Nie
mogliby oddzielić dzieci od rodziców.
94
W tamtym spokojnym bezpiecznym życiu, które teraz wydawało się tak mało realne,
dziewczynka uwierzyłaby matce. Dawniej wierzyła w każde jej słowo. Lecz w tym
nowym brutalnym świecie dziewczynka czuła, że dorosła. Czuła się starsza od matki.
Wiedziała, że kobiety mówią prawdę. Wiedziała, że pogłoski są prawdziwe. Nie
wiedziała, jak to wyjaśnić matce. Jakby to matka była dzieckiem.
Nie bata się, gdy do baraków weszli mężczyzni. Dotychczasowe doświadczenia ją
zahartowały. Czuła wokół siebie gruby mur. Wzięła matkę za rękę i mocno trzymała.
Chciała, by matka była odważna i dzielna. Kazano im wyjść na dwór. Niewielkimi
grupami przechodziły do innego baraku. Cierpliwie czekała z matką w kolejce.
Ciągle się rozglądała, licząc, że zobaczy ojca. Nigdzie nie było go widać.
Nadeszła ich kolej. Po wejściu do baraku dziewczynka zobaczyła dwóch siedzących
za stołem policjantów. Obok stały dwie kobiety w cywilnym ubraniu. Kobiety z
wioski przyglądające się szeregom kobiet i dzieci nieruchomymi oziębłymi oczami.
Słyszała, jak każą stojącej przed nią staruszce oddać pieniądze i biżuterię. Widziała,
jak jedna z kobiet ściąga z pomarszczonej ręki obrączkę i zegarek. Obok stała
dziewczynka w wieku sześciu, siedmiu lat. Drżała ze strachu. Policjant wskazał na
malutkie okrągłe złote kolczyki w uszach dziewczynki. Była tak przestraszona, że nie
była w stanie samodzielnie ich zdjąć. Babka dziecka pochyliła się, by pomóc.
Policjant westchnął rozdrażniony tym tempem. To szło zdecydowanie za wolno. Będą
tu siedzieć do rana.
Jedna z kobiet podeszła do dziewczynki i szybkim ruchem wyrwała kolczyki z uszu,
rozrywając maleńkie małżowiny. Dziewczynka krzyknęła i złapała się za broczące
krwią uszy. Starsza kobieta również krzyknęła. Policjant uderzył ją w twarz. Zostały
wyciągnięte na dwór. Przez szereg kobiet przeszedł pomruk strachu. Policjanci
zamachali karabinami. Zapadła cisza.
95
Ani dziewczynka, ani matka nie miały nic do oddania. Jedynie obrączkę ślubną
matki. Ogorzała kobieta z wioski rozerwała sukienkę matki od obojczyka po pępek,
odsłaniając bladą skórę i wyblakłą bieliznę. Ręce obmacywały fałdy sukienki,
bielizny, ciała. Matka wzdrygnęła się, lecz nic nie powiedziała. Dziewczynka patrzyła
coraz bardziej przerażona. Nie mogła znieść tego, jak mężczyzni patrzyli na ciało
matki, jak kobiety z wioski dotykały jej niczym kawałka mięsa. Czy to samo będą
robić ze mną? pomyślała. Czy z niej też zerwą ubrania? A jeśli zabiorą klucz? Z całej
siły ścisnęła zimny metal w kieszeni. Nie, nie mogą tego zrobić. Nie pozwoli. Nie
pozwoli im zabrać klucza do tajnej szafki. Nigdy.
Jednak policjanci nie byli zainteresowani tym, co miała w kieszeniach. Zanim
odeszła z matką od biurka, spojrzała raz jeszcze na rosnące na blacie stosy
naszyjników, bransoletek, broszek, pierścionków, zegarków i pieniędzy. Co oni z tym
wszystkim zrobią? pomyślała. Sprzedadzą? Sami będą nosić? Po co im tyle rzeczy?
Znalazły się z powrotem na dworze, gdzie ustawiono je ponownie w szeregu. Dzień
był gorący, a w powietrzu unosił się kurz. Dziewczynce chciało się pić, drapało ją w
gardle. Przez długi czas stały w miejscu pod strażą milczącego policjanta. Na co
czekają? Gdzie jest ojciec? Dlaczego wszyscy tutaj stoją? Dziewczynka słyszała
dookoła siebie nieustające szepty. Nikt nie wiedział. Nikt nie znał odpowiedzi.
Jednak ona wiedziała. Czuła to. I nie była zdziwiona, gdy to się stało.
Policjanci rzucili się na nie niczym chmara wielkich czarnych ptaków. Zaciągnęli
kobiety na jedną stronę obozu, a dzieci na drugą. Nawet najmniejsze dzieci
oddzielono od matek. Dziewczynka oglądała to wszystko, jakby była świadkiem
wydarzeń toczących się w innym świecie. Słyszała krzyki i wrzaski, widziała, jak
kobiety rzucają się na ziemię, łapiąc dzieci za ubrania, za włosy. Widziała, jak
policjanci podnoszą pałki
96
i uderzają w głowy i twarze. Widziała, jak kobieta upada ze zmiażdżonym
zakrwawionym nosem.
Matka stała nieruchoma obok niej. Dziewczynka słyszała szybki nierówny oddech
kobiety na ziemi. Trzymała chłodną rękę matki. Czuła, jak policjanci siłą je
[ Pobierz całość w formacie PDF ]